Bohater filmu „Wall
Street” Oliviera Stone’a z 1987 r. przekonywał, że chciwość
jest dobra (greed is good). Ta
porada ochoczo została przyjęta w społeczeństwach Zachodu w
ostatnich dwóch dziesięcioleciach i chociaż wydawało się, że
oburzenie związane ze światowym kryzysem i upadkiem rekinów
finansjery (jak Lehman Brothers) zakwestionuje to hasło, okazało
się, że utkwiło ono głęboko zarówno w świadomości bogatych,
jak i biednych. Również w Polsce stało się ono jedną z
podstawowych zasad przemian gospodarczo-społecznych.
Bardzo długo chciwość
traktowana była jako grzech indywidualny. Od ewangelicznych
przypowieści o bogaczu poprzez bohaterów dziewiętnastowiecznych
powieści chciwość ukazywana była jako amoralne działanie
jednostek. Na początku XXI wieku należałoby jednak uznać, że
chciwość jest grzechem społecznym, zakorzenionym głęboko w
światowym systemie gospodarczym. Nie tylko poszczególne osoby
cechuje nieposkromione pożądanie bogactwa i środków materialnych,
ale wszystko to, co na dzisiejszy światowy kapitalizm się składa:
korporacje, instytucje, mechanizmy, opierają się na niemoralnym
przeświadczeniu, że chciwość jest dobra, że ważniejsze są
wartości materialne niż drugi człowiek.
Przykłady można mnożyć:
spekulacje na światowym rynku produktów żywnościowych, z powodu
których jedni bogacą się kosztem głodu i śmierci drugich;
przyznawanie wyższej wartości prawu patentowemu, co uniemożliwia
dostęp do nowych leków w ubogich państwach i społeczeństwach;
podporządkowywanie polityk gospodarczych państw interesom
przedsiębiorców, w tym wielkich korporacji; angażowanie tychże w
działania wojenne, których prowadzenie (jak np. w Iraku) usiłuje
się usprawiedliwić wartościami; Grzech chciwości nie ogranicza
się już do jednej instytucji, jednego państwa, jest grzechem o
zasięgu ogólnoświatowym.
Chciwość jest
podstawowym grzechem przeciwko ludzkiej solidarności. W dzisiejszym
świecie nowotestamentalne przesłanie „Jeden drugiego ciężary
noście” dla wielu wydaje się anachronizmem. Solidarność zamiera
na poziomie jednostkowym, krajowym i światowym. Jakże możemy być
solidarni skoro chcemy się bogacić? Jak możemy się dzielić skoro
to nasze ręce wyprodukowały daną dobro? Egoizm napędzany
chciwością sam w sobie stał się wartością, według której żyją
ludzie. Jedni zajęci są gromadzeniem dóbr bez względu na sytuację
bliźnich, inni do bogactwa aspirują, zapominając o jakichkolwiek
innych wartościach, zamknięci w zaklętym kręgu konsumpcji. Co
więcej, dzisiaj do takiego egoizmu – poprzez rywalizację i
nastawienie na potrzeby rynku pracy - jesteśmy przygotowywani już w
systemie edukacji!
Po części nawet nie
jesteśmy już świadomi braku solidarności społecznej.
Opublikowany w „Dużym Formacie” (nr 32/1039 z 8 lipca 2013 r.)
wywiad z przedsiębiorcą prof. Januszem Filipiakiem dobrze pokazuje
ten sposób myślenia. Rozmówca jako rzecz całkowicie naturalną
uznaje zarobki w wysokości miliona złotych, jednocześnie
wskazując, że podział dóbr – choćby poprzez redystrybucję
podatkową – uważa za naganny. „Lepiej wydam pieniądze niż
państwo!”, „Zapewniam miejsca pracy!” – oczywiście mogą
być to stwierdzenia obiektywnie prawdziwe, niemniej pokazują, że
autor tych słów odrzuca solidarność społeczną, wskazując, że
tylko on potrafi we właściwy, w swoim mniemaniu, sposób dysponować
pieniędzmi. Rzeczą normalną jest więc dla niego to, że jedni
bogacą się w sposób niewyobrażalny, a inni żyją poniżej progu
ubóstwa. Tak zbudowany jest świat. Pytanie tylko, czy
my-chrześcijanie tak na ten świat możemy patrzeć?
W świecie chciwości
człowiek przestał być osobą a stał się zasobem ludzkim. W
trosce o wydolność gospodarki i w imię wolności prowadzenia
biznesu, znosi się także w Europie osiągane z trudem w XIX i XX
wieku gwarancje socjalne. Kryterium zysku pozwala zatrudniać dzieci
i kobiety w nieludzkich warunkach w szwalniach w Bangladeszu,
przenosić fabryki z jednego kraju do drugiego bez osłon socjalnych
dla zwalnianych pracowników, wreszcie dewastować przyrodę i
społeczności rdzenne (jak w krajach Ameryki Łacińskiej). Wszyscy
w tym systemie po części uczestniczymy. „Chciwość jest dobra”
– szepcą nam do świadomości politycy, media i eksperci.
Dobitnie o grzechu
chciwości jako problemie obecnym w stosunkach społecznych i o
konieczności solidarności międzyludzkiej mówi papież Franciszek.
To także on zwraca uwagę na kwestie takie jak np. handel ludźmi,
będący pokłosiem niesprawiedliwych i niesolidarnych stosunków
społecznych. Gdy człowiek staje się zasobem ludzkim łatwiej
potraktować go jak jeden z towarów podlegających wymianie w
światowej gospodarce, jeśli tylko taka wymiana przyniesie zysk.
W jednym z włoskich
kościołów, w którym miałem okazję uczestniczyć we mszy w
czerwcu br., ksiądz ze słów Franciszka wyciągnął bardzo
praktyczny wniosek. Chodzi o biblijną ideę dziesięciny
przekazywanej dla osób potrzebujących. Coś, co w świecie
nastawionym na zysk, wydaje się zupełnym absurdem, coś, co w
świecie chciwości, wyrasta ponad ten świat. Czy nie jest to też
pomysł, nad którym powinniśmy się zastanawiać?
Marcin Komosa
0 komentarze:
Prześlij komentarz