piątek, 2 sierpnia 2013

Peleryna niewidka

Amerykanie i Japończycy testują peleryny niewidki. Jak się taką coś lub kogoś przykryje lub zakryje, to ta pelerynka zakrzywia światło dobiegające do niej tak, że owo światło omija z dwu stron obiekt lekkim łukiem i ląduje sobie na obiekcie następnym, któren dajmy na to, takiej pelerynki nie używa. W rezultacie obserwator widzi obiekt następny a tego pierwszego nie.
Niebawem zobaczymy więc na deptakach np. same nogi dziewcząt, jeśli one uważają je za ładne a resztę tych pań nie. Mogą też chadzać sobie same głowy wysokich panów, iżby górowali wyraźniej nad innymi.
Samochody przekraczające szybkość będą niewidzialne nie tylko dla radarów, jak obecnie dzięki CB lub innym gadżetom, ale niewidzialne także dla oczu policji, tak samo jak bolid Jamesa Bonda.
Identycznie jest obecnie z pieniędzmi dla naszego biednego oczeń Państwa.
Leżą one na środku stołu w blasku świateł, ale luminarze jakoś ich nie zauważają, zapewne z powodu oślepienia przez owo światło.
W związku z tym serwują nam w tym zakresie jakiś bełkotliwy szum informacyjny nie na temat.
A teraz wymienimy po kolei łańcuch gór pieniędzy do wzięcia dla Państwa, które mogłoby być bogate, gdyby nie było tak durne albo przeżarte lobbingiem i radochą znęcania się nad obywatelami.
1. Wszyscy pracownicy najemni a także pracujący na umowę zlecenie płacą skladki ZUS-u wedle określonych stawek procentowych a biznes narzeka, że strasznie to jego obciąża, mimo,że połowę tych składek płaci pracownik.
Tymczasem 98% pracodawców płaci składki niewiele przewyższające poziom, jaki odlicza się od płacy minimalnej. Dla Kulczyka to jest mniej niż mikron a dla szewca lub nawet jednoosobowego wydawcy to jest stawka, ktora go zarzyna. Dlaczego pracodawcy oraz działający gospodarczo indywidualnie nie płacą wedle stawek ogólnie obowiazujących w stosunku do PIT? Zabawne, prawda? Państwo miałoby górę forsy a mali przedsiębiorcy przestaliby zdychać.
No i nie trzebaby dręczyć ludzi pracą na starość ponad siły a wnuczkom zabierać babci.
2. Kioskarz, cieć na placu parkingowym, taksówkarz itp. mają kasy fiskalne.
Ale lekarze, adwokaci i inne wolne zawody mające prywatne praktyki już nie.
Taki cieć zarabia jakieś 600 zł na rękę i oczywiście musi pracować także w nocy, bo przecież żaden pracodawca o zdrowych zmysłach nie przejmuje się kodeksem pracy. A dlaczego? No bo dzięki kasie fiskalnej jego szef ma mniejszy dochód i nie może mu zapłacić więcej, gdyżby mu zabrakło na nowego dżipa.
Taki lekarz natomiast zarabia nawet 600 zł netto za godzinę. Netto, bo kasy fiskalnej nie ma.
3. Ogromna ilość transakcji odbywa się bez faktur VAT, choć powinny one być wystawiane. Dlaczego? Otóż pierwsza stawka podatkowa wynosi w naszym oślepłym kraju aż 18%. Bez sensu. Stawka VAT natomiast na ogół aż 23%. Też bez sensu. W związku z tym obie strony transakcji mają potężny bodziec do tego, żeby sprzedać i zapłacić bez faktury. PKB jest w istocie znacznie wyższy, niż się podaje, ale Państwo z tego nie ma nic i w ślad za tym zwykli obywatele, którzy kupują tylko chleb, bułki, tenisówki i czasem odkurzacz, gdyż owo Państwo nie ma nic na tzw. spożycie zbiorowe.
Gdyby pierwsza stawka podatkowa wynosiła podobnie do krajów cywilizowanych jakieś 5 do najwyżej 10% a VAT 8%, wtedy skłonność do transakcji legalnych byłaby większa. Pod warunkiem wszakże, że aparat skarbowy nie zajmowałby się badaniem ilości przecinków na drukach oraz ściganiem opóźnień wpłat za wynajem kawalerek, ale rzadko, punktowo, na sposób amerykański, także poprzez prowokacje, sprawdzałby biznesmenów w pełnym tego słowa znaczeniu. I tak jak w USA w razie złapania, zakopywałby delikwenta do kopca mrówek i oblewał miodem.
To się nazywa metoda kija i marchewki. Zna ją każdy pijaczek spod budki z piwem. Ale nasze żonty nie.
4. To samo dotyczy tzw. bicza podatkowego. Tak wyciągnęła się z biedy kiedyś Szwecja. Jak inwestujesz (naprawdę a nie wirtualnie) i stwarzasz miejsca pracy, jesteś wolny jak ptaszek i jeszcze wybierzemy Cię kiedyś na burmistrza. Jak nie inwestujesz, to zabierzemy Ci 90% a jak się nie podoba, to leć do ciepłych krajów, skoro i tak nie mamy z Ciebie żadnej pociechy. Przecież za swą wielką forsę i tak kupujesz luksusowe towary zagraniczne i stwarzasz miejsca pracy tamże. U nas, dzięki podlizaniu się pięknej Zyty wielkiemu biznesowi i zniesieniu górnej stawki podatkowej, zapanował mechanizm odwrotny a Państwo straciło jakieś 8 miliardów. Pobożne zaklęcia PiS, że to napędziło rynek wewnętrzny, są po prostu tłumieniem wyrzutów sumienia tej patriotycznej przecież partii.
5. Skoro już jesteśmy przy pięknej Zycie (w której do dziś kocha się na zabój Jarkacz widząc ją na powrót u steru gospodarki i dlatego odrzuca zaloty Szczypińskiej) to mamy tu następną wysypaną górę pieniędzy, którą porwała burza piaskowa. Jesteśmy europejskim ewenementem, gdzie w pierwszej grupie pokrewieństwa nie ma żadnego podatku spadkowego oraz od darowizn b e z w z g l ę d u n a j e g o w a r t o ś ć. Dzięki temu w czasie rządów patriotycznej partii PiS gigantyczne fortuny czerwonej burżuazji zdobyte w sposób wiadomy, przepłynęły bezboleśnie do jej progenitury oraz inych krewnych w pierwszej grupie i ślad po tych fortunach zaginął na zawsze.
Podatek od spadków i darowizn powinien być darowany w pierwszej grupie tylko do pewnej wysokości – jak najbardziej sporej (np. 2-3 milionów), ale nie w nieskończoność!!
5. Skierowanie strumienia luki popytowej zamiast do banków – do ludności i przedsiębiorstw. Luka popytowa to różnica pomiędzy ilością towarów i usług a potencjałem ludności i firm. Jest ona bardzo duża, albowiem na niej pożywiają się hieny bankowe i inne pożyczkowe, drenujące nas na dziesiątki miliardów złotych rocznie lichwą i stwarzaniem sztucznego pieniądza (o tym nie teraz).
Wiktor Orban podniósł płacę minimalną o 100% i w ślad za tym podnieść się musiały i wyższe. Biedniejszi ludzie zaczęli kupować towary węgierskie i gospodarka ruszyła z miejsca rodząc także nowe zatrudnienie.
U nas panuje folozofia odwrotna – propaganda na usługach chciwej burżuazji głosi, że płace należy cały czas obniżać a w żadnym razie ich nie podnosić, bo wtedy zacznie rosnąć bezrobocie. Najlepiej byłoby nie płacić w ogóle a wtedy
Bezrobocie by znikło. Ludzie pracowali by z nudów albo za miskę ryżu.
Filozofia ekonomiczna węża, który zjada własny ogon.
Oczywiście ten zwiększony strumień pieniędzy nie likwiduje potrzeby zaciągnięcia kredytu na mieszkanie, samochód, rozwój firmy itp. W II RP kredytów takich udzielały Komunalne Kasy Oszczędności i ich odpowiedniki na wsi (które u nas już jakby są). Kasy te doskonale znały warunki ekonomiczne swego regionu, reputację starającego się o kredyt i jego uwarunkowania. Dlatego mogły udzielać tych kredytów mądrze. Zyski z procentów przeznaczane były na rozwój regionu, zaś płace kierownictwa banku były jak w każdym państwowym przedsiębiorstwie a nie niebotyczne jak teraz u nas. Płace zaś szeregowego personelu były zaś pozwalające na godne życie a nie głodowe jak teraz. Tak powinna wyglądać repolonizacja banków, jak powiada słusznie Prezes. Przez tydzień pobytu w Rzymie widziałem tylko jeden bank zagraniczny (francuski) za to często napis „banco regionale”. To samo na włoskiej prowincji. Połowa gospodarki niemieckiej finansowana jest w taki sposób. Teraz!!
Jak to przeprowadzić, wie jeden starszy facet. Nazywa się Stefan Bratkowski.
Proszę nie kręcić nochalem. Jasiński też był kiedyś w PZPR a potem ministrem skarbu w PiS. O ile wiem, zatrzymał łupieżczą prywatyzację.
6. Podatek Tobina od transakcji kapitałowych. Po wielu latach od pomysłu tego laureata Nobla wreszcie Europa przyciśnięta kryzysem bierze tę ideę na warsztat. 95% obrotu finansowego na świecie to właśnie ten obrót nie stwarzający żadnych dóbr. Nawet 1% od tego zapobiegłoby głodowi i brakowi wody na świecie. To jest taka skala! Tym bardziej podniósłby ten podatek nasz kraj z kolan finansowych.
7. Całkowita likwidacja raka zwanego dla żartu OFE. Od początku każdy, kto miał odrobinę oleju w głowie, wiedział, że to jest nonsens i grabież naszego Państwa. Dlatego sykofant burżuazji zagranicznej czyli smok Balceron tak zażarcie go broni. Na Węgrzech tego oszustwa już nie ma, tak samo jak w reszcie Europy, gdzie nigdy nie było z wyjątkiem Szwecji a i to tam tylko w drobnym zakresie.
Żeby uzmysłowić sobie idiotyzm tego sytemu, wyobraźmy sobie, że ludzie oszczędzają w OFE, które osiąga oszamiałające wyniki dzięki grze na giełdzie przy stałej hossie przez 30 lat oraz na funduszach inwestycyjnych bez kryzysu też przez 30 lat a także przy ograbianiu Polski z pieniędzy poprzez wykup obligacji, co robi cały czas na potęgę a także zmuszając ZUS do zaciągania kredytów komercyjnych jak jest teraz.
I ci ludzie dochodzą do wieku emerytalnego. Tymczasem w międzyczasie nie urodził się nikt i nie ma żadnych nowych pracowników. Cóż... ci dostatni emeryci mogą swoją forsę spalić w ognisku. Nic nie jest warta.
A teraz sytuacja mniej graniczna. Za plecami tych dostatnich emerytów mamy mimo 30 letnich rządów PO jednak jakieś 2 miliony pracowników.
Co się dzieje z forsą tych emerytów? Podlega ogromnej inflacji.
Jaka jest prawda ukryta za tymi przykładami. Otóż nigdy nie było inaczej i nigdy nie będzie, jak tak, że pracujący utrzymują niepracujących (starców i dzieci). Poprzez instytucje, bezpośrednio w swych domach lub poprzez jedno i drugie. Starcy mogą mieć emerytury a dzieci stypendia, ale w ostatecznym rachunku obie te grupy plus pracujący muszą się podzielić dobrami i usługami wytworzonymi przez siebie. Pieniądz jest tylko znakiem towaru lub usługi i niczym więcej. System repartycyjny czyli taki, gdzie pracujący utrzymują poprzez ZUS niepracujących a także płacą na dzieci poprzez sąd alimenty na przykład, jest systemem nie tylko jedynym logicznym ale także takim, który daje Państwu możliwość zastosowania sprawiedliwych regulacji. Jeżeli taki neoliberał jak Gwiazdowski z Instytutu Smitha w Gdańsku powiada, że na emeryturze mamy równe żołądki, to znaczy że nadszedł czas zerwania z oczu pajęczyny tej zabójczej ideologii. Na przykład należy natychmiast zatrzymać procentową waloryzację emerytur i rent a nawet przez jakiś czas prowadzić ją degresywnie, ponieważ procentowa niesamowicie rozwarstwiała stale naszych nestorów budząc skrajne poczucie niesprawiedliwości i zniechęcenie do pracy.
Stop. To nie jest tekst o sprawiedliwości, ale o górach forsy. A zatem OFE won do piekła. A Balcerona do pudła a potem wypuścić za kaucją 4 miliardów dolarów oraz 20 miliardów Euro. Reszta w innych walutach. Jego kumple bez trudu znajdą taki szmal.
8. Orban opodatkował zagraniczny wielki kapitał uchylający się sprytnie od podatków (w sumie wiadomo jak oni kombinują i można z tym zawalczyć), natomiast obniżył podatki przedsiębiorcom własnym i podniósł znacząco socjal, zwłaszcza prodemograficzny. W małym, zrujnowanym kraju poderwał ludzi z marszu nie bojąc się hien mięzynarododwej finasjery. Jak zrobi to duża Polska, pójdą tym tropem inne kraje Międzymorza tworząc razem synergię ekonomiczną dającą potężny bodziec wzmacniający wszystkich także finansowo.
9. System podatkowy. CIT metodą Lafarqua powolutku należy obniżać aż masa podatkowa przestanie się zwiększać, boć ona tylko winna być celem Państwa a nie stawki wydumane z głowy urzędnika.
Podatek VAT omówiliśmy. Podatek dochodowy od osób fizycznych winien mieć pierwszy próg obniżony do poziomu francuskiego, bo to te 18% stanowią hamulec rozwoju gospodarki a nie składki ZUS, ktore mogłyby spaść tylko wtedy, gdyby zastosowano racjonalny ich poziom względem przedsiębiorców, co zostało omówione wcześniej.
Podatki dochodowe od przedsiębiorców na tzw. działalności rejestrowanej w Urzędach a nie w sądach, tak samo jak podatki dochodowe osób w spółkach winny podlegać mechanizmowi opisanemu jako bicz podatkowy, oczywiście nie w takim drastycznym wymiarze. Niemniej nie powinny być liczone inaczej, niż podatki dochodowe pracowników najemnych czy pracujących na umowę o dzieło lub umowę zlecenie. Tylko nie liniowo, ale progresywnie. Być może aż tak jak we Francji, gdzie spora ilość biednych nie płaci podatku dochodowego w ogóle a następna stawka wynosi 5%. Odległości finansowe między stawkami powinny być duże, bo wtedy będzie się opłacać więcej pracować. Poziom procentowy bicza podatkowego winien być zwiększany wraz z poziomem dochodu, ponieważ bogatszy ma większą możliwość inwestowania po zaspokojeniu swych potrzeb osobistych.
Oczywiście należy dążyć do wymierzania podatków od dochodów osobistych nie od pojedynczych osób a od gospodarstw domowych, uwzględniając ich liczebność i strukturę, przy zachowywanie minimum socjalnego. Jeszcze raz – ludzie bez forsy dławią gospodarkę i masę podatkową. Jeśli ktoś tego nie rozumie jak nasz żont to znaczy, że ma skłonności sadystyczne przesłaniające mu zdolnośc liczenia.
10. Przesyłanie pieniędzy do rajów podatkowych winno być karane konfiskatą mienia oraz w razie dobrego stanu zdrowia delikwenta także ciupą, pierdlem czy jak to kto nazwie a po wyjściu obrączka na nóżkę z dżipiesem.
11. Zakaz sprzedawania spółek bez spłacenia przez dotychczasowego wlaściciela wszystkich swych zobowiązań wobec instytucji i pracowników oraz dostawców i innych kontrahentów. Upadłość jako jedyna forma likwidacji.W tej chwili zagrabiona forsa tych wierzycieli wpada w czarną dziurę.
12. Jeżeli obiekt handlowy lub przemysłowy ma jakiś czas zwolnienia podatkowego a potem przejmuje go ktoś inny, to ten ktoś nie ma już prawa do następnego zwolnienia. Tama dla walenia Polski przez markety.
13. Ostatnie media elektroniczne w polskich rękach rządowych giną z braku forsy czyli radio i TVP. Premier wzywa do niepłacenia abonamentu (nie było w historii świata premiera wzywającego do niepłacenia podatków). Ci, co chcą płacić wzywani rozpaczliwymi apelami na ekranach, nie wiedzą jak to zrobić. Dom wariatów. To już nie jest głupota. To świadoma dywersja.
Wystarczy dopisywać te opłaty do rachunków za prąd czy gaz i masa forsy wpłynie do tych mediów, które stanowią dobro narodowe. Będzie je stać na ograniczenie wściekłych reklam a przynajmniej na ich ściszenie, bo uszy od tego puchną, człek wpada w szał i rozbija się o ścianę.
Gospodarka traci wykwalifikoanego pracownika, bo niewykwalifikowany raczej telewizji nie ogląda.
14. Komornicy w jasnej roli jako pracownicy sądu z odpowiednim wykształceniem, pod kontrolą tegoż sądu. Marża taka, żeby dochód takiego gagatka wynosił nie więcej niż dwie średnie krajowe. Zakaz pobierania marży od pieniędzy państwowych zabranych np. szpitalowi.
15. Dekomercjalizacja usług publicznych.
Na początek służba zdrowia. Jak wprowadzano system kapitałowy eksperci obliczyli, że ma być na zdrowie 11%. Smok Balceron zmniejszył arbitralnie na 7%. Do dziś tych 11 nie ma. Ludzie płacą tylko niewielką cząstkę skladki, bo reszta odliczana jest od podatku dochodowego.
Należy zrobić referendum. Czy chcesz płacić dodatkowo 2% skladki na zdrowie, bez odliczania tego od podatku? W zamian dostaniesz taki a taki koszyk świadczeń bez żadnych limitów i w rozsądnym czasie. Wyposażenie medyczne na ogół jest, tylko szalony system biurokratyczny gwałci bodaj najważniejszy sektor życia publicznego. Trzeba go wyrzucić do kosza i stowrzyć o wiele prostszy, motywacyjny dla lekarzy a nie jak teraz, antymotywacyjny. Co to znaczy, że lekarz nie może przyjąć pacjenta, choć siedzi w pracy. Co to znaczy, że skierowanie na badania uszczupla dochody lekarza kierującego?
Można tak długo i robią to wszyscy ale tylko na dole.
Ratujmy się!
Maruszeczko



 W góry, w góry miły bracie!


Chodzi oczywiście o góry pieniędzy zasnute pelerynkami niewidkami, na które spozieramy brodząc i błądząc bagnami. Tak samo jak w poprzednim tekście na ten temat. A przecież chce sie na te góry wejść, aby kraj nie dyndał pustą kasą.
16. Przywileje emerytalne.
Żont i jego akolici bez przerwy trąbią, aby znieść „przywileje emerytalne”. Jednym tchem wymienia się różne zawody. Najbardziej wkurzające jest stawianie obok siebie górników i policjantów. Mordercza praca górnika nagradzana jest emeryturą po 25 latach. Natomiast policjant i wojskowy dostaje ją po 15 latach. Czy ich praca jest ciężka? Na pewno lżejsza, niż wielu zawodów, jakie wchodziły w skład grupy pozbawionej emerytur wcześniejszych, w momencie sławetnej akcji przemianowywania ich na pomostowe (o wiele niższe), którą to „reformą” chwali się żont bez przerwy.
Praca policjanta lub wojskowego jest niebezpieczną, ale nie ciężką. (skądinąd różne prace „cywilne są i ciężkie i niebezpieczne). Ale są oni funkcjonariuszami Państwa i z tego tytułu w razie śmierci lub inwalidztwa poniesionego na służbie winni oni (lub ich rodziny dostawać bardzo wysokie odszkodowania). Obecnie podniesiono im wiek emerytalny do 25 lat, ale w stosunku tylko do tych, którzy wkraczają do zawodu od teraz. Żadna inna grupa zawodowa nie ma takich super warunków po reformie wieku emerytalnego.
Ta łaskawość bierze się z okresu komunizmu, który opierał swą rację stanu na przemocy. Obecnie jest jawną niesprawiedliwością wobec innych. Funkcjonariusze (nie tylko policjanci i wojskowi, ale także np. celnicy) winni podlegać pod powszechnie obowiązujący system. To jest kilkaset tysięcy osób. Pieniądze zaoszczędzone w ten sposób winny pójść na powiększenie stanu osobowego służb i ich lepsze wyposażenie oraz na podwyżki płac.
17. Co jakiś czas obiegają kraj denerwujące prognozy o wprowadzeniu podatku katastralnego. W polskich warunkach społecznych rozwiązanie takie sprowadziłoby mnóstwo ludzkich dramatów. Natomiast ogromne, potencjalne źródło dochodów dla Państwa w postaci podatku od nieruchomości. Jest on lat bardzo niski. Jego wysokość w moim, zamożnym mieście, wynosi dla jednorodzinnego domu z działką prawie 700 m/2 i dwiema działalnościami gospodarczymi (co wpływa bardzo wzrostowo na wymiar tego podatku) około 50 zł miesięcznie. Oczywiście remonty obciążają właściciela, ale i tak wymiar tego podatku jest śmieszny. To samo dotyczy dzierżawy wieczystej. Od 16 lat podatek od dzierżawy wieczystej jaki opłacamy z sąsiadem od drogi dojazdowej do garaży wynosi stale 86 zł rocznie łącznie. Do tego w przypadku działek budowlanych bez domów istnieje taki bałagan prawny, że jedne gminy pobierają taki podatek i to dość spory a inne wcale nie.
Piszę zatem o różnych rezerwach podatkowych. Jesteśmy tak napompowani ideologią neoliberalną opartą na pojmowaniu świata wedle Hobbsa, że podatki traktujemy jako zło immanentne i oceniamy rządy pod katem czy je podnoszą czy obniżają uznając te drugie za lepsze. Tymczasem zawsze trzeba się pytać, komu się podnosi lub obniża podatki, jak się to ma do stratyfikacji dochodowej i motywacji do pracy a przede wszystkim, czy podatki wracają w widoczny sposób do społeczeństwa i dokąd kierują się ich powracające strumienie.
Czy istnieje równowaga pomiędzy motywacją dla aktywności gospodarczej ludzi a redystrybucją na rzecz osób nie dających sobie rady w życiu nie ze swej winy.
Jakoś Skandynawia ma bardzo wysokie podatki i nikt tam nie na to nie narzeka. Rozmawiałem kiedyś z konserwatystą norweskim, który zastrzegał się, że choć jest „niebieski” a nie „czerwony” to nie da nic złego powiedzieć na swój socjalizm.
18. Bezrobocie - kwadratura koła.
Dlaczego przedłuża się wiek emerytalny a nie oddaje się miejsc pracy osób starszych ludziom młodym? Proste. Emerytom trzeba płacić świadczenie a ludziom młodym bezrobotnym właściwie nie. Trzeba 2 lata przepracować na etacie, żeby dostać kuroniówkę. A i tak jest ona tylko przez kilka miesięcy i to w głodowym wymiarze. Ponadto ludzie młodzi jak dostaną pracę, zaraz będą chcieli rodzić może dziecko jakie i znowu trzeba coś na to płacić. Nie, stanowczo lepiej trzymać starych w robocie do grobowej deski.
Znowu wąż zjada własny ogon, bo zamiast podatków od rozwoju gospodarki ma autarkię z armią zniechęconych młodych.
Ludzie, którym przysługiwały emerytury wcześniejsze od 60 lat dla mężczyzn dostaną je teraz trochę lub trochę bardzo po 65 roku życia. A przecież młodzi są predestynowani do prac cięższych właśnie.
Obliczyli ekonomiści, że wzrost PKB 4% to granica, powyżej której bezrobocie spada a poniżej rośnie. Tymczasem, jak powiedział ktoś przenikliwy, przekonanie, że PKB może rosnąć bez końca, mogą żywić tylko idioci albo ekonomiści. Przecież to jest procent składany! Ziemia tego nie wytrzyma, a do najbliższej planety o możliwie podobnych warunkach mamy jakieś 20 lat świetlnych. Podobno od czasu doświadczenia z neutrino Amerykanie pracują nad szybkościami ponad świetlnymi (Musi być tam jakiś Zweisztein albo nawet Dreisztein) ale chwilunia – to trochu potrwa.
Skąd bierze się to magiczne 4%? Ano z rozwoju technologicznego oraz wyciskania większego i dłuższego wysiłku mózgów i rąk pracowników.
Skoro zatem nie możemy pędzić z tym wzrostem, to jak znieść bezrobocie. Otóż materię mamy skończoną i dlatego mówimy o granicach wytrzymałości Ziemi. Natomiast energia od czasu odkrycia znaczenia OZE jest nieskończona. Nieograniczone konto u Pana Boga.! Wszechstronne i na masową choć rozproszoną skalę pozyskiwanie tej energii da całą masę miejsc pracy. Gdy Tusk i Lech Kaczyński w 2008 roku godzili się na pakiet klimatyczny, Tusk powiedział, że to jest wielka szansa rozwojowa dla Polski. Jakoś potem o tym zapomniał i teraz forsuje nowe kopalnie węgla brunatnego polując zwłaszcza na Gopło, którą to kolebkę Państwa może szlag trafić przez kopalnie, tak jak szlag trafił kolebkę Solidarności. Obecnie luminarze kłócą się o to, kto przed kilku laty poddał nasz węgiel, zamiast myśleć jak ten węgiel zgazyfikować pod ziemią. (Wszak już Buzek dawno temu pracował nad tym). Tymczasem ludność prywatna nie pytając żadnych władz hurmem przechodzi na energię odnawialną właśnie.
Aby pobierać jak najmniej materii trzeba popierać tworzenie miejsc pracy, gdzie właśnie taki mały pobór jest stosowany. Masażysta potrzebuje tylko trochę olejków, bajkopisarz komputera i własnych myśli (a komputer i tak ma do innych celów), jasnowidz nie potrzebuje niczego. W tę niematerialną stronę zresztą usługi, jako najważniejszy już sektor gospodarki, pomału zdążają także poprzez oszczędne wzornictwo.
Mentalność klasy rządzącej pozostaje jednak wciąż w etosie komunistyczno-kapitalistycznego materializmu i na pobudzanie pracy ludzkiej w tym kierunku nie ma ochoty. A tam, gdzie poziom życia jest dość wysoki, ten nurt mógłby takie nowe miejsca pracy stwarzać.
Najważniejsze jest jednak coś innego. Otóż jeśli nie ma pracy dla wszystkich, trzeba się ją podzielić. Czyli skracać czas pracy – w tym kierunku podąża Francja. W okresie zbieracko-łowieckim ludzie pracowali po 5 godzin dziennie i bezrobocia nie było. Gdyby zlikwidować lukę popytową (o czym było wcześniej) zmniejszenie czasu pracy nie spowodowałoby obniżenia płac. Dla pracodawców też by to przyniosło korzyści. Zamiast 8 godzin pracy jednej osoby pracowałyby np. dwie – jedna po drugiej – po godzin 6. Mniej zmęczone, dłużej w sumie wykorzystujące potencjał przedsiębiorstwa.
Od lat 30-tych do 50-tych w USA było przedsiębiorstwo (duże), które za zgodą pracowników obniżyło czas pracy do godzin 6. Płaca została odpowiednio zmniejszona a mimo to ludzie byli bardzo zadowoleni mając więcej czasu na życie rodzinne i osobiste. Dzisiaj, przy takim tempie wzrostu wydajności, obniżać płacy nie trzebaby zwłaszcza gdy rezerwę mamy we wnętrznościach raka bankowego. Mało tego, mamy zrodzoną w Belgii teorię minimalnego dochodu gwarantowanego, który przysługiwałby każdemu tylko za to, że żyje. Jeśli chce mieć więcej to niech pracuje a jak nie, to nie musi - i tak jakoś na minimum socjalne starczy. Propagatorzy tej teorii udowadniają, że takie rozdawnictwo jest nim tylko pozornie i naprawdę przynosi gospodarce korzyść.
No tak – ale u nas zwłaszcza wobec młodych – pracodawcy wolą stosować metodę ciut inną – niech taki szczeniak pracuje po 12 godzin dziennie. Jasne- w ten miech dmie też projekt elastycznego czasu pracy. Wycisnąć jak cytrynę, ganiać do roboty jak psa na każde życzenie, ale nie dać podzielić się pracą z innymi, którzy stoją przed bramą, choć dziś ich nie widzimy, bo siedzą przed komputerami i wysyłają CV. Cofamy się przed rok 1918, kiedy to rząd Moraczewskiego ogłosił 8 godzinny czas pracy. W naszej Konstytucji jest coś takiego podobnego do minimalnego dochodu gwarantowanego. Chodzi o opiekę zdrowotną, która przysługuje każdemu w równym stopniu. Każdemu – a więc niezależnie czy jest ubezpieczony czy nie. Zauważył to Adam Sandauer.
19. Przetargi, konkursy ofert, korupcja.
Renta korupcyjna to zjawisko przede wszystkim wokół dużych przetargów publicznych. Aby je ukrócić postanowiono, iż wygrywa najniższa cena i koniec.
Straty wynikające ze złego lub przerwanego wykonywania robót przez firmy dumpingowe poszły i idą w miliardy a także poszły nieraz w niebyt lub w co najmniej w niezłe tarapaty firmy podwykonawcze. Wykonawca oferujący najniższe ceny rekompensował sobie interes poprzez... niepłacenie podwykonawcom.
Wcześniej był system punktowy, gdzie przyznawano punkty za różne ważne cechy oferty i oferenta. Wydaje się, że to było bardziej racjonalne pod warunkiem, że punktować będzie nie jedna osoba, ale kilka wedle krzyżujących się dziedzin technicznych i ekonomicznych w danym przedsięwzięciu. Finowie dodają do tego zasadę, że przed przystąpieniem do ocen wyklucza się ofertę najniższą i najwyższą. Eliminuje się wtedy dumping i skraca ewentualną wysokość korupcji. Bardzo sprytnie.
Wszystko można zamienić w fikcję, ale zapis, że decyduje najniższa cena i nic ponadto, jest zapisem szalonym i coraz to widać, jakie przynosi ogromne problemy i straty.
Niekiedy stosuje się zamiast przetargów konkursy ofert. Nie są ogłaszane publicznie, tylko Zleceniodawca zwraca się do kogo chce o podanie ceny.
Chodzi o to, żeby przy mniejszych zamówieniach skrócić czas załatwiania takich umów. W tym przypadku nie ma problemu, aby Zleceniodawca i „związany” z nim oferent ustalili kilku innych „zaprzyjaźnionych” oferentów i sprawa załatwiona. Tak rodzi się zjawisko kartelizacji rynku.
O wiele prościej i lepiej byłoby po prostu zezwolić Zleceniodawcy wybrać sobie kogo chce i tyle. Rentę korupcyjną można wtedy regulować ekonomicznie czyli wielkością przeznaczanych Zleceniodawcy środków na różne cele.
20. Deregulacja.
Pojęcie to wprowadzone zostało jako jedno z naczelnych w doktrynie neoliberalizmu. Miało stać się odtrutką na przebiurokratyzowanie przepisami gospodarki, podcinające jej skrzydła. Pojęcie to stało się nośne, atrakcyjne i budzące nadzieję.
Zapomniano jednak zapytać, czego ta deregulacja ma dotyczyć - jakich płaszczyzn, sfer, jakich grup pracowniczych i w ogóle społecznych i jakich dziedzin prawa.
Diabeł siedzi w szczegółach i to mocno.
Nie wchodząc w te skomplikowane, diabelskie szczegóły i sztuczki, mamy tu dwa ważne i całkowicie rozbieżne byty deregulacji.
Jeden (pozytywny) to taki, gdzie dostosowuje się przepisy, aby uczynić ludziom pracę i życie bardziej sprawnym prakseologicznie i wyeliminować jawne nonsensy. Np. wreszcie przedsiębiorcy nie muszą płacić VAT-u za faktury niezapłacone (chwała tym razem żontowi) Ponadto można stosować dla danego celu regulację skuteczną i mniej obciążającą z kolei urzędnika a zarazem obywatela. Tak jest w mym mieście z opłatą za śmieci. W 2600 mieszkaniach (miasto ma 40 tysięcy ludzi) nie zameldowany jest nikt i śmieci wyrzucano z nich do wspólnych kubłów za darmo. Teraz opłata za śmieci jest zależna od ilości zużytej wody i miasto bez trudu wie, ile właściciel lokalu ma zapłacić a ten nie musi kombinować z meldunkiem, bo i tak spod bata nie ujdzie.
Z kolei przypadek idiotyzmu nie rozwiązanego. Rencista prowadzący działalność gospodarczą płaci ZUS (dawniej nie płacił) prócz od renty także od działalności. Państwo mu ten ZUS zwraca poprzez Fundusz rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Kompletna paranoja.
Zupełnie inny przypadek to deregulacja dotycząca ograniczeń praw pracownika, praw człowieka, obywatela, mieszkańca, niepełnosprawnego, członka mniejszości itd.
Ta deregulacja to właśnie jądro deregulacji neoliberalnej. W wielu aspektach degraduje ono rozmaite prawa w/wspomnianych ludzkich kategorii i grup.
Z reguły dzieje się pod szantażem ekonomicznym. Przykładem najświeższym jest próba wprowadzenia tzw. elastycznego czasu pracy w wymiarze rocznym czyli pracodawca mógłby samodzielnie określać w danym tygodniu czy dniu dowolną ilość godzin pracy pracownika oraz porę i koniec czy początek tego czasu. Bo jak nie to wzrośnie bezrobocie – ryczy propaganda ze wszystkich tub. Tymczasem na kontach przedsiębiorców leży sobie spokojnie 190 miliardów i bynajmniej nikt z nich nie kwapi się do inwestowania. To co? Nie wytrzymają ludzkich warunków pracy czy ludzkiego wymiaru płac?
Dzięki temu szantażowi wypychają tysiące młodych za granicę, bo kto będzie chciał pracować za 1200 zł na rękę, podczas gdy w Anglii dostanie od razu 8 jako zwykły robotnik?
A potem Rzeczpospolita nie ma podatków i odpowiedniego potencjału gospodarczego.
21. Fiskus niszczy przedsiębiorstwa.
Istotnie. Jest wiele takich przypadków. Ogromne są z tego straty.
Przyczyny? Myślę, że głównie mętne, niejednoznaczne przepisy, pełne luk a nawet sprzeczności. Nadto ogromne! Co więcej, fiskus w jednym mieście wojewódzkim a nawet powiatowym interpretuje jakiś przepis tak a w innym inaczej. Na szczęście jest teraz „główny” NSA (przedtem była w tym zakresie anarchia).
Wydaje się, że całe prawo finansowe trzebaby napisać od nowa. Tego nie da się już ani uprościć ani ulepszyć ani ujednoznacznić ani ani cokolwiek.
Po drugie nie może być tak, że Państwo patrzy spokojnie jak umiera jakaś firma dająca miejsca pracy społecznie istotne w danej okolicy w sensie ilości czy jakości. Jeśli nawet właściciel zalega z daninami, to warto dać mu ponadnormatywny czas przy jednoczesnej bliższej obserwacji, co się tam dzieje u niego. Przecież daje się ulgi podatkowe zagranicznym podmiotom w na pewien okres.
Znam bardzo biedną gminę, gdzie powstał bardzo duży zakład – przechowalnia warzyw. Przy pomocy UE. Pracuje tam sporo ludzi, którzy wreszcie nie muszą dojeżdżać do pracy kilkadziesiąt km (gmina popegeerowska, mało rolników). Na terenie przechowalni – tzn. w obrębie terenu do niej przynależnego stosi piękny pojunkierski pałacyk, jakich wiele w tej okolicy – ten jest zrujnowany, więc właściciele przechowalni zaczęli go remontować. Zamiast dostać medal od konserwatora zabytków, fiskus doczepił się, że pieniądze idą na pałacyk a nie na przechowalnię. Tymczasem raz za razem powstaje nowoczesna następna hala i firma rozwija się. Szlus – szlaban, dochodzenie itp. Zrozpaczeni pracownicy przywożą ciężarówkę marchwi pod Urząd i wysypują. Nic to.
I jeszcze jedno. Premię, za odzyskane podatki od nieuczciwego podatnika pracownik fiskusa winien otrzymać dopiero po całkowitym uprawomocnieniu się nakazu. Jeśli zaś wymierzył podatek niesłusznie, to po całkowitym uprawomocnieniu się orzeczenia korzystnego dla podatnika, winien być ukarany finansowo.
No i najważniejsze. Nie może być tak, że nakaz podatkowy trzeba uregulować od razu a nie dopiero po uprawomocnieniu się trybu odwoławczego.
To właśnie najbardziej niszczy uczciwy biznes.
22. Polskie jest lepsze.
Przed wojną na kopertach listowych przybijano pieczątki „Kupuj polskie towary”. Zatem była świadomość, że nie jesteśmy tylko konsumentami ale także wytwórcami i jak przestaniemy sprzedawać nasze wytwory, to na konsumpcję nie będzie nas stać.
A jak jest dzisiaj. Od czasu do czasu można spotkać przejaw takiej świadomości, także w reklamach, kiedy np. SKOK reklamuje się jako czysto polski kapitał czy też personel w marketach zachęca do kupienia polskich artykułów technicznych bo są lepszej jakości niż chińskie (innych w zasadzie nie ma). Kiedy za komuny oglądałem na Targach Poznańskich polskie towary eksportowe to oczy wychodziły mi na wierzch ze zdumienia, jakie to jest super.
Wtedy a także przed wojną zdarzało się, że na polskie produkty przybijano za granicą obce pieczątki i szło to dalej lub...wracało z powrotem do nas, oczywiście po dużo większej cenie.
Promocja polskich towarów - intensywna i z sukcesem – zachodzi obecnie na Zachodzie w obszarze żywności. Historia nasza jednak poucza, że za długo nie można być tylko spichlerzem dla innych, trzeba nadążać technologicznie.
Nie jest to możliwe, jeśli się przeznacza 0,65% na naukę. Państwo winno wspierać finansowo prototypy powstające na uczelniach i w ośrodkach badawczych, zanim dojrzeją na tyle, aby wsparł je biznes. Co chwilę słyszymy o niesamowitych osiągnięciach polskiej mlodzieży na światowych konkursach technicznych, matematycznych, informatycznych. Wspieranie prototypów to droga do polskiej marki, której nie mamy. A to właśnie narodowa marka daje znaczny przypływ dochodu dla kraju a każde dziecko wie, że poziom zysku jest zawsze wyższy na towarze przetworzonym niż na surowcu.
23. Won ze słupami.
Co prawda Szymon Słupnik szczerze siedział na palu, ale w naszej gospodarce stanowczo za dużo jest „słupów”. Są to osoby, które prócz dowodu osobistego właściwie nie mają nic.
Wynajmują je typy spod ciemnej gwiazdy (także obcokrajowcy ze wschodu,, dalekiego wschodu, bliskiego wschodu i południowego wschodu). Taki słup rejestruje firmę, podpisuje pełnomocnictwo swemu „patronowi”, który go wymyślił i dostaje jakąś tam pensję nie musząc interesować się niczym.
Jak ma szczęście to przez jakiś czas będzie brał kasę a potem jego opiekun zniknie i firmę można będzie zamknąć. Gorzej jeśli opiekun zniknie i okaże się, że firma słupa ma zaległości w podatkach, jest dłużnikiem ściganym przez KRD, zajmowała się na boku handlem marychą a opiekuna poszukuje Interpol. Wtedy słup ma przechlapane. Najgorzej, jeśli opiekun zniknie a słupa znajdzie się w basenie portowym bez głowy (to taki regionalny obyczaj Rosjan podczas "wycieczek” zagranicznych biznesowych.
Myślę, że jak ktoś zakłada działalność to jednak trza na niego spojrzeć trochę czułym okiem . Wspomniana Komunalna Kasa Oszczędności przy udzieleniu kredytu na pewno by wiedziała, że on jest golec a nie biznesman.
Resztę winny załatwiać tajne służby ochrony Państwa, których jest multum, ale jakoś nie słychać, prócz jednostkowych, sporych sukcesów, aby eliminowano krok za krokiem zjawiska niezbyt efektowne jednostkowo, ale rozproszone i istniejące w sposób ciągły. Informowanie o takich sukcesach miałoby na pewno efekt odstraszający. Jak wiadomo, nie wysokość kary odstrasza, ale wysokie prawdopodobieństwo, że się ją otrzyma.


Maruszeczko                    
 

0 komentarze:

Prześlij komentarz