Amerykanie i Japończycy testują peleryny niewidki. Jak
się taką coś lub kogoś przykryje lub zakryje, to ta pelerynka zakrzywia światło
dobiegające do niej tak, że owo światło omija z dwu stron obiekt lekkim łukiem
i ląduje sobie na obiekcie następnym, któren dajmy na to, takiej pelerynki nie
używa. W rezultacie obserwator widzi obiekt następny a tego pierwszego nie.
Niebawem zobaczymy więc na deptakach np. same nogi
dziewcząt, jeśli one uważają je za ładne a resztę tych pań nie. Mogą też
chadzać sobie same głowy wysokich panów, iżby górowali wyraźniej nad innymi.
Samochody przekraczające szybkość będą niewidzialne nie
tylko dla radarów, jak obecnie dzięki CB lub innym gadżetom, ale niewidzialne
także dla oczu policji, tak samo jak bolid Jamesa Bonda.
Identycznie jest obecnie z pieniędzmi dla naszego
biednego oczeń Państwa.
Leżą one na środku stołu w blasku świateł, ale
luminarze jakoś ich nie zauważają, zapewne z powodu oślepienia przez owo
światło.
W związku z tym serwują nam w tym zakresie jakiś
bełkotliwy szum informacyjny nie na temat.
A teraz wymienimy po kolei łańcuch gór pieniędzy do
wzięcia dla Państwa, które mogłoby być bogate, gdyby nie było tak durne albo
przeżarte lobbingiem i radochą znęcania się nad obywatelami.
1. Wszyscy pracownicy najemni a także pracujący na
umowę zlecenie płacą skladki ZUS-u wedle określonych stawek procentowych a biznes
narzeka, że strasznie to jego obciąża, mimo,że połowę tych składek płaci
pracownik.
Tymczasem 98% pracodawców płaci składki niewiele
przewyższające poziom, jaki odlicza się od płacy minimalnej. Dla Kulczyka to
jest mniej niż mikron a dla szewca lub nawet jednoosobowego wydawcy to jest
stawka, ktora go zarzyna. Dlaczego pracodawcy oraz działający gospodarczo
indywidualnie nie płacą wedle stawek ogólnie obowiazujących w stosunku do PIT?
Zabawne, prawda? Państwo miałoby górę forsy a mali przedsiębiorcy przestaliby
zdychać.
No i nie trzebaby dręczyć ludzi pracą na starość ponad
siły a wnuczkom zabierać babci.
2. Kioskarz, cieć na placu parkingowym, taksówkarz
itp. mają kasy fiskalne.
Ale lekarze, adwokaci i inne wolne zawody mające prywatne
praktyki już nie.
Taki cieć zarabia jakieś 600 zł na rękę i oczywiście
musi pracować także w nocy, bo przecież żaden pracodawca o zdrowych zmysłach
nie przejmuje się kodeksem pracy. A dlaczego? No bo dzięki kasie fiskalnej jego
szef ma mniejszy dochód i nie może mu zapłacić więcej, gdyżby mu zabrakło na
nowego dżipa.
Taki lekarz natomiast zarabia nawet 600 zł netto za
godzinę. Netto, bo kasy fiskalnej nie ma.
3. Ogromna ilość transakcji odbywa się bez faktur VAT,
choć powinny one być wystawiane. Dlaczego? Otóż pierwsza stawka podatkowa
wynosi w naszym oślepłym kraju aż 18%. Bez sensu. Stawka VAT natomiast na ogół
aż 23%. Też bez sensu. W związku z tym obie strony transakcji mają potężny bodziec
do tego, żeby sprzedać i zapłacić bez faktury. PKB jest w istocie znacznie
wyższy, niż się podaje, ale Państwo z tego nie ma nic i w ślad za tym zwykli
obywatele, którzy kupują tylko chleb, bułki, tenisówki i czasem odkurzacz, gdyż
owo Państwo nie ma nic na tzw. spożycie zbiorowe.
Gdyby pierwsza stawka podatkowa wynosiła podobnie do
krajów cywilizowanych jakieś 5 do najwyżej 10% a VAT 8%, wtedy skłonność do
transakcji legalnych byłaby większa. Pod warunkiem wszakże, że aparat skarbowy
nie zajmowałby się badaniem ilości przecinków na drukach oraz ściganiem opóźnień
wpłat za wynajem kawalerek, ale rzadko, punktowo, na sposób amerykański, także
poprzez prowokacje, sprawdzałby biznesmenów w pełnym tego słowa znaczeniu. I
tak jak w USA w razie złapania, zakopywałby delikwenta do kopca mrówek i
oblewał miodem.
To się nazywa metoda kija i marchewki. Zna ją każdy
pijaczek spod budki z piwem. Ale nasze żonty nie.
4. To samo dotyczy tzw. bicza podatkowego. Tak
wyciągnęła się z biedy kiedyś Szwecja. Jak inwestujesz (naprawdę a nie
wirtualnie) i stwarzasz miejsca pracy, jesteś wolny jak ptaszek i jeszcze
wybierzemy Cię kiedyś na burmistrza. Jak nie inwestujesz, to zabierzemy Ci 90%
a jak się nie podoba, to leć do ciepłych krajów, skoro i tak nie mamy z Ciebie
żadnej pociechy. Przecież za swą wielką forsę i tak kupujesz luksusowe towary
zagraniczne i stwarzasz miejsca pracy tamże. U nas, dzięki podlizaniu się
pięknej Zyty wielkiemu biznesowi i zniesieniu górnej stawki podatkowej,
zapanował mechanizm odwrotny a Państwo straciło jakieś 8 miliardów. Pobożne
zaklęcia PiS, że to napędziło rynek wewnętrzny, są po prostu tłumieniem
wyrzutów sumienia tej patriotycznej przecież partii.
5. Skoro już jesteśmy przy pięknej Zycie (w której do
dziś kocha się na zabój Jarkacz widząc ją na powrót u steru gospodarki i
dlatego odrzuca zaloty Szczypińskiej) to mamy tu następną wysypaną górę
pieniędzy, którą porwała burza piaskowa. Jesteśmy europejskim ewenementem,
gdzie w pierwszej grupie pokrewieństwa nie ma żadnego podatku spadkowego oraz
od darowizn b e z w z g l ę d u n a j e g o w a r t o ś ć. Dzięki temu w czasie
rządów patriotycznej partii PiS gigantyczne fortuny czerwonej burżuazji zdobyte
w sposób wiadomy, przepłynęły bezboleśnie do jej progenitury oraz inych
krewnych w pierwszej grupie i ślad po tych fortunach zaginął na zawsze.
Podatek od spadków i darowizn powinien być darowany w
pierwszej grupie tylko do pewnej wysokości – jak najbardziej sporej (np. 2-3
milionów), ale nie w nieskończoność!!
5. Skierowanie strumienia luki popytowej zamiast do
banków – do ludności i przedsiębiorstw. Luka popytowa to różnica pomiędzy
ilością towarów i usług a potencjałem ludności i firm. Jest ona bardzo duża,
albowiem na niej pożywiają się hieny bankowe i inne pożyczkowe, drenujące nas
na dziesiątki miliardów złotych rocznie lichwą i stwarzaniem sztucznego pieniądza
(o tym nie teraz).
Wiktor Orban podniósł płacę minimalną o 100% i w ślad
za tym podnieść się musiały i wyższe. Biedniejszi ludzie zaczęli kupować towary
węgierskie i gospodarka ruszyła z miejsca rodząc także nowe zatrudnienie.
U nas panuje folozofia odwrotna – propaganda na
usługach chciwej burżuazji głosi, że płace należy cały czas obniżać a w żadnym
razie ich nie podnosić, bo wtedy zacznie rosnąć bezrobocie. Najlepiej byłoby nie
płacić w ogóle a wtedy
Bezrobocie by znikło. Ludzie pracowali by z nudów albo
za miskę ryżu.
Filozofia ekonomiczna węża, który zjada własny ogon.
Oczywiście ten zwiększony strumień pieniędzy nie
likwiduje potrzeby zaciągnięcia kredytu na mieszkanie, samochód, rozwój firmy
itp. W II RP kredytów takich udzielały Komunalne Kasy Oszczędności i ich
odpowiedniki na wsi (które u nas już jakby są). Kasy te doskonale znały warunki
ekonomiczne swego regionu, reputację starającego się o kredyt i jego
uwarunkowania. Dlatego mogły udzielać tych kredytów mądrze. Zyski z procentów
przeznaczane były na rozwój regionu, zaś płace kierownictwa banku były jak w
każdym państwowym przedsiębiorstwie a nie niebotyczne jak teraz u nas. Płace
zaś szeregowego personelu były zaś pozwalające na godne życie a nie głodowe jak
teraz. Tak powinna wyglądać repolonizacja banków, jak powiada słusznie Prezes.
Przez tydzień pobytu w Rzymie widziałem tylko jeden bank zagraniczny (francuski)
za to często napis „banco regionale”. To samo na włoskiej prowincji. Połowa gospodarki
niemieckiej finansowana jest w taki sposób. Teraz!!
Jak to przeprowadzić, wie jeden starszy facet. Nazywa
się Stefan Bratkowski.
Proszę nie kręcić nochalem. Jasiński też był kiedyś w
PZPR a potem ministrem skarbu w PiS. O ile wiem, zatrzymał łupieżczą
prywatyzację.
6. Podatek Tobina od transakcji kapitałowych. Po wielu
latach od pomysłu tego laureata Nobla wreszcie Europa przyciśnięta kryzysem
bierze tę ideę na warsztat. 95% obrotu finansowego na świecie to właśnie ten
obrót nie stwarzający żadnych dóbr. Nawet 1% od tego zapobiegłoby głodowi i brakowi
wody na świecie. To jest taka skala! Tym bardziej podniósłby ten podatek nasz
kraj z kolan finansowych.
7. Całkowita likwidacja raka zwanego dla żartu OFE. Od
początku każdy, kto miał odrobinę oleju w głowie, wiedział, że to jest nonsens
i grabież naszego Państwa. Dlatego sykofant burżuazji zagranicznej czyli smok
Balceron tak zażarcie go broni. Na Węgrzech tego oszustwa już nie ma, tak samo
jak w reszcie Europy, gdzie nigdy nie było z wyjątkiem Szwecji a i to tam tylko
w drobnym zakresie.
Żeby uzmysłowić sobie idiotyzm tego sytemu, wyobraźmy
sobie, że ludzie oszczędzają w OFE, które osiąga oszamiałające wyniki dzięki
grze na giełdzie przy stałej hossie przez 30 lat oraz na funduszach
inwestycyjnych bez kryzysu też przez 30 lat a także przy ograbianiu Polski z
pieniędzy poprzez wykup obligacji, co robi cały czas na potęgę a także
zmuszając ZUS do zaciągania kredytów komercyjnych jak jest teraz.
I ci ludzie dochodzą do wieku emerytalnego. Tymczasem
w międzyczasie nie urodził się nikt i nie ma żadnych nowych pracowników. Cóż...
ci dostatni emeryci mogą swoją forsę spalić w ognisku. Nic nie jest warta.
A teraz sytuacja mniej graniczna. Za plecami tych
dostatnich emerytów mamy mimo 30 letnich rządów PO jednak jakieś 2 miliony
pracowników.
Co się dzieje z forsą tych emerytów? Podlega ogromnej
inflacji.
Jaka jest prawda ukryta za tymi przykładami. Otóż
nigdy nie było inaczej i nigdy nie będzie, jak tak, że pracujący utrzymują
niepracujących (starców i dzieci). Poprzez instytucje, bezpośrednio w swych
domach lub poprzez jedno i drugie. Starcy mogą mieć emerytury a dzieci
stypendia, ale w ostatecznym rachunku obie te grupy plus pracujący muszą się
podzielić dobrami i usługami wytworzonymi przez siebie. Pieniądz jest tylko
znakiem towaru lub usługi i niczym więcej. System repartycyjny czyli taki,
gdzie pracujący utrzymują poprzez ZUS niepracujących a także płacą na dzieci
poprzez sąd alimenty na przykład, jest systemem nie tylko jedynym logicznym ale
także takim, który daje Państwu możliwość zastosowania sprawiedliwych
regulacji. Jeżeli taki neoliberał jak Gwiazdowski z Instytutu Smitha w Gdańsku
powiada, że na emeryturze mamy równe żołądki, to znaczy że nadszedł czas
zerwania z oczu pajęczyny tej zabójczej ideologii. Na przykład należy
natychmiast zatrzymać procentową waloryzację emerytur i rent a nawet przez jakiś
czas prowadzić ją degresywnie, ponieważ procentowa niesamowicie rozwarstwiała
stale naszych nestorów budząc skrajne poczucie niesprawiedliwości i
zniechęcenie do pracy.
Stop. To nie jest tekst o sprawiedliwości, ale o
górach forsy. A zatem OFE won do piekła. A Balcerona do pudła a potem wypuścić
za kaucją 4 miliardów dolarów oraz 20 miliardów Euro. Reszta w innych walutach.
Jego kumple bez trudu znajdą taki szmal.
8. Orban opodatkował zagraniczny wielki kapitał uchylający
się sprytnie od podatków (w sumie wiadomo jak oni kombinują i można z tym
zawalczyć), natomiast obniżył podatki przedsiębiorcom własnym i podniósł znacząco
socjal, zwłaszcza prodemograficzny. W małym, zrujnowanym kraju poderwał ludzi z
marszu nie bojąc się hien mięzynarododwej finasjery. Jak zrobi to duża Polska,
pójdą tym tropem inne kraje Międzymorza tworząc razem synergię ekonomiczną
dającą potężny bodziec wzmacniający wszystkich także finansowo.
9. System podatkowy. CIT metodą Lafarqua powolutku
należy obniżać aż masa podatkowa przestanie się zwiększać, boć ona tylko winna
być celem Państwa a nie stawki wydumane z głowy urzędnika.
Podatek VAT omówiliśmy. Podatek dochodowy od osób
fizycznych winien mieć pierwszy próg obniżony do poziomu francuskiego, bo to te
18% stanowią hamulec rozwoju gospodarki a nie składki ZUS, ktore mogłyby spaść
tylko wtedy, gdyby zastosowano racjonalny ich poziom względem przedsiębiorców,
co zostało omówione wcześniej.
Podatki dochodowe od przedsiębiorców na tzw.
działalności rejestrowanej w Urzędach a nie w sądach, tak samo jak podatki
dochodowe osób w spółkach winny podlegać mechanizmowi opisanemu jako bicz
podatkowy, oczywiście nie w takim drastycznym wymiarze. Niemniej nie powinny
być liczone inaczej, niż podatki dochodowe pracowników najemnych czy
pracujących na umowę o dzieło lub umowę zlecenie. Tylko nie liniowo, ale
progresywnie. Być może aż tak jak we Francji, gdzie spora ilość biednych nie
płaci podatku dochodowego w ogóle a następna stawka wynosi 5%. Odległości
finansowe między stawkami powinny być duże, bo wtedy będzie się opłacać więcej
pracować. Poziom procentowy bicza podatkowego winien być zwiększany wraz z
poziomem dochodu, ponieważ bogatszy ma większą możliwość inwestowania po
zaspokojeniu swych potrzeb osobistych.
Oczywiście należy dążyć do wymierzania podatków od
dochodów osobistych nie od pojedynczych osób a od gospodarstw domowych,
uwzględniając ich liczebność i strukturę, przy zachowywanie minimum socjalnego.
Jeszcze raz – ludzie bez forsy dławią gospodarkę i masę podatkową. Jeśli ktoś
tego nie rozumie jak nasz żont to znaczy, że ma skłonności sadystyczne
przesłaniające mu zdolnośc liczenia.
10. Przesyłanie pieniędzy do rajów podatkowych winno
być karane konfiskatą mienia oraz w razie dobrego stanu zdrowia delikwenta
także ciupą, pierdlem czy jak to kto nazwie a po wyjściu obrączka na nóżkę z
dżipiesem.
11. Zakaz sprzedawania spółek bez spłacenia przez
dotychczasowego wlaściciela wszystkich swych zobowiązań wobec instytucji i
pracowników oraz dostawców i innych kontrahentów. Upadłość jako jedyna forma
likwidacji.W tej chwili zagrabiona forsa tych wierzycieli wpada w czarną
dziurę.
12. Jeżeli obiekt handlowy lub przemysłowy ma jakiś
czas zwolnienia podatkowego a potem przejmuje go ktoś inny, to ten ktoś nie ma
już prawa do następnego zwolnienia. Tama dla walenia Polski przez markety.
13. Ostatnie media elektroniczne w polskich rękach
rządowych giną z braku forsy czyli radio i TVP. Premier wzywa do niepłacenia
abonamentu (nie było w historii świata premiera wzywającego do niepłacenia
podatków). Ci, co chcą płacić wzywani rozpaczliwymi apelami na ekranach, nie
wiedzą jak to zrobić. Dom wariatów. To już nie jest głupota. To świadoma
dywersja.
Wystarczy dopisywać te opłaty do rachunków za prąd czy
gaz i masa forsy wpłynie do tych mediów, które stanowią dobro narodowe. Będzie
je stać na ograniczenie wściekłych reklam a przynajmniej na ich ściszenie, bo
uszy od tego puchną, człek wpada w szał i rozbija się o ścianę.
Gospodarka traci wykwalifikoanego pracownika, bo
niewykwalifikowany raczej telewizji nie ogląda.
14. Komornicy w jasnej roli jako pracownicy sądu z
odpowiednim wykształceniem, pod kontrolą tegoż sądu. Marża taka, żeby dochód
takiego gagatka wynosił nie więcej niż dwie średnie krajowe. Zakaz pobierania
marży od pieniędzy państwowych zabranych np. szpitalowi.
15. Dekomercjalizacja usług publicznych.
Na początek służba zdrowia. Jak wprowadzano system
kapitałowy eksperci obliczyli, że ma być na zdrowie 11%. Smok Balceron
zmniejszył arbitralnie na 7%. Do dziś tych 11 nie ma. Ludzie płacą tylko
niewielką cząstkę skladki, bo reszta odliczana jest od podatku dochodowego.
Należy zrobić referendum. Czy chcesz płacić dodatkowo
2% skladki na zdrowie, bez odliczania tego od podatku? W zamian dostaniesz taki
a taki koszyk świadczeń bez żadnych limitów i w rozsądnym czasie. Wyposażenie medyczne
na ogół jest, tylko szalony system biurokratyczny gwałci bodaj najważniejszy
sektor życia publicznego. Trzeba go wyrzucić do kosza i stowrzyć o wiele
prostszy, motywacyjny dla lekarzy a nie jak teraz, antymotywacyjny. Co to
znaczy, że lekarz nie może przyjąć pacjenta, choć siedzi w pracy. Co to znaczy,
że skierowanie na badania uszczupla dochody lekarza kierującego?
Można tak długo i robią to wszyscy ale tylko na dole.
Ratujmy się!
Maruszeczko
W góry, w góry miły bracie!
Chodzi oczywiście o góry pieniędzy zasnute pelerynkami
niewidkami, na które spozieramy brodząc i błądząc bagnami. Tak samo jak w
poprzednim tekście na ten temat. A przecież chce sie na te góry wejść, aby kraj
nie dyndał pustą kasą.
16. Przywileje emerytalne.
Żont i jego akolici bez przerwy trąbią, aby znieść
„przywileje emerytalne”. Jednym tchem wymienia się różne zawody. Najbardziej
wkurzające jest stawianie obok siebie górników i policjantów. Mordercza praca
górnika nagradzana jest emeryturą po 25 latach. Natomiast policjant i wojskowy
dostaje ją po 15 latach. Czy ich praca jest ciężka? Na pewno lżejsza, niż wielu
zawodów, jakie wchodziły w skład grupy pozbawionej emerytur wcześniejszych, w
momencie sławetnej akcji przemianowywania ich na pomostowe (o wiele niższe),
którą to „reformą” chwali się żont bez przerwy.
Praca policjanta lub wojskowego jest niebezpieczną,
ale nie ciężką. (skądinąd różne prace „cywilne są i ciężkie i niebezpieczne).
Ale są oni funkcjonariuszami Państwa i z tego tytułu w razie śmierci lub
inwalidztwa poniesionego na służbie winni oni (lub ich rodziny dostawać bardzo
wysokie odszkodowania). Obecnie podniesiono im wiek emerytalny do 25 lat, ale w
stosunku tylko do tych, którzy wkraczają do zawodu od teraz. Żadna inna grupa
zawodowa nie ma takich super warunków po reformie wieku emerytalnego.
Ta łaskawość bierze się z okresu komunizmu, który
opierał swą rację stanu na przemocy. Obecnie jest jawną niesprawiedliwością
wobec innych. Funkcjonariusze (nie tylko policjanci i wojskowi, ale także np.
celnicy) winni podlegać pod powszechnie obowiązujący system. To jest kilkaset
tysięcy osób. Pieniądze zaoszczędzone w ten sposób winny pójść na powiększenie
stanu osobowego służb i ich lepsze wyposażenie oraz na podwyżki płac.
17. Co jakiś czas obiegają kraj denerwujące prognozy o
wprowadzeniu podatku katastralnego. W polskich warunkach społecznych
rozwiązanie takie sprowadziłoby mnóstwo ludzkich dramatów. Natomiast ogromne, potencjalne
źródło dochodów dla Państwa w postaci podatku od nieruchomości. Jest on lat
bardzo niski. Jego wysokość w moim, zamożnym mieście, wynosi dla jednorodzinnego
domu z działką prawie 700 m/2 i dwiema działalnościami gospodarczymi (co wpływa
bardzo wzrostowo na wymiar tego podatku) około 50 zł miesięcznie. Oczywiście
remonty obciążają właściciela, ale i tak wymiar tego podatku jest śmieszny. To
samo dotyczy dzierżawy wieczystej. Od 16 lat podatek od dzierżawy wieczystej
jaki opłacamy z sąsiadem od drogi dojazdowej do garaży wynosi stale 86 zł
rocznie łącznie. Do tego w przypadku działek budowlanych bez domów istnieje
taki bałagan prawny, że jedne gminy pobierają taki podatek i to dość spory a
inne wcale nie.
Piszę zatem o różnych rezerwach podatkowych. Jesteśmy
tak napompowani ideologią neoliberalną opartą na pojmowaniu świata wedle
Hobbsa, że podatki traktujemy jako zło immanentne i oceniamy rządy pod katem
czy je podnoszą czy obniżają uznając te drugie za lepsze. Tymczasem zawsze
trzeba się pytać, komu się podnosi lub obniża podatki, jak się to ma do
stratyfikacji dochodowej i motywacji do pracy a przede wszystkim, czy podatki
wracają w widoczny sposób do społeczeństwa i dokąd kierują się ich powracające
strumienie.
Czy istnieje równowaga pomiędzy motywacją dla
aktywności gospodarczej ludzi a redystrybucją na rzecz osób nie dających sobie
rady w życiu nie ze swej winy.
Jakoś Skandynawia ma bardzo wysokie podatki i nikt tam
nie na to nie narzeka. Rozmawiałem kiedyś z konserwatystą norweskim, który zastrzegał
się, że choć jest „niebieski” a nie „czerwony” to nie da nic złego powiedzieć
na swój socjalizm.
18. Bezrobocie - kwadratura koła.
Dlaczego przedłuża się wiek emerytalny a nie oddaje
się miejsc pracy osób starszych ludziom młodym? Proste. Emerytom trzeba płacić
świadczenie a ludziom młodym bezrobotnym właściwie nie. Trzeba 2 lata
przepracować na etacie, żeby dostać kuroniówkę. A i tak jest ona tylko przez
kilka miesięcy i to w głodowym wymiarze. Ponadto ludzie młodzi jak dostaną
pracę, zaraz będą chcieli rodzić może dziecko jakie i znowu trzeba coś na to
płacić. Nie, stanowczo lepiej trzymać starych w robocie do grobowej deski.
Znowu wąż zjada własny ogon, bo zamiast podatków od
rozwoju gospodarki ma autarkię z armią zniechęconych młodych.
Ludzie, którym przysługiwały emerytury wcześniejsze od
60 lat dla mężczyzn dostaną je teraz trochę lub trochę bardzo po 65 roku życia.
A przecież młodzi są predestynowani do prac cięższych właśnie.
Obliczyli ekonomiści, że wzrost PKB 4% to granica,
powyżej której bezrobocie spada a poniżej rośnie. Tymczasem, jak powiedział ktoś
przenikliwy, przekonanie, że PKB może rosnąć bez końca, mogą żywić tylko idioci
albo ekonomiści. Przecież to jest procent składany! Ziemia tego nie wytrzyma, a
do najbliższej planety o możliwie podobnych warunkach mamy jakieś 20 lat świetlnych.
Podobno od czasu doświadczenia z neutrino Amerykanie pracują nad szybkościami
ponad świetlnymi (Musi być tam jakiś Zweisztein albo nawet Dreisztein) ale
chwilunia – to trochu potrwa.
Skąd bierze się to magiczne 4%? Ano z rozwoju
technologicznego oraz wyciskania większego i dłuższego wysiłku mózgów i rąk
pracowników.
Skoro zatem nie możemy pędzić z tym wzrostem, to jak
znieść bezrobocie. Otóż materię mamy skończoną i dlatego mówimy o granicach
wytrzymałości Ziemi. Natomiast energia od czasu odkrycia znaczenia OZE jest
nieskończona. Nieograniczone konto u Pana Boga.! Wszechstronne i na masową choć
rozproszoną skalę pozyskiwanie tej energii da całą masę miejsc pracy. Gdy Tusk
i Lech Kaczyński w 2008 roku godzili się na pakiet klimatyczny, Tusk powiedział,
że to jest wielka szansa rozwojowa dla Polski. Jakoś potem o tym zapomniał i
teraz forsuje nowe kopalnie węgla brunatnego polując zwłaszcza na Gopło, którą
to kolebkę Państwa może szlag trafić przez kopalnie, tak jak szlag trafił
kolebkę Solidarności. Obecnie luminarze kłócą się o to, kto przed kilku laty
poddał nasz węgiel, zamiast myśleć jak ten węgiel zgazyfikować pod ziemią.
(Wszak już Buzek dawno temu pracował nad tym). Tymczasem ludność prywatna nie
pytając żadnych władz hurmem przechodzi na energię odnawialną właśnie.
Aby pobierać jak najmniej materii trzeba popierać
tworzenie miejsc pracy, gdzie właśnie taki mały pobór jest stosowany. Masażysta
potrzebuje tylko trochę olejków, bajkopisarz komputera i własnych myśli (a
komputer i tak ma do innych celów), jasnowidz nie potrzebuje niczego. W tę
niematerialną stronę zresztą usługi, jako najważniejszy już sektor gospodarki,
pomału zdążają także poprzez oszczędne wzornictwo.
Mentalność klasy rządzącej pozostaje jednak wciąż w
etosie komunistyczno-kapitalistycznego materializmu i na pobudzanie pracy
ludzkiej w tym kierunku nie ma ochoty. A tam, gdzie poziom życia jest dość
wysoki, ten nurt mógłby takie nowe miejsca pracy stwarzać.
Najważniejsze jest jednak coś innego. Otóż jeśli nie
ma pracy dla wszystkich, trzeba się ją podzielić. Czyli skracać czas pracy – w
tym kierunku podąża Francja. W okresie zbieracko-łowieckim ludzie pracowali po
5 godzin dziennie i bezrobocia nie było. Gdyby zlikwidować lukę popytową (o
czym było wcześniej) zmniejszenie czasu pracy nie spowodowałoby obniżenia płac.
Dla pracodawców też by to przyniosło korzyści. Zamiast 8 godzin pracy jednej
osoby pracowałyby np. dwie – jedna po drugiej – po godzin 6. Mniej zmęczone,
dłużej w sumie wykorzystujące potencjał przedsiębiorstwa.
Od lat 30-tych do 50-tych w USA było przedsiębiorstwo
(duże), które za zgodą pracowników obniżyło czas pracy do godzin 6. Płaca
została odpowiednio zmniejszona a mimo to ludzie byli bardzo zadowoleni mając
więcej czasu na życie rodzinne i osobiste. Dzisiaj, przy takim tempie wzrostu
wydajności, obniżać płacy nie trzebaby zwłaszcza gdy rezerwę mamy we
wnętrznościach raka bankowego. Mało tego, mamy zrodzoną w Belgii teorię
minimalnego dochodu gwarantowanego, który przysługiwałby każdemu tylko za to,
że żyje. Jeśli chce mieć więcej to niech pracuje a jak nie, to nie musi - i tak
jakoś na minimum socjalne starczy. Propagatorzy tej teorii udowadniają, że
takie rozdawnictwo jest nim tylko pozornie i naprawdę przynosi gospodarce
korzyść.
No tak – ale u nas zwłaszcza wobec młodych –
pracodawcy wolą stosować metodę ciut inną – niech taki szczeniak pracuje po 12
godzin dziennie. Jasne- w ten miech dmie też projekt elastycznego czasu pracy.
Wycisnąć jak cytrynę, ganiać do roboty jak psa na każde życzenie, ale nie dać
podzielić się pracą z innymi, którzy stoją przed bramą, choć dziś ich nie
widzimy, bo siedzą przed komputerami i wysyłają CV. Cofamy się przed rok 1918,
kiedy to rząd Moraczewskiego ogłosił 8 godzinny czas pracy. W naszej
Konstytucji jest coś takiego podobnego do minimalnego dochodu gwarantowanego.
Chodzi o opiekę zdrowotną, która przysługuje każdemu w równym stopniu. Każdemu
– a więc niezależnie czy jest ubezpieczony czy nie. Zauważył to Adam Sandauer.
19. Przetargi, konkursy ofert, korupcja.
Renta korupcyjna to zjawisko przede wszystkim wokół
dużych przetargów publicznych. Aby je ukrócić postanowiono, iż wygrywa
najniższa cena i koniec.
Straty wynikające ze złego lub przerwanego wykonywania
robót przez firmy dumpingowe poszły i idą w miliardy a także poszły nieraz w
niebyt lub w co najmniej w niezłe tarapaty firmy podwykonawcze. Wykonawca
oferujący najniższe ceny rekompensował sobie interes poprzez... niepłacenie
podwykonawcom.
Wcześniej był system punktowy, gdzie przyznawano
punkty za różne ważne cechy oferty i oferenta. Wydaje się, że to było bardziej
racjonalne pod warunkiem, że punktować będzie nie jedna osoba, ale kilka wedle
krzyżujących się dziedzin technicznych i ekonomicznych w danym przedsięwzięciu.
Finowie dodają do tego zasadę, że przed przystąpieniem do ocen wyklucza się
ofertę najniższą i najwyższą. Eliminuje się wtedy dumping i skraca ewentualną
wysokość korupcji. Bardzo sprytnie.
Wszystko można zamienić w fikcję, ale zapis, że
decyduje najniższa cena i nic ponadto, jest zapisem szalonym i coraz to widać,
jakie przynosi ogromne problemy i straty.
Niekiedy stosuje się zamiast przetargów konkursy
ofert. Nie są ogłaszane publicznie, tylko Zleceniodawca zwraca się do kogo chce
o podanie ceny.
Chodzi o to, żeby przy mniejszych zamówieniach skrócić
czas załatwiania takich umów. W tym przypadku nie ma problemu, aby
Zleceniodawca i „związany” z nim oferent ustalili kilku innych
„zaprzyjaźnionych” oferentów i sprawa załatwiona. Tak rodzi się zjawisko
kartelizacji rynku.
O wiele prościej i lepiej byłoby po prostu zezwolić
Zleceniodawcy wybrać sobie kogo chce i tyle. Rentę korupcyjną można wtedy
regulować ekonomicznie czyli wielkością przeznaczanych Zleceniodawcy środków na
różne cele.
20. Deregulacja.
Pojęcie to wprowadzone zostało jako jedno z naczelnych
w doktrynie neoliberalizmu. Miało stać się odtrutką na przebiurokratyzowanie
przepisami gospodarki, podcinające jej skrzydła. Pojęcie to stało się nośne,
atrakcyjne i budzące nadzieję.
Zapomniano jednak zapytać, czego ta deregulacja ma
dotyczyć - jakich płaszczyzn, sfer, jakich grup pracowniczych i w ogóle
społecznych i jakich dziedzin prawa.
Diabeł siedzi w szczegółach i to mocno.
Nie wchodząc w te skomplikowane, diabelskie szczegóły
i sztuczki, mamy tu dwa ważne i całkowicie rozbieżne byty deregulacji.
Jeden (pozytywny) to taki, gdzie dostosowuje się
przepisy, aby uczynić ludziom pracę i życie bardziej sprawnym prakseologicznie
i wyeliminować jawne nonsensy. Np. wreszcie przedsiębiorcy nie muszą płacić
VAT-u za faktury niezapłacone (chwała tym razem żontowi) Ponadto można stosować
dla danego celu regulację skuteczną i mniej obciążającą z kolei urzędnika a
zarazem obywatela. Tak jest w mym mieście z opłatą za śmieci. W 2600
mieszkaniach (miasto ma 40 tysięcy ludzi) nie zameldowany jest nikt i śmieci
wyrzucano z nich do wspólnych kubłów za darmo. Teraz opłata za śmieci jest
zależna od ilości zużytej wody i miasto bez trudu wie, ile właściciel lokalu ma
zapłacić a ten nie musi kombinować z meldunkiem, bo i tak spod bata nie ujdzie.
Z kolei przypadek idiotyzmu nie rozwiązanego. Rencista
prowadzący działalność gospodarczą płaci ZUS (dawniej nie płacił) prócz od
renty także od działalności. Państwo mu ten ZUS zwraca poprzez Fundusz
rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Kompletna paranoja.
Zupełnie inny przypadek to deregulacja dotycząca
ograniczeń praw pracownika, praw człowieka, obywatela, mieszkańca,
niepełnosprawnego, członka mniejszości itd.
Ta deregulacja to właśnie jądro deregulacji
neoliberalnej. W wielu aspektach degraduje ono rozmaite prawa w/wspomnianych
ludzkich kategorii i grup.
Z reguły dzieje się pod szantażem ekonomicznym. Przykładem
najświeższym jest próba wprowadzenia tzw. elastycznego czasu pracy w wymiarze
rocznym czyli pracodawca mógłby samodzielnie określać w danym tygodniu czy dniu
dowolną ilość godzin pracy pracownika oraz porę i koniec czy początek tego
czasu. Bo jak nie to wzrośnie bezrobocie – ryczy propaganda ze wszystkich tub.
Tymczasem na kontach przedsiębiorców leży sobie spokojnie 190 miliardów i bynajmniej
nikt z nich nie kwapi się do inwestowania. To co? Nie wytrzymają ludzkich
warunków pracy czy ludzkiego wymiaru płac?
Dzięki temu szantażowi wypychają tysiące młodych za
granicę, bo kto będzie chciał pracować za 1200 zł na rękę, podczas gdy w Anglii
dostanie od razu 8 jako zwykły robotnik?
A potem Rzeczpospolita nie ma podatków i odpowiedniego
potencjału gospodarczego.
21. Fiskus niszczy przedsiębiorstwa.
Istotnie. Jest wiele takich przypadków. Ogromne są z
tego straty.
Przyczyny? Myślę, że głównie mętne, niejednoznaczne
przepisy, pełne luk a nawet sprzeczności. Nadto ogromne! Co więcej, fiskus w
jednym mieście wojewódzkim a nawet powiatowym interpretuje jakiś przepis tak a
w innym inaczej. Na szczęście jest teraz „główny” NSA (przedtem była w tym zakresie
anarchia).
Wydaje się, że całe prawo finansowe trzebaby napisać
od nowa. Tego nie da się już ani uprościć ani ulepszyć ani ujednoznacznić ani
ani cokolwiek.
Po drugie nie może być tak, że Państwo patrzy
spokojnie jak umiera jakaś firma dająca miejsca pracy społecznie istotne w
danej okolicy w sensie ilości czy jakości. Jeśli nawet właściciel zalega z
daninami, to warto dać mu ponadnormatywny czas przy jednoczesnej bliższej
obserwacji, co się tam dzieje u niego. Przecież daje się ulgi podatkowe zagranicznym
podmiotom w na pewien okres.
Znam bardzo biedną gminę, gdzie powstał bardzo duży
zakład – przechowalnia warzyw. Przy pomocy UE. Pracuje tam sporo ludzi, którzy
wreszcie nie muszą dojeżdżać do pracy kilkadziesiąt km (gmina popegeerowska,
mało rolników). Na terenie przechowalni – tzn. w obrębie terenu do niej przynależnego
stosi piękny pojunkierski pałacyk, jakich wiele w tej okolicy – ten jest zrujnowany,
więc właściciele przechowalni zaczęli go remontować. Zamiast dostać medal od
konserwatora zabytków, fiskus doczepił się, że pieniądze idą na pałacyk a nie
na przechowalnię. Tymczasem raz za razem powstaje nowoczesna następna hala i
firma rozwija się. Szlus – szlaban, dochodzenie itp. Zrozpaczeni pracownicy
przywożą ciężarówkę marchwi pod Urząd i wysypują. Nic to.
I jeszcze jedno. Premię, za odzyskane podatki od
nieuczciwego podatnika pracownik fiskusa winien otrzymać dopiero po całkowitym
uprawomocnieniu się nakazu. Jeśli zaś wymierzył podatek niesłusznie, to po
całkowitym uprawomocnieniu się orzeczenia korzystnego dla podatnika, winien być
ukarany finansowo.
No i najważniejsze. Nie może być tak, że nakaz
podatkowy trzeba uregulować od razu a nie dopiero po uprawomocnieniu się trybu
odwoławczego.
To właśnie najbardziej niszczy uczciwy biznes.
22. Polskie jest lepsze.
Przed wojną na kopertach listowych przybijano
pieczątki „Kupuj polskie towary”. Zatem była świadomość, że nie jesteśmy tylko
konsumentami ale także wytwórcami i jak przestaniemy sprzedawać nasze wytwory,
to na konsumpcję nie będzie nas stać.
A jak jest dzisiaj. Od czasu do czasu można spotkać
przejaw takiej świadomości, także w reklamach, kiedy np. SKOK reklamuje się
jako czysto polski kapitał czy też personel w marketach zachęca do kupienia
polskich artykułów technicznych bo są lepszej jakości niż chińskie (innych w
zasadzie nie ma). Kiedy za komuny oglądałem na Targach Poznańskich polskie
towary eksportowe to oczy wychodziły mi na wierzch ze zdumienia, jakie to jest
super.
Wtedy a także przed wojną zdarzało się, że na polskie
produkty przybijano za granicą obce pieczątki i szło to dalej lub...wracało z
powrotem do nas, oczywiście po dużo większej cenie.
Promocja polskich towarów - intensywna i z sukcesem –
zachodzi obecnie na Zachodzie w obszarze żywności. Historia nasza jednak
poucza, że za długo nie można być tylko spichlerzem dla innych, trzeba nadążać
technologicznie.
Nie jest to możliwe, jeśli się przeznacza 0,65% na
naukę. Państwo winno wspierać finansowo prototypy powstające na uczelniach i w
ośrodkach badawczych, zanim dojrzeją na tyle, aby wsparł je biznes. Co chwilę
słyszymy o niesamowitych osiągnięciach polskiej mlodzieży na światowych
konkursach technicznych, matematycznych, informatycznych. Wspieranie prototypów
to droga do polskiej marki, której nie mamy. A to właśnie narodowa marka daje
znaczny przypływ dochodu dla kraju a każde dziecko wie, że poziom zysku jest
zawsze wyższy na towarze przetworzonym niż na surowcu.
23. Won ze słupami.
Co prawda Szymon Słupnik szczerze siedział na palu,
ale w naszej gospodarce stanowczo za dużo jest „słupów”. Są to osoby, które
prócz dowodu osobistego właściwie nie mają nic.
Wynajmują je typy spod ciemnej gwiazdy (także
obcokrajowcy ze wschodu,, dalekiego wschodu, bliskiego wschodu i południowego
wschodu). Taki słup rejestruje firmę, podpisuje pełnomocnictwo swemu
„patronowi”, który go wymyślił i dostaje jakąś tam pensję nie musząc
interesować się niczym.
Jak ma szczęście to przez jakiś czas będzie brał kasę
a potem jego opiekun zniknie i firmę można będzie zamknąć. Gorzej jeśli opiekun
zniknie i okaże się, że firma słupa ma zaległości w podatkach, jest dłużnikiem
ściganym przez KRD, zajmowała się na boku handlem marychą a opiekuna poszukuje
Interpol. Wtedy słup ma przechlapane. Najgorzej, jeśli opiekun zniknie a słupa
znajdzie się w basenie portowym bez głowy (to taki regionalny obyczaj Rosjan
podczas "wycieczek” zagranicznych biznesowych.
Myślę, że jak ktoś zakłada działalność to jednak trza
na niego spojrzeć trochę czułym okiem . Wspomniana Komunalna Kasa Oszczędności
przy udzieleniu kredytu na pewno by wiedziała, że on jest golec a nie
biznesman.
Resztę winny załatwiać tajne służby ochrony Państwa,
których jest multum, ale jakoś nie słychać, prócz jednostkowych, sporych
sukcesów, aby eliminowano krok za krokiem zjawiska niezbyt efektowne jednostkowo,
ale rozproszone i istniejące w sposób ciągły. Informowanie o takich sukcesach
miałoby na pewno efekt odstraszający. Jak wiadomo, nie wysokość kary odstrasza,
ale wysokie prawdopodobieństwo, że się ją otrzyma.
Maruszeczko