piątek, 2 sierpnia 2013

Fidel Castro o chrześcijaństwie i prześladowaniu komunistów


Jezuici  wystawili mu opinię świadczącą o tym, że głęboko znają się na ludziach
Fragment księgi pamiątkowej klasy maturalnej szkoły jezuitów w Colegio de Belen :
FIDEL CASTRO RUZ (1942—1945)
Wyróżniał się zawsze we wszystkich przedmiotach humanistycznych. Doskonały kolega, był prawdziwym sportowcem broniącym, zawsze mężnie i dumnie sztandaru szkoły. Potrafił zaskarbić sobie podziw i sympatię wszystkich. Ma się poświęcić studiom na wydziale prawa i nie wątpimy, że wspaniale zapisze karty swego życia. Fidel ma talent i nie zmarnuje go.
Fidel Castro odznaczył się nie tylko na losach swego kraju ale także świata w tym na losie największego imperium XX wieku – USA.

XXX
Zmieniając się z nacjonalisty w komunistę pozostał niewątpliwie chrześcijaninem dystansując się od religii na tyle na ile wymagała tego realizacja jego ideałów wynikających z chrześcijaństwa poznanego przez niego w szkole jezuitów faktycznie  porzuconych przez kościoły z chwilą zawarcia sojuszu z cesarstwem rzymskim. Na pewno na jego poglądach odbiła się uzyskana u jezuitów wiedza o poglądach pierwszych chrześcijan i to pewnie one przypadły mu wbrew woli jego nauczycieli do serca i wytyczyły drogę zyciową.
Dobitnie wyraził to w czasie swej wizyty w 1971 roku w Chile Salvadora Alliende :
"tysiąckroć więcej jest zbieżności między chrystianizmem a komunizmem niż może być między chrystianizmem a kapitalizmem"
W 1996 roku Fidel Castro  odwiedził Papieża Jana Pawła II w Rzymie.
W 1999 roku Papież  Jan Paweł II odwiedził Kubę.
Fidel Castro będąc komunistą pozostał ideologiem chrześcijaństwa. Odpowiedział kościołowi  radykalnymi działaniami na tyle na ile stykał się z ze średniowiecznym  zachowaniem i brakiem elastyczności kościoła wobec potrzeb społecznych i proponowanego przez niego systemu na Kubie.
_________________________________________________________________________________________________
xxx
Do dziś świat pasjonuje się treścią dwudziestotrzygodzinnej rozmowy Fidela Castro z 1985 roku z brazylijskim dominikaninem  bratem Frei Betto. w którym Fidel Castro powiedział między innymi: "...Można, jak sądzę, być komunistą, nie przestając być chrześcijaninem"... .
x
-  Frei Betto ( Carlos Alberto Libari Christo )
Brazylijski duchowny katolicki urodzony w 1944 roku w Belo Horizonte, Od trzynastego roku życia związany z ruchem młodzieżowym , w latach 1962 – 1964 przewodniczący organizacji pod nazwą Studencka Młodzież Katolicka. Z wykształcenia dziennikarz, filozof i teolog. Wielokrotnie za panowania dyktatury wojskowej w Brazylii więziony. Od 1974 roku organizator podstawowych wspólnot kościelnych między innymi Duszpasterstwa Robotniczego. Związany z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Ekumenicznym Teologów Trzeciego Świata. jeden z głównych głosów sprawiedliwości społecznej w Ameryce Łacińskiej. Autor kilkudziesięciu ksiązek tłumaczonych na wiele języków świata. Do dziś przyjaciel Fidela Castro.
Zapisem rozmowy jest książka Frei Beto "Fidel Castro i Religia ". Książka doczekała się wielu wydań w Europie Zachodniej i Ameryce Łacińskiej. Niżej zamieszczam wybrane fragmenty wywiadu w oparciu o wydanie w Polsce  przez Instytut Wydawniczy PAX Warszawa 1986 będące tłumaczeniem wydania na Kubie z 1985 roku.
FIDEL I RELIGIA    ( str 286 – 296 )
xx
FREI BETTO:....... Co pan sądzi o osobie Jezusa Chrystusa?
xx
FIDEL CASTRO: No cóż, opowiedziałem ci już historię mojej edukacji, moich kontaktów z religią, z Kościołem. Imię Jezusa Chrystusa było jednym z imion najbardziej mi znanych, swojskich, od czasu, gdy już zaczynałem coś rozumieć, słyszałem je w domu, w szkole, przez całe dzieciństwo i młodość. W ciągu całego mojego życia rewolucjonisty — nawet jeśli, jak już mówiłem, nie doszedłem do wiary religijnej, a cały mój wysiłek, moja uwaga skierowana była na ukształtowanie w sobie wiary politycznej, do której doszedłem poprzez własne przekonania; nie można zresztą własnymi siłami dojść do koncepcji religijnej, ale można własnymi siłami dojść do ugruntowania swoich przekonań politycznych   i rewolucyjnych — a więc w ciągu całego życia nigdy nie dostrzegałem na gruncie politycznym i rewolucyjnymi sprzeczności między ideami, które głosiłem, a ideami owego symbolu, owej nadzwyczajnej postaci, tak mi bliskiej od czasu, gdy zacząłem czynić użytek z rozumu. Zwracałem jednak uwagę raczej na rewolucyjne aspekty doktryny chrześcijańskiej i myśli Chrystusa; nieraz w ciągu tych lat miałem okazję mówić o związku, jaki istnieje między myślą chrześcijańską a myślą rewolucyjną.
Wielokrotnie przytaczałem różne przykłady. Wykorzystywałem na przykład takie zdanie Chrystusa: „Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogaczowi wejść do Królestwa Niebieskiego". Zdarzało mi się słyszeć, jak niektórzy ludzie, wśród nich również duchowni, interpretując to zdanie usiłowali dowieść, że Chrystus, gdy to mówił, nie miał na myśli małej igły, jaką wszyscy znają, gdyż jest niemożliwe, aby wielbłąd przeszedł przez ucho igły, a więc musi to znaczyć coś innego, należy to interpretować w inny sposób.
xxx
FREI BETTO: Niektórzy bibliści mówią, że oznacza to wąski zaułek, jeden z tych, które do dziś są w Jerozolimie, w Palestynie, w centrum Bejrutu,  i że wielbłądy tylko z wielkim trudem mogły przez nie przejść. Dlaczego jednak nikt nie kwestionuje trudności, jakie bogacz ma z wejściem do Królestwa Niebieskie go? Jest to niezaprzeczalne. I nie znaczy to, Comandante, z teologicznego punktu widzenia, że Jezus dyskryminował bogaczy; znaczy to, że Jezus dokonał opcji na rzecz ubogich. Bóg postanowił się wcielić w Jezusa w społeczeństwie nacechowanym nierównością społeczną; mógłby On urodzić się w Rzymie, w rodzinie cesarskiej, mógłby urodzić się w rodzinie żydowskich obszarników, mógłby urodzić się wśród warstw średnich, ale wolał urodzić się wśród ubogich, jako syn cieśli, który z pewnością pracował przy budowie ówczesnej Brasilii czyli Tyberiady, miasta wzniesionego w hołdzie cesarzowi Tyberiuszowi, za panowania którego urodził się Jezus. Jest interesujące, że Tyberiada leży nad brzegiem jeziora Genezaret, gdzie Jezus spędził większość swego życia i gdzie przeważnie działał. Nie ma jednak ani jednej wzmianki w Ewangelii, że Jezus odwiedził to miasto. Cóż więc twierdzimy? Twierdzimy, że Jezus dokonał bezwarunkowej opcji na rzecz ubogich. Otóż przemawia On do wszystkich ludzi, bogatych i biednych, ze specyficznej pozycji społecz­nej, z pozycji interesów ubogich; innymi słowy, nie jest to mowa neutralna, uniwersalistyczna, abstrakcyjna, jest to mowa, która odzwierciedla interesy ówczesnych warstw uciskanych. A więc, aby bogacz znalazł miejsce u boku Jezusa, musi najpierw dokonać opcji na rzecz ubogich. W całej Ewangelii nie ma ani jednego przykładu, aby Jezus przyjął do swego otoczenia bogacza, nie postawiwszy mu warunku opowiedzenia się po stronie ubogich. Mógłbym przytoczyć trzy przykłady. Pierwszy przykład młodego bogacza, który był prawie święty, bo wypełniał wszystkie przykazania, ale Jezus ostatecznie mu powiedział: słuchaj, człowieku, czegoś, ci jeszcze brak. Idź i sprzedaj co masz, potem rozdaj ubogim, a potem pójdź za mną. Myślę, że wielu dzisiejszych księży powiedziałoby: jeśli pan wypełnia wszystkie przykazania, niech pan idzie z nami, niech pan pozostanie z nami, a z czasem pan się poprawi. Ale Jezus był trochę bardziej od nas radykalny, najpierw powiedział temu człowiekowi: idź, spełnij swój obowiązek wobec ubogich, a potem przyjdź. Drugi przykład dotyczy owego bogacza, który zaprosił Jezusa do swego domu. Jezus nie miał uprzedzeń, ale był konsekwentny przybył do domu Zacheusza nie po to, by wychwalać ewen­tualną ceramikę perską lub egipskie figurki, które ów z pew­nością miał, ale mu powiedział: Zacheuszu, jesteś złodziejem, okradłeś biednych. A Zacheusz, pragnąc żyć z Nim w zgodzie, oddał połowę swego mienia biednym i zwrócił w czwórnasób to, co ukradł. Czyli praktykowanie sprawiedliwości jest pierwszym warunkiem pójścia za Jezusem. Trzecim przykładem są kazania Jana Chrzciciela, który przygotowywał przybycie Chrystusa. Jego nauki zaczynają się od praktykowania sprawiedliwości. Ludzie chcą się nawrócić; nie pytają w co mają wierzyć, ale co mają robić, a Jan odpowia­da: ten, kto ma dwa płaszcze, niech da jeden temu, kto nie ma żadnego; ten kto ma talerz strawy, niech połowę odda temu, kto nie ma nic do jedzenia. Trzeba więc wyjaśnić, że uniwersalność nauki Jezusa jest uniwersalnością, której podstawą jest pewna opcja, pewna bardzo specyficzna pozycja polityczno-spoleczna, którą jest sprawa ubogich.
xxx
FIDEL CASTRO: Wysłuchałem z wielkim zainteresowaniem tego, co powiedziałeś, jest w tym głęboka myśl. Mógłbym jednak zgłosić pewne zastrzeżenie natury matematycznej: bogacz nigdy nie mógłby oddać cztery razy tyle co ukradł, gdyż wszystko to, co bogacz posiada, jest zazwyczaj ukradzione, a jeśli to nie on ukradł, ukradli jego rodzice lub dziadkowie, jest więc niemożliwe aby mógł — jeśli wszystko, co ma, jest kradzione — pomnożyć przez cztery, to, co ukradł i oddać, chyba że będzie musiał znów ukraść cztery razy więcej, aby dotrzymać tej obietnicy.
xxx
FREI BETTO: Powtarza pan zdanie świętego Ambrożego z pierwszych wieków.
xxx
FIDEL CASTRO: Miło mi, że się zgadzamy. No dobrze, co ja o tym myślę? Być może jest to złe tłumaczenie Biblii, być może to wina tłumaczy, którzy nie wzięli pod uwagę, co po hiszpańsku znaczy ucho igielne. Rozumiem, że wiele zdań w Biblii ma związek z otoczeniem, ze społeczeństwem, w którym się żyło, z obyczajami, ale nie wiem, jak tego można by w tym wypadku dowieść. W każdym razie ktoś dobrze znający się na religii, i języku musiałby przeanalizować, czy naprawdę chodziło  o ucho igielne, które wszyscy znają w naszym języku, choć w krajach mówiących po hiszpańsku nie znamy nawet wielbłądów, jakkolwiek mamy pojęcie, cer to jest wielbłąd. W każdym razie podoba mi się ta interpretacja owego zdania, jaką dali tłumacze i jak ja je rozumiem. Sądzę ponadto, że ta interpretacja absolutnie zgadza się z tym, co poza tym głosi Chrystus, jest utrzymana w, tym samym duchu: jak już mówiłeś, Chrystus nie wybrał bogatych, aby głosić swoją naukę, wybrał dwunastu ludzi pracy, ubogich i nieuczonych, to znaczy wybrał ówczesnych proletariuszy, lub w najlepszym razie skromnych ludzi pracujących na własny rachunek, bo niektórzy z nich byli rybakami. Byli to naprawdę ludzie ubodzy, wszyscy bez wyjątku, jak powiedziałeś. Czasem odwoływałem się też do cudów Chrystusa, mówiłem tak: Chrystus pomnożył ryby i chleb, aby nakarmić lud. I właśnie to samo  i chcemy uczynić dzięki Rewolucji i socjalizmowi: pomnożyć ryby i chleb, aby zapewnić ludowi wyżywienie; pomnożyć szkoły, nauczycieli, lekarzy; pomnożyć fabryki, uprawne pola, miejsca pracy; pomnożyć produkcję przemysłu i rolnictwa; pomnożyć ośrodki badań naukowych właśnie w tym samym celu.
Wspominałem też przypowieść o owym bogaczu zatrudniającym robotników; jednym zapłacił po denarze, bo pracowali cały dzień, drugim zapłacił po denarze, choć pracowali pół dnia, a pozostałym też zapłacił po denarze, choć pracowali pół popołudnia. Przypowieść zawiera krytykę tych, którzy nie zgadzali się z tym sposobem zapłaty. Sądzę, że jest to właśnie forma komunistyczna; idzie ona dalej niż to, co zakładamy   w socjalizmie, gdyż w socjalizmie istnieje zasada wynagradzania według zdolności i pracy, a w komunizmie — każdemu według jego potrzeb. Płacenie denara każdemu, kto pracował owego dnia, oznacza rozdzielenie środków według potrzeb, a więc jest to formuła typowo komunistyczna i Sądzę, że również wiele innych ustępów z nauk Chrystusa, jak na przykład Kazania na Górze, nie można interpretować inaczej, niż zgodnie z tym, co ty nazywasz opowiedzeniem się po stronie ubogich. Kiedy Chrystus powiedział: błogosławieni, którzy łakną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni; błogo sławieni, którzy cierpią, albowiem oni pocieszeni będą; błogosławieni cisi, albowiem, oni posiądą ziemię; błogosławieni ubodzy, albowiem ich jest Królestwo Niebieskie — nie obiecywał Królestwa Niebieskiego bogatym, lecz biednym, i nie sądzę, aby w tym kazaniu Chrystusa mógł również być popełniony błąd  w tłumaczeniu lub interpretacji. Uważam, że pod Kazaniem na Górze mógłby się podpisać Karol Marks.  
xx
FREI BETTO: W wersji świętego Łukasza mówi się nie tylko „Błogosławieni ubodzy", ale również: „Biada wam, bogacze" .
xxx
FIDEL CASTRO: Nie wiem, czy w jakiejś wersji tego kazania znajduje się to zdanie. Mówisz, że jest to wersja świętego Łukasza. Nie przypominam sobie takiego sformułowania.
xxx
FREI BETTO: Pan. zna na pewno wersję świętego Mateusza, ona jest bardziej znana.
xxx
FIDEL CASTRO: Być może ta wersja w owym czasie była odpowiedniejsza, by wychować nas w duchu bardziej konserwatywnym. Powiedziałeś coś bardzo głębokiego, powiedziałeś, że trudno zrozumieć, jak bogacz może wejść do Królestwa Niebieskiego, jeśli weźmie się pod uwagę cechy towarzyszące mentalności bogacza: brak solidarności, brak wrażliwości, egoizm, cały zespół grzechów popełnianych przez bogaczy w różnych dziedzinach. Sądzę, że rzeczywiście powiedziano bardzo jasno, co powinni robić bogacze, aby być dobrymi chrześcijaninami i aby osiągnąć Królestwo Niebieskie. To w naukach Chrystusa zostało wiele razy powtórzone.
Trzeba także wziąć pod uwagę, że jest wiele książek z zakresu historii   i literatury — jedne były napisane przez świeckich, inne przez duchownych — które przedstawiają męczeństwo, jakie ponosili chrześcijanie w pierwszych wiekach. Wszyscy mieli możność zapoznania się z tymi wydarzeniami i sądzę, że męczeństwo było jedną z rzeczy — pamiętam to dobrze z lat szkolnych — którymi Kościół najbardziej się szczycił: martyrologią nie tylko pierwszych lat, ale martyrologią w ciągu całych dziejów Kościoła.
 Sądzę, że nie ulega żadnej wątpliwości, ani nie jest kwestią zwykłej interpretacji to, że chrześcijaństwo było religią niewolników, uciskanych, ubogich, którzy żyli w katakumbach, byli skazywani na najokrutniejsze kary, pożerani w cyrkach przez lwy i inne dzikie bestie, którzy przez stulecia cierpieli wszelkie prześladowania i represje. Była to nauka uważana przez Cesarstwo Rzymskie za rewolucyjną, dlatego też stała się, obiektem najsroższych prześladowań. Zawsze widziałem w tym wiele podobieństwa do historii komunistów, którzy od czasu, gdy komunizm pojawił się jako doktryna polityczna i rewolucyjna, byli również obiektem okrutnych prześladowań, tortur i zbrodni. Wielką prawdą historyczną jest to, że ruch komunistyczny ma również cały legion męczenników poległych W walce o zmianę niesprawiedliwego systemu społecznego. Wszędzie, tak jak pierwsi chrześcijanie, komuniści byli ofiarami niegodziwych oszczerstw i zaciekłych represji. Jeśli chodzi o nowszą historię, to wiemy, co się działo w następstwie Komuny Paryskiej, która pod koniec ubiegłego wie­ku była próbą francuskich robotników ustanowienia socjalizmu w swej ojczyźnie. Napisano grube tomy, zgromadzono wiele dokładnie sprawdzonych faktów świadczących o bohaterstwie tych ludzi, pisano o tysiącach komunistów torturowanych i mordowa­nych przez burżuazję i klasy uciskające z pomocą Cesarstwa Niemieckiego, które właśnie dokonało inwazji na Francję. Historia pamięta również, ilu komunistów, socjalistów, bojowników lewicy zostało rozstrzelanych po wojnie domowej w Hiszpanii, i co działo się wielu krajach Europy pod okupacją nazistowską: zamordowano nie tylko miliony Żydów, kierując się niesłusznymi i nikczemnymi teoriami    o rzekomo wyższej rasie, oskarżeniami i nienawiścią pozbawionymi absolutnie wszelkich racjonalnych podstaw — moim zdaniem zrodziło się to z haniebnych przesądów istniejących na przestrzeni dziejów — każdego, kto tylko pachniał komunistą, wtrącano do więzienia, torturowano  i rozstrzeliwano. Bardzo niewielu z tych, którzy wpadli w ręce nazistów, udało się uratować życie, bardzo niewielu ocalało, ale wszyscy potrafili walczyć i umierać z wielkim heroizmem. W Związku Radzieckim naziści wymordowali miliony ludzi, nie wyłączając starców, kobiet i dzieci, tylko dlatego, że byli oby­watelami socjalistycznego państwa. Ale nie tylko maziści zabijali komunistów w" Europie. Kapitalizm represjonował, torturo­wał i zabijał komunistów, mężczyzn i kobiety, we wszystkich krajach, w Afryce Południowej, Korei Południowej, Wietnamie, w Chile, Argentynie, Paragwaju, Gwatemali, Salwadorze, Su­danie, Indonezji, na samej Kubie przed Rewolucją, w dziesiątkach krajów, wszędzie, gdzie w ciągu ostatnich 150 lat klasy panujące i wyzyskujące obawiały się utraty swoich przywilejów i postępowały dokładnie tak, jak postępowano z chrześcijanami w pierwszych wiekach naszej ery. Sądzę więc, że można przeprowadzić porównanie między prześladowaniem za przekonania religijne, które w gruncie rzeczy były też ideami politycznymi niewolników i ciemiężonych w Rzymie,   a systematycznymi i brutalnymi prześladowaniami, których ofiarami  w czasach nowożytnych byli nosiciele politycznych idei robotników   i chłopów, czyli komuniści. Tak jak obecnie najbardziej znienawidzonym przez reakcjonistów słowem jest „komunista", tak w tamtejszej epoce było nim słowo „chrześcijanin". 
xxx
FREI BETTO: Ja sam straciłem swego współbrata, dominikanina, brata Tito, który zmarł na wygnaniu na skutek okrutnych tortur, jakie mu zadano w Brazylii i dziś uważa się go za symbol wszystkich ofiar tortur. Oprawcy na zawsze utkwili mu w świadomości i we Francji widział wszędzie oprawców, aż po okrutnych cierpieniach powiesił się. W czasie tortur zachowy­wał całkowite milczenie. Jego kaci mówili mu: „Nie zabijemy cię, przez całe swoje życie będziesz płacił za swoje milczenie". Chciałbym pana o czymś poinformować: zostały już opublikowane książki o męczennikach w Ameryce Środkowej i Ameryce Południowej, zamordowanych przez dyktatury wojskowe. Są to nasi ludowi święci. W Brazylii byt nawet pewien robotnik, który przypadkiem nazywał się Santo Diaz *[ * Santo znaczy po hiszpańsku „święty", ale funkcjonuje też jako imię własne (przyp. tłum.).,] został zamordowany w czasie organizowania strajku i jego obraz znajduje się w wielu kościołach,.
xxx
FIDEL CASTRO: Opowiedziałeś mi historię dominikanina, który był torturowany i który z ogromnym męstwem zniósł wszystkie cierpienia. W rzeczywistości nie tylko w krajach Europy, Ameryki Łacińskiej   i Trzeciego Świata zdarzają się takie rzeczy, lecz także w samych Stanach Zjednoczonych: nie możemy zapominać o maccartyzmie, o prześladowaniach komunistów, którzy byli wyrzucani prawie z każdej pracy, którym uniemożliwiono działalność na bardzo wielu polach, którzy byli więzieni, represjonowani, prześladowani, obrzucani oszczerstwami, a w kilku przypadkach nawet posłani na krzesło elektryczne. Nie można też zapominać, że święto l Maja zostało ustanowione właśnie po zamordowaniu robotników z Chicago, którzy zorganizowali strajk w obronie interesów ludzi pracy. Jeśli chodzi o nowsze czasy, to cała świadoma ludzkość pamięta o odrażającym mordzie popełnionym na małżeństwie Rosenbergów.
W tym też sensie dostrzegałem zawsze tak wielkie podobieństwo między represjami, jakie spotkały nowoczesnych rewolucjonistów i pierwszych chrześcijan, nie widziałem nigdy różnicy między postępowaniem ciemiężycieli w tamtej i tej fazie historii. Odmienny był tylko moment rozwoju społeczeństwa ludzkiego": tamto było społeczeństwem niewolniczym, to — kapitalistycz­nym. Nie mogłem znaleźć żadnej sprzeczności między tamtymi naukami, które tak mocno' przyjęły się w owej epoce, a tym, co my głosimy w dzisiejszych czasach. Czuję wielką sympatię do owych idei, do owej epoki, podziw dla tego sposobu postępowania, dla historii owych chrześcijan i widzę, że postępowali oni podobnie jak komuniści w naszej epoce. Widziałem to, widzę i będę zawsze widział. Obserwując wasze wysiłki, obserwując twoją własną pracę, walkę, odczyty, oraz działalność wielu innych duchownych w całej Ameryce, utwierdzam się coraz bardziej w tym przekonaniu.
xxx
FREI BETTO: Powiedział pan kiedyś, że ten, kto się oddala od ubogich, oddala się od Chrystusa. Nie wiem, czy pan zdaje sobie sprawę z tego, możliwe, ze nie, iż jest to nie tylko bardzo znane zdanie, ale że stało się ono również fundamentem teologii wyzwolenia. Co więcej, to pana zdanie zbiega się ze słowami Jana Pawła II z encykliki Laborem Exercens, która traktuje o pracy ludzkiej i potwierdza raz jeszcze, że wierność Kościołowi Chrystusowemu sprawdza się w zaangażowaniu na rzecz ubogich.
xxx
FIDEL CASTRO: Powiedziałem to mniej więcej dwadzieścia pięć, a może dwadzieścia sześć lat temu. Pamiętam, że w pierwszym okresie Rewolucji, kiedy powstały te trudności, o których ci wspomniałem, gdy klasy uprzywilejowane chciały wykorzystać Kościół do walki przeciw Rewolucji, niejeden raz odwoływałem się do tych problemów i nauk chrześcijańskich. To jest w moich przemówieniach. Przy jakiejś okazji rzeczywiście powiedziałem to zdanie, które dziś mogę powtórzyć i potwierdzić: kto zdradza ubogiego, zdradza Chrystusa.
xxx
FREI BETO: Chciałbym, Comandante, przejść do następnego py­tania. W ruchu komunistycznym niektórzy ludzie posługiwali się w przeszłości zdaniem Marksa, które znajduje się w jego Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa ż mówi, że religia to opium dla ludu. I to zdanie przekształciło się w defini­tywny, absolutny, metafizyczny dogmat, sprzeczny z jakąkolwiek dialektyką. W październiku 1980 roku, po raz pierwszy w historii, spra­wująca władzę partia rewolucyjna, sandinowski Front Wyzwo­lenia Narodowego, wydała dokument na temat religii, w którym przeprowadza się krytykę tego stwierdzenia traktowanego jako zasada absolutna. Oznajmia się tam dosłownie: „Niektórzy autorzy oświadczają, że religia jest instrumentem alienacji ludzi, służącym usprawiedliwieniu wyzysku jednej klasy przez drugą. To stwierdzenie ma oczywiście pewien walor historyczny, gdyż  w różnych epokach historycznych religia służyła za teoretyczną podporę panowania politycznego. Wystarczy przypomnieć rolą, jaką odegrali misjonarze w procesie opanowywania i kolonizacji rodzimej ludności     w naszym kraju. Jednakże my, sandinisci, oświadczamy, że nasze doświadczenia wykazują, iż kiedy chrześcijanie opierając się na wierze są w stanie odpowiedzieć na po­trzeby ludu i historii, ich wierzenia są bodźcem do działalności rewolucyjnej. Nasze doświadczenie wykazuje, że można być wierzącym, a jednocześnie konsekwentnym, rewolucjonistą i ze miedzy tymi dwiema rzeczami nie ma nieusuwalnej sprzeczności." Comandante, pragnę pana zapytać: czy uważa pan, że religia to opium dla ludu? 
xxx
FIDEL CASTRO: Wyjaśniłem wczoraj obszernie, w jakich okolicznościach historycznych pojawił się socjalizm, ruch socjalistyczny oraz idee naukowego socjalizmu, marksizmu-leninizmu, i jak w owym klasowym społeczeństwie okrutnego i nieludzkiego wyzysku, w którym przez całe stulecia Kościół i religia były wykorzystywane jako narzędzie dominacji, wyzysku i ucisku, pojawiły się te tendencje, pojawiła się ostra, uzasadniona krytyka Kościoła a nawet samej religii. Postaw się na miejscu rewolucjonisty, który uświadamia sobie, jaki jest ten świat i chce go zmienić. Wyobraź sobie z drugiej strony instytucje obywatelskie, obszarników, szlachtę, burżuazję, bogaczy, wielkich kupców, sam Kościół, wszystkich praktycznie sprzysiężonych, aby do zmian społecznych nie dopuścić. Było więc jak najbardziej logiczne, od kiedy religią posługiwano się jako narzędziem dominacji, iż rewolucjoniści reagowali na to antyklerykalizmem, a nawet postawą antyreligijną. Doskonale rozumiem okoliczności, w jakich powstało to zdanie.  Kiedy jednak Marks utworzył Międzynarodówkę robotników, to zakładam, że w owej Międzynarodówce robotników było wie­lu chrześcijan, zakładam też, że w Komunie Paryskiej, wśród tych, którzy walczyli i umierali za nią, było wielu chrześcijan. U Marksa nie ma jednego zdania wykluczającego chrześcijan z historycznej misji dokonania rewolucji społecznej. Jeśli pójdziemy trochę dalej i przypomnimy sobie wszystkie dyskusje, ja­kie trwały po uchwaleniu programu partii bolszewików; to nie znajdziemy ani jednego słowa, które by naprawdę wykluczało obecność chrześcijan w partii; główną kwestią jest zaakcepto­wanie programu partii jako warunku przynależności członkowskiej. A więc owo zdanie, hasło, czy postawienie sprawy, ma wartość historyczną i było całkowicie słuszne w określonym momencie. Nawet obecnie, w pewnych okolicznościach może ono odzwierciedlać rzeczywistość. Jeśli w jakimś kraju hierarchia katolicka, lub hierarchia jakiegokolwiek innego Kościoła, jest ściśle związana z imperializmem, neokolonializmem i wyzyskiem narodów oraz osób, jeśli jest ściśle związana z represjami, nie można się dziwić, że w tym konkretnym kraju ktoś powtórzy zdanie, że religia to opium dla ludu; całkowicie też jest zrozumiałe, że Nikaraguańczycy, opierając się na swych doświadczeniach i biorąc pod uwagę stanowisko zajęte przez duchowieństwo nikaraguańskie, doszli do wniosku, moim zdaniem bardzo słusznego, że inspirując się swoją wiarą ludzie wierzący mogą zająć stanowisko rewolucyjne i nie musi zachodzić sprzeczność między pozycją wierzących a pozycją rewolucjonistów. Ale oczywiście, jak ja to rozumiem, w żadnym, razie zdanie to nie ma i nie może mieć charakteru dogmatu czy prawdy absolutnej, to jest prawda do­stosowana do określonych, konkretnych warunków historycz­nych. Sądzę, że wyciągnięcie takiego wniosku jest w pełni dia­lektyczne i w pełni marksistowskie. Moim zdaniem, z politycznego punktu widzenia, religia sama przez się nie jest ani opium, ani cudownym lekarstwem. Może być opium lub cudownym lekarstwem zależnie od' tego, czy wy­korzystuje się ją do obrony ciemięzców i wyzyskiwaczy, czy dla obrony ciemiężonych i wyzyskiwanych; zależnie od sposo­bu, w jaki się podchodzi do politycznych, społecznych i mate­rialnych problemów człowieka, który niezależnie od teologii i wierzeń religijnych rodzi się i musi żyć na świecie.
Ze ściśle politycznego punktu widzenia — a myślę, że trochę się znam na polityce — można, jak sądzę, być komunistą, nie przestając być chrześcijaninem i pracować razem z komunistą — marksistą nad przeobrażeniem świata. Ważne jest, aby w obydwu wypadkach chodziło o szczerych rewolucjonistów zdecydowanych znieść wyzysk człowieka przez człowieka i walczyć o sprawiedliwy podział społecznego bogactwa, o równość, braterstwo i godność wszystkich istot ludzkich, to znaczy chodzi o to, aby mieć najbardziej rozwiniętą świadomość polityczną, ekonomiczną i społeczną, nawet jeśli jej punktem wyjścia — jak  w przypadku chrześcijan — jest koncepcja religijna.

2 komentarze:

  1. Strasznie się ktoś naprodukował, nie chciało mi się czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. W wywiadzie z Castro brat Betto nie zadał mu żadnego trudnego pytania, chociażby o więźniów politycznych. Zadowalał się wątpliwymi odpowiedziami bez dociskania rozmówcy o prawdę. Bezkrytycznie pozwalał mu zapewniać czytelnika o swoich sympatiach do chrześcijaństwa, które według niego tak wiele ma wspólnego z komunizmem. To krótkie otwarcie się Castro na religię było prawdopodobnie motywowane próbą zniesienia bariery w eksporcie do katolickich krajów latynoamerykańskich rewolucji kubańskiej. Barierą tą był jej ortodoksyjny ateizm. Potwierdza to o.Boff, który cytuje następujące usłyszane od dyktatora przy innej okazji słowa: "Żadna latynoamerykańska rewolucja się nie powiedzie, jeśli zignoruje religię”. Po latach prześladowań Kościoła, dla uwiarygodnienia zwrotu wobec religii potrzebny był dyktatorowi wiarygodny interlokutor, i brat Betto przyjął tę rolę. Nie był jednak leninowskim „pożytecznym idiotą”. Wbrew zaprzeczeniom wiele wskazuje na to, że Watykan prawidłowo rozumiał nadzieje teologów wyzwolenia na rewolucję kubańską w całej Ameryce Łacińskiej. Uważali oni, iż będzie to zmiana na lepsze w porównaniu do rządów zdeprawowanych elit o mentalności peryferyjnej, bardziej identyfikujących się z zachodnimi metropoliami niż ze swoimi narodami. Jan Paweł II z własnego doświadczenia wiedział, że byłoby to to leczenie tyfusu cholerą – w więzieniach jednych torturowanych mieli zastąpić inni. Brat Betto, nie zaprzeczając w innych swoich wypowiedziach istnieniu więźniów politycznych na Kubie utrzymywał, że przynajmniej za Castro tortur nie ma. Skąd jednak o tym wiedział? Czy Fidel go o tym zapewnił? Raporty Amnesty International dokumentowały inną prawdę. W imię drogich mu wartości brat Betto akceptował przemoc, a przynajmniej okazywał dla jej stosowania przez swoich politycznych przyjaciół pełne zrozumienie. W rozmowie z Fidelem Castro brat Betto określa siebie nie tylko jako marksistę, ale wręcz marksistę-leninistę (egzegezę zastrzeżenia, że jest marksistą-leninistą, ale nie głównego nurtu należy pozostawić samym leninistom). W innym miejscu powyższego wywiadu Castro i jgo rozmówca zgodzili się do do następującej wykładni Pisma Świętego: „Jezus powiedział też, że powinniśmy kochać naszych nieprzyjaciół. I nie ma większej miłości do ciemięzcy, niż odebranie mu możliwości uciskania innych” (brat Betto). To nie w przebaczeniu, a w przemocy przejawiać ma się ewangeliczna miłość do drugiego człowieka. Wprawia w zdumienie, z jaką łatwością lewicy kościelnej przyszło odwołanie się do mentalności "prawicowej" Inkwizycji, która uzasadniała dobrem człowieka przemoc użytą dla powstrzymania go od grzechu. Dlatego promocja poglądów Castro na portalu lewicy chrześcijańskiej uważam za dobrowolne obciążanie swojej hipoteki cudzymi długami i potwierdza oskarżenia przeciwników, że co do teologii wyzwolenia JPII i BXVI mieli rację.
    Piotr Ciompa

    OdpowiedzUsuń