piątek, 6 września 2013

Chciwość nie jest dobra



Bohater filmu „Wall Street” Oliviera Stone’a z 1987 r. przekonywał, że chciwość jest dobra (greed is good). Ta porada ochoczo została przyjęta w społeczeństwach Zachodu w ostatnich dwóch dziesięcioleciach i chociaż wydawało się, że oburzenie związane ze światowym kryzysem i upadkiem rekinów finansjery (jak Lehman Brothers) zakwestionuje to hasło, okazało się, że utkwiło ono głęboko zarówno w świadomości bogatych, jak i biednych. Również w Polsce stało się ono jedną z podstawowych zasad przemian gospodarczo-społecznych.
Bardzo długo chciwość traktowana była jako grzech indywidualny. Od ewangelicznych przypowieści o bogaczu poprzez bohaterów dziewiętnastowiecznych powieści chciwość ukazywana była jako amoralne działanie jednostek. Na początku XXI wieku należałoby jednak uznać, że chciwość jest grzechem społecznym, zakorzenionym głęboko w światowym systemie gospodarczym. Nie tylko poszczególne osoby cechuje nieposkromione pożądanie bogactwa i środków materialnych, ale wszystko to, co na dzisiejszy światowy kapitalizm się składa: korporacje, instytucje, mechanizmy, opierają się na niemoralnym przeświadczeniu, że chciwość jest dobra, że ważniejsze są wartości materialne niż drugi człowiek.
Przykłady można mnożyć: spekulacje na światowym rynku produktów żywnościowych, z powodu których jedni bogacą się kosztem głodu i śmierci drugich; przyznawanie wyższej wartości prawu patentowemu, co uniemożliwia dostęp do nowych leków w ubogich państwach i społeczeństwach; podporządkowywanie polityk gospodarczych państw interesom przedsiębiorców, w tym wielkich korporacji; angażowanie tychże w działania wojenne, których prowadzenie (jak np. w Iraku) usiłuje się usprawiedliwić wartościami; Grzech chciwości nie ogranicza się już do jednej instytucji, jednego państwa, jest grzechem o zasięgu ogólnoświatowym.
Chciwość jest podstawowym grzechem przeciwko ludzkiej solidarności. W dzisiejszym świecie nowotestamentalne przesłanie „Jeden drugiego ciężary noście” dla wielu wydaje się anachronizmem. Solidarność zamiera na poziomie jednostkowym, krajowym i światowym. Jakże możemy być solidarni skoro chcemy się bogacić? Jak możemy się dzielić skoro to nasze ręce wyprodukowały daną dobro? Egoizm napędzany chciwością sam w sobie stał się wartością, według której żyją ludzie. Jedni zajęci są gromadzeniem dóbr bez względu na sytuację bliźnich, inni do bogactwa aspirują, zapominając o jakichkolwiek innych wartościach, zamknięci w zaklętym kręgu konsumpcji. Co więcej, dzisiaj do takiego egoizmu – poprzez rywalizację i nastawienie na potrzeby rynku pracy - jesteśmy przygotowywani już w systemie edukacji!
Po części nawet nie jesteśmy już świadomi braku solidarności społecznej. Opublikowany w „Dużym Formacie” (nr 32/1039 z 8 lipca 2013 r.) wywiad z przedsiębiorcą prof. Januszem Filipiakiem dobrze pokazuje ten sposób myślenia. Rozmówca jako rzecz całkowicie naturalną uznaje zarobki w wysokości miliona złotych, jednocześnie wskazując, że podział dóbr – choćby poprzez redystrybucję podatkową – uważa za naganny. „Lepiej wydam pieniądze niż państwo!”, „Zapewniam miejsca pracy!” – oczywiście mogą być to stwierdzenia obiektywnie prawdziwe, niemniej pokazują, że autor tych słów odrzuca solidarność społeczną, wskazując, że tylko on potrafi we właściwy, w swoim mniemaniu, sposób dysponować pieniędzmi. Rzeczą normalną jest więc dla niego to, że jedni bogacą się w sposób niewyobrażalny, a inni żyją poniżej progu ubóstwa. Tak zbudowany jest świat. Pytanie tylko, czy my-chrześcijanie tak na ten świat możemy patrzeć?
W świecie chciwości człowiek przestał być osobą a stał się zasobem ludzkim. W trosce o wydolność gospodarki i w imię wolności prowadzenia biznesu, znosi się także w Europie osiągane z trudem w XIX i XX wieku gwarancje socjalne. Kryterium zysku pozwala zatrudniać dzieci i kobiety w nieludzkich warunkach w szwalniach w Bangladeszu, przenosić fabryki z jednego kraju do drugiego bez osłon socjalnych dla zwalnianych pracowników, wreszcie dewastować przyrodę i społeczności rdzenne (jak w krajach Ameryki Łacińskiej). Wszyscy w tym systemie po części uczestniczymy. „Chciwość jest dobra” – szepcą nam do świadomości politycy, media i eksperci.
Dobitnie o grzechu chciwości jako problemie obecnym w stosunkach społecznych i o konieczności solidarności międzyludzkiej mówi papież Franciszek. To także on zwraca uwagę na kwestie takie jak np. handel ludźmi, będący pokłosiem niesprawiedliwych i niesolidarnych stosunków społecznych. Gdy człowiek staje się zasobem ludzkim łatwiej potraktować go jak jeden z towarów podlegających wymianie w światowej gospodarce, jeśli tylko taka wymiana przyniesie zysk.
W jednym z włoskich kościołów, w którym miałem okazję uczestniczyć we mszy w czerwcu br., ksiądz ze słów Franciszka wyciągnął bardzo praktyczny wniosek. Chodzi o biblijną ideę dziesięciny przekazywanej dla osób potrzebujących. Coś, co w świecie nastawionym na zysk, wydaje się zupełnym absurdem, coś, co w świecie chciwości, wyrasta ponad ten świat. Czy nie jest to też pomysł, nad którym powinniśmy się zastanawiać?

Marcin Komosa

0 komentarze:

Prześlij komentarz