Ani święte, ani odwieczne albo skłot pod świętym Ambrożym

„Nie jest to zgodne nawet z prawem natury. Natura bowiem wszystkie płody wydaje dla wszystkich do wspólnego użytku. (…) Z natury więc wywodzi się prawo wspólnej dla wszystkich własności. Prawo własności prywatnej jest wynikiem ludzkich uroszczeń”

Przemówienie księdza Okonia

Żołnierze, robotnicy i ty biedoto chłopska! Zaświtał wreszcie dla was wszystkich dzień wyzwolenia, swobody, porachunku za tyle krzywd doznanych, za tyle poniewierania twej godności.

Chciwość nie jest dobra

Bohater filmu „Wall Street” Oliviera Stone’a z 1987 r. przekonywał, że chciwość jest dobra (greed is good). Ta porada ochoczo została przyjęta w społeczeństwach Zachodu w ostatnich dwóch dziesięcioleciach

A gdyby papież zdradził

Rządy junty wojskowej (1976-1983) w Argentynie pozostają czarną kartą w dziejach tamtejszego Kościoła, ale również Kościoła powszechnego.

Po papieskiej wizycie w Brazylii. Papież na peryferiach

Od początku pontyfikatu Franciszek nawołuje do wyjścia na peryferia ludzkiej egzystencji, do osób wykluczonych ze społeczeństwa, postawionych na jego marginesie. W tym upatruje misję Kościoła, który prowadzi..

niedziela, 30 września 2012

Dwudziesta szósta Niedziela zwykła

Jk 5, 1-6 Niegodziwi bogacze
Czytanie z Listu świętego Jakuba Apostoła
Teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby.
Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście sprawiedliwego: nie stawia wam oporu.

sobota, 29 września 2012

Francja: biskupi o rządowej akcji przeciw Romom

Kościół katolicki we Francji włączył się w dyskusję w sprawie likwidacji obozowisk romskich. Socjalistyczny rząd François Hollande’a kontynuuje, choć bez wielkiego rozgłosu, politykę poprzedników, wzbudzając nad Sekwaną niemało kontrowersji. Nielegalne cygańskie koczowiska są likwidowane przez policję, a ich mieszkańcy deportowani za granicę.
Jak zwróciła uwagę Rada Stała Konferencji Episkopatu Francji, chodzi o ludzi żyjących w skrajnej biedzie. „Jesteśmy świadomi trudności z akceptacją innych kultur czy sposobów życia – napisali biskupi. – Wzywamy jednak do przezwyciężenia uprzedzeń i do pomocy tym rodzinom w wyjściu z marginesu społecznego. Kwestie zdrowia i bezpieczeństwa publicznego są realne. Gdy warunki zamieszkania stanowią zagrożenie, do władz należy zastosowanie odpowiednich środków, które jednak powinny szanować tych, wobec których są stosowane. Zachęcamy więc rząd do wysiłków na rzecz integracji Romów – dodają biskupi przypominając ponadto o odnośnych przepisach europejskich, które nie zostały w tym przypadku zastosowane. Przypominając zaangażowanie Kościoła na rzecz integracji przybyszów rada stała francuskiego episkopatu kończy swój komunikat słowami: „Obecny kryzys, choć dokuczliwy, nie powinien nas prowadzić do zamykania się w sobie. Nie rozwiążemy go odrzucając innych”.
http://pl.radiovaticana.va/articolo.asp?c=622075

piątek, 28 września 2012

Wołodźko: Nadzieja dla świata, wyzwanie dla człowieka

Książka „Pożarci. Gospodarka a powołanie chrześcijańskie” Williama T. Cavanaugh to pozycja nietypowa na naszym księgarskim rynku. Tym większa zasługa Wydawnictwa Fronda, że zdecydowało się na jej publikację. Perspektywa alterglobalistyczna ściśle wiąże się tu z osadzonym w teologii oglądem świata społeczno-gospodarczego. Podkreślenie godności i odpowiedzialności osoby ludzkiej, jej głębokiej więzi z Trójcą Świętą łączy się fundamentalnie ze zrozumieniem, że człowiek jest istotą społeczną.

Bodaj najważniejszym wątkiem książki jest ukazanie alternatywy dla systemu odczłowieczonej, ale też głęboko ateistycznej globalnej gospodarki, która rzekomo jest bezalternatywna. Cztery rozdziały: „Wolność i niewola”, „Przywiązanie i wyzbywanie się”, „Globalne i lokalne”, „Niedostatek i obfitość” ukazują między innymi możliwe, nierzadko już praktykowane sposoby przeciwstawienia się współczesnemu ekonomizmowi. Jest tylko jeden kłopot: wyjście poza logikę obecnego systemu, metodami, jakie proponuje autor, wymaga heroizmu cnót. A to wydaje się cudem.

W pierwszym rozdziale – „Wolność i niewola” Cavanaugh analizuje wzajemne relacje wolności, wolnej woli, dobra i globalnego rynku, odwołując się do św. Augustyna. Autor zwraca uwagę, że wolność negatywna, jako jedno z założeń wolnorynkowej koncepcji Miltona Friedmana, okazuje się dalece niewystarczająca dla zabezpieczenia dobra ludzkiego, także na gruncie społeczno-gospodarczym. Jak stwierdza: „brak obiektywnego dobra nie wyzwala jednostki, lecz wystawia ją na pastwę przypadkowego wyniku konfliktu woli. (…) Pozostaje jedynie ślepa wola walki woli przeciw woli. Święty Augustyn używa tu pojęcia libido dominandi, żądzy władzy (…). Przy braku obiektywnej koncepcji dobra, pozostaje więc czysta siła. Dominujące modele strategii biznesowej przyjmują ten fakt beznamiętnie do wiadomości”. Strategia powyższa funkcjonuje w obszarach tak wrażliwych, jak marketing i działalność transnarodowych korporacji, które pod płaszczykiem „uwolnionego” rynku de facto skoncentrowały go w swoich rynkach. Wymowny przykład: w branży mięsnej, w USA, mają w sumie 80% udziału w rynku wołowiny: „dla drobnych rolników i ranczerów oznacza to brak wpływu już nie tylko na cenę, ale nawet na metody hodowli własnego inwentarza”.

W kolejnej części „Pożartych” autor przeprowadza analizę społeczeństwa konsumpcyjnego. Jest ona o tyle interesująca, że godzi w pewne stereotypowe ujęcie konsumpcjonizmu, pojmujące go jako chęć do gromadzenia jak największej ilości dóbr. Cavanaugh zwraca uwagę na patologiczną chęć posiadania wciąż nowych rzeczy. To ma być istotą sprawy –  nie tyle „kupić”, co „robić zakupy”: „zjawisko to jest warte zainteresowania ze strony teologii, ponieważ stanowi pewną skłonność duchową – jako sposób postrzegania otaczającego nas świata wpływa na kształtowanie naszych postaw”. Specjaliści General Motors stymulowanie konsumpcji określają mianem „zorganizowanej kreacji niezadowolenia”. Nasza konsumpcyjna niecierpliwość ma swoje skutki społeczno-gospodarcze i etyczne, których empirycznie nie doświadczamy: jej ofiarami są anonimowi dla nas, zniewoleni pracownicy na antypodach świata. Niewola duchowa jednych skutkuje niewolą społeczną drugich. Konsumpcjonizm jest także formą idolatrii. Antidotum ma być... Eucharystia. Gdyż Msza Święta jest także miejscem budowania wspólnoty ludzkiej, wykraczającej poza czas i miejsce. 

Trzeci rozdział, „Globalne i lokalne” przynosi zagadnienia  związane nie tyle z gospodarczo-politycznymi aspektami globalizacji, co jej estetyką, „która w określony sposób kształtuje przestrzeń i osoby”. Hans Urs von Balthasar, jego teologia, jest tu punktem odniesienia. Nawiązując do pewnej znanej koncepcji: globalizacja miała by być kolejnym zeświecczonym pojęciem teologicznym, imitacją powszechności Kościoła. „Globalizacja – twierdzi Cavanaugh – kształtuje świat w sposób uniemożliwiający stworzenie autentycznej katolickości, ponieważ oddziela stosunki – gospodarcze i inne – od ich konkretnych, lokalnych i szczegółowych przejawów”. Hans Urs von Balthasar pokazał głębszy wymiar tego zjawiska: „Niezależnie od tego, jak różnobarwnie mogą wyglądać ludzkie światopoglądy na wystawie, oglądane z pewnego dystansu ich atrakcje szybko się upodabniają, wszystkie równie ludzkiego pochodzenia, ludzkich proporcji”. Dopiero Jezus Chrystus przyniósł pełnię transcendencji, która jest zarówno fundamentem niepowtarzalności każdej osoby ludzkiej, jej tożsamości, jak i gwarantem faktycznej jedności stworzenia, zbawionego przez krzyż i Zmartwychwstanie.

Ostatnia z części książki, „Niedostatek i obfitość” także mocno wiąże rzeczywistość społeczną i gospodarczą z teologicznym ujęciem świata. „Pragnienia nasze są rozpalane przez przedmioty, które nie nasycą; przedmioty bliższe dolnego końca hierarchii bytów – które, jeśli zostaną oddzielone od Źródła swego istnienia, szybko rozsypują się w nicość”. Obfitość dóbr może być skorumpowana przez nędzę duchową, ubóstwo doświadczane jako duchowe uczestnictwo w tajemnicach Zbawienia może być rzeczywistym bogactwem. Tymczasem konsumpcjonizm jest „grobem chrześcijańskiej eschatologii”. Nawet cierpienie, największe ludzkie tragedie mogą zostać „pożarte”. Także w Polsce, w medialnych wydarzeniach ostatniego czasu mamy tego złowrogie przykłady.

Jak wyjść poza logikę globalnego konsumpcjonizmu, pożerającego człowieczeństwo rynku, który swą wolność opiera w dużej mierze na wolności od dobra Ewangelii? Naprawdę cennym elementem książki jest ukazanie wspólnot „chrześcijańskiej ekonomii” uświadamiające, że „inny świat jest możliwy”. Jedną z odpowiedzi jest Projekt Ekonomii Komunii Ruchu Focolare. Chrześcijańskie braterstwo, przenikając życie społeczne, przynosi rzeczywistą, najprawdziwszą rewolucję. Ludzie na nowo stają się „osobami, które potrafią się dzielić”. Oto nadzieja dla świata, wyzwanie dla człowieka. Wyzwanie, by odpowiedzieć łasce Bożej i dobrej woli drugich.

Krzysztof Wołodźko

Tekst pierwotnie ukazał się w najnowszym numerze „Christianitas” (47/R.P. 2012). Strona internetowa pisma: http://pismo.christianitas.pl/ 
Publikacja za zgodą redakcji.  

środa, 26 września 2012

MÓJ CHRYSTUS


Nie widziałem Cię w dzwonach huczących nad miastem,
ni w barwnych flagach, co rojem sfrunęły na mury,
ni w przepychu procesji, którą wodził zastęp
dostojników w fioletach, w płomieniach purpury...

Nie widziałem Cię w fałdach złotych baldachimu,
co wśród świateł ulewy ponad tłumem wisiał,
ni w rubinach monstrancji, którą prałat trzymał,
pod eskortą brzuchatych, wyfraczonych łysin.

Wiem na pewno, że stałeś gdzieś bosy pod płotem
i patrzyłeś na tłum cichy, oniemiały
i ranił Cię aż do krwi błysk ornatów złoty,
i straszyły Cię kute w srebrze pastorały.

I smutny byłeś bardzo, i cichoś coś szeptał
i oczy przesłoniłeś umęczoną ręką,
gdy tłum strojny, błyszczący wepchnął Cię we wnękę
i nogi Twoje bose idąc mimo deptał...

Ale widzę Cię codzień po bocznych ulicach,
po zaułkach, wśród nędzy, w poszarzałym palcie,
gdy noc kwitnie na niebie zielonym księżycem
chodzisz, ślady stóp krwawych znacząc na asfalcie.

W ciemnych wnękach przystajesz, gdzie ból z nędzą drzemią,
i łzy, krwawe łzy zwolna po twarzy Twej płyną,
i jeszcze raz chcesz czoło cierniami owinąć,
i jeszcze raz chcesz umrzeć i odkupić ziemię.

Wiem, gdy będę drżał w męce w noc chmurną i mglistą
i łbem kruszyć chciał mury i skomlił rozpaczą,
przyjdziesz do mnie, obejmiesz i razem zapłaczesz
Ty, z krzywego zaułka król nędzy - Mój Chrystus.

Konstanty Dobrzyński
(1938)

wtorek, 25 września 2012

Orędzie biskupów USA z okazji Święta Pracy

„Praca i ludzie pracy powinni znaleźć się w centrum życia gospodarczego” – to tytuł oświadczenia episkopatu USA wydanego z okazji Święta Pracy. Tradycyjnie od 1882 roku jest ono obchodzone w Ameryce w każdy pierwszy poniedziałek września. W tym roku Święto Pracy, które jest w Stanach Zjednoczonych uznawane także za oficjalny koniec sezonu letniego, przypada 3 września.
W liście opublikowanym w bieżącym roku biskupi podjęli refleksję nad aspektami moralnym i ludzkim źle funkcjonującej ekonomii, która nie tworzy wystarczająco solidnych miejsc pracy. Biskupi przypominają, że 46 mln ludzi w Stanach Zjednoczonych żyje w nędzy, z czego 16 mln to dzieci. Dodatkowo 12 mln ludzi szuka pracy i nie jest w stanie jej znaleźć, a kolejny milion straciło nadzieję na jej znalezienie.
„Te liczby wskazują na poważną ekonomiczną i moralną porażkę” – czytamy w liście. Episkopat wezwał do okazywania solidarności wszystkim, którzy są w potrzebie. Stwierdził, że praca jest czymś więcej, niż jedynie regularnie otrzymywanym wynagrodzeniem. „Pomaga utrzymywać rodziny, rozwijać potencjał i współuczestniczyć w tworzeniu dobra wspólnego” – uważają biskupi.
W liście poinformowano, że episkopat amerykański aktualnie opracowuje refleksje na temat pracy, nędzy i źle funkcjonującej gospodarki. Inspiracją tego są przemyślenia Benedykta XVI zawarte w jego encyklikach. Biskupi oczekują, że dokument przyczyni się do wzmocnienia solidarności, pobudzi do modlitwy, dyskusji i działania.
http://pl.radiovaticana.va/articolo.asp?c=618055

poniedziałek, 24 września 2012

Antyklerykalizm głupców

Oto kolejny przejaw otwartości (części przynajmniej) lewicy na współpracę z wierzącymi -ze strony Lewica.pl przedrukowujemy z radością artykuł Piotra Ciszewskiego

Nigdy nie sądziłem, że stanę się obrońcą krzyża i religii. Trudno jednak obserwując działania części współczesnych antyklerykałów i zafascynowanej nimi światopoglądowej „lewicy” laickiej, nie dojść do wniosku, że chodzi tu o coś zupełnie innego, niż wyzwolenie się spod dyktatu kleru. Niektórzy prześladowani z chęcią staliby się prześladującymi, szydzącymi oraz niszczącymi ludzi wierzących tylko za ich przekonania.



Jednym z przejawów takich działań jest ostatni happening ukraińskiej grupy FEMEN, której liderka, w geście solidarności z sądzonymi członkiniami rosyjskiej punkowej grupy Pussy Riot, ścięła stojący w Kijowie katolicki krzyż. Pomijam już absurdalność tego działania. Proces rosyjskich happenerek jest wynikiem nielegalnego koncertu, jaki zorganizowały w cerkwi prawosławnej, nie ma więc z katolicyzmem nic wspólnego. Działanie FEMENU jest barbarzyństwem dlatego, że zaatakowano symbol, który jest dla części ludzi ważny, a nie ograniczał przy tym wolności innych. Nie było to efektem głębszej analizy ani zorganizowanego działania ruchu społecznego. Awangardowe feministki stwierdziły po prostu, że zrobią show, nie myśląc za bardzo o wydźwięku swojego czynu – czyli ma być radykalnie, efektownie, ale już niekoniecznie z sensem.

Taki antyklerykalny, a raczej antyreligijny show, nie ma żadnej głębszej podbudowy społecznej. Możemy to obserwować niestety w głównym nurcie współczesnego polskiego antyklerykalizmu. Kościół można by było zaatakować za sojusz z kapitalistami czy działania takie, jak na przykład przyjmowanie pieniędzy od oszustów prowadzących piramidy finansowe. Należy krytykować zbytkowne życie hierarchów w momencie, gdy nadciąga kryzys, a społeczeństwo musi zacisnąć pasa. Jest tylko jeden mały problem: na czołowego polskiego antyklerykała wyrósł Janusz Palikot – milioner-kapitalista, który raczej nie słynie ze skromnego trybu życia. Ruch jego imienia atakując prokapitalistyczne nastawienie hierarchów, uderzałby więc pośrednio także w swojego wodza. Stąd antyklerykalizm społeczny zastąpił antyklerykalizmem głupców. Jego wyrazem był na przykład klip wyśmiewający relikwie i wiarę, w którym udział wziął poseł RPP Robert Biedroń. Parlamentarzysta, wzywający oficjalnie do tolerancji, postanowił zadrwić z wierzących, uczestnicząc w marnej prowokacji. „Kabaret” pokazujący w jednej ze scen człowieka krzyczącego na widok wnętrzności „o k... papież!”, to raczej wyraz prymitywizmu niż celnej satyry na poziomie.

Podobnie „subtelne” były również inne działania antyklerykalnej formacji Palikota. Jej wódz zasłynął na przykład happeningiem, podczas którego pił wódkę przed siedzibą arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia. Jest to krytyka religii czy kleru na poziomie młodzieńców rechoczących na widok staruszek „broniących krzyża” na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, czy noszących krzyż zrobiony z puszek po piwie.

Działanie takie nie ma nic wspólnego z lewicowym, społecznym podejściem do religii. Nawet jej najwięksi krytycy, tacy jak Michaił Bakunin czy Louis Auguste Blanqui, starali się przedstawić argumenty, a nie głupie żarty. Mimo że stosowali często dosadne sformułowania i ostrą krytykę chrześcijaństwa, chodziło im jednak o przekonanie wierzących, że wybór wiary zamiast walki społecznej był błędem. Ich odpowiedzią na chrześcijańską etykę oraz kościelne dogmaty nie był nihilizm oraz stwierdzenie, że „każdemu wolno wszystko”. W swoich pismach proponowali alternatywną etykę solidarności i współpracy, czyli obalenie zasad religijnych na drodze budowy nowego społeczeństwa. Żaden z nich nie nawoływał do prześladowania ludzi wierzących. Prześladowania za samo wyznawanie wiary czy bycie kapłanem stały się dopiero domeną systemów autorytarnych i totalitarnych, korzystających jedynie czasem z lewicowej retoryki, ale z prawdziwą społeczną lewicą oraz jej postulatami mających niewiele wspólnego.

Lewica odróżnia się od neoliberalnych, „postępowych” antyklerykałów również tym, że nie wyklucza osób wierzących poza nawias społeczeństwa. W wielu historycznych przypadkach postępowe ruchy społeczne były wręcz motywowane religijnie, żeby wspomnieć tylko o licznych powstaniach chłopskich czy bardziej współczesnym nurcie teologii wyzwolenia. Czy mamy przekreślić te tradycje w imię odrzucenia wszystkiego, co związane z wyznaniem, czy raczej wspierać chrześcijan przeciwstawiających się kościelnej hierarchii?

Tym, co powinno odstręczać lewicę od głównonurtowego antyklerykalizmu, jest również jego wykluczający charakter. Nie chodzi w nim o przekonanie ludzi wierzących czy wytłumaczenie im, że na przykład zamiast mszy w intencji obrony miejsc pracy, należałoby zorganizować strajk okupacyjny, a związkowe pielgrzymki na Jasną Górę to marnowanie składkowych pieniędzy. Polega on na obrzucaniu wyzwiskami oraz określeniu przeciwników mianem „ciemnoty”, czasem jeszcze podkreślając, że chodzi o „wieśniaków”, podkreślając ich opozycję ze światłymi, wykształconymi mieszkańcami miast. Świetnie wpisuje się w schemat, w którym neoliberalna, kapitalistyczna elita zarządza szarą masą, którą jednocześnie pogardza. Pokrywa się trochę z podziałem klasowym, ponieważ głównonurtowymi antyklerykałami są właśnie zwolennicy obecnego systemu, którzy pragną skrajnego indywidualizmu, a religię krytykują między innymi za jego ograniczanie. Kościół jest więc zły, ponieważ na przykład popiera zakaz handlu w niedzielę, czyli „wtrąca się w relacje między pracodawcą a pracownikiem”. Paradoksalnie, nawet w retoryce wielu hierarchów łatwiej znaleźć prospołeczne wątki, niż w wypowiedziach najbardziej radykalnych antyklerykałów.

W ruchach społecznych – lokatorskim czy związkowym, spotkamy osoby wierzące, które z chrześcijańskich wartości czerpią pewne przywiązanie do wspólnotowości czy szacunek dla drugiego człowieka. Nie godzą się na niesprawiedliwość i wyzysk właśnie dlatego, że są religijne. Nie czyni ich to gorszymi, a wręcz przeciwnie, współpraca z nimi może być bardzo owocna. Gdybyśmy myśleli w kategoriach głównonurtowego antyklerykalizmu, powinniśmy zwymyślać takich ludzi za wiarę w zabobony i niepodążanie za nowoczesnością. To przecież w nich należy szukać głównego wroga, ponieważ linia podziałów przebiega nie ze względu na przynależność klasową, lecz stosunek do krzyża. „Postępowa” lewica światopoglądowa głównego wroga widzi przecież nie w kapitaliście, czy nawet związanych z nim kościelnych hierarchach, ale w obrońcach telewizji Trwam. Jak mogą te żałosne mohery walczyć o jakąś swoją telewizję, której wprawdzie nie oglądamy, ale i tak jej nie chcemy w naszej kablówce – mówią „postępowi lewicowcy”.

Warto też zastanowić się, czym skończyłaby się nagła laicyzacja społeczeństwa polskiego w obecnych warunkach, bez wcześniejszej zmiany mentalności. Religią stałby się już całkowicie pieniądz oraz wolny rynek. Zniknęłyby pewne religijnie motywowane opory przed wykorzystywaniem innych. Antyklerykalizm głupców prowadzi do powstania nowej religii – skrajnego neoliberalizmu. Z tym wyznaniem będzie się z kolei o wiele trudniej zmierzyć, niż nawet z najbardziej skrajnymi i fanatycznymi odłamami współczesnego katolicyzmu. Już wyrządziło ono o wiele większe szkody w społeczeństwie.

Jeśli więc chcemy prowadzić działalność antyklerykalną, ale realną, społeczną, rozmawiajmy z wierzącymi bez poczucia wyższości i starajmy się ich przekonać. Trzeba również pamiętać, że nie każdy antyklerykał to nasz sojusznik. Czasami sprzeciw wobec działań kościoła i religii może wynikać z motywacji oraz haseł bardzo dalekich od jakiejkolwiek lewicowości. Z kolei na lewicy jest moim zdaniem miejsce także dla osób wierzących, a nawet praktykujących.
Piotr Ciszewski


poniedziałek, 17 września 2012

Sri Lanka: biskupi o prawach człowieka

W Sri Lance wciąż łamane są prawa człowieka. Alarmują w tej sprawie miejscowi biskupi. Wydali oni na ten temat specjalny komunikat. W dokumencie wymienia się m.in. przemoc w więzieniach, zastraszanie rolników zmuszanych do dostarczania kontyngentów, a także upadek systemu edukacyjnego. Zdaniem Kościoła sytuacja ta wymaga pilnych rozwiązań politycznych na szczeblu państwowym, bowiem w zastraszającym tempie powoduje demoralizację społeczeństwa.
Szczególny niepokój episkopatu Sri Lanki budzi położenie więźniów. Ich bicie i poniżanie stanowi „zwyczajny” sposób traktowania przez służby więzienne. Często doprowadza to do poważnych obrażeń ciała, a nawet do śmierci. Stanowi to wyraźne łamanie prawa międzynarodowego. Z kolei trwający od ponad dwóch miesięcy strajk nauczycieli akademickich żądających większych uprawnień i swobód natrafia na nieugięty opór władz. W odpowiedzi zamknięto tylko większość wydziałów, zaogniając jeszcze sytuację. Biskupi zwracają w tym kontekście uwagę, że próba sił odbije się nieuchronnie na przyszłych pokoleniach.

"Avvenire" krytykuje ideologię konsumpcjonizmu

Włoski katolicki dziennik "Avvenire" jest zaniepokojony "gorączką", jaka towarzyszy zbliżającej się premierze telefonu iPhone 5. Według gazety, narodził się swoisty "rasizm technologiczny", czyli dyskryminowanie tych, którzy nie mają najnowszych modeli.

Artykuł redakcyjny dziennika włoskiego Episkopatu, pióra profesor filozofii Chiary Giaccardi z katolickiego uniwersytetu w Mediolanie, przytaczają prasa i inne media zwracając uwagę na to, że jest w nim zawarty apel o pilną refleksję na temat gonitwy za nowinkami technicznymi.
Według autorki "szaleństwo" wokół najnowszego smartfona i - jak stwierdza odnosząc się do logo firmy Apple- "symboliczna supremacja nadgryzionego jabłka" prowadzą do nowych form nierówności oraz podziałów na tych, którzy mają iPhone'a i tych, którzy go nie posiadają. W rezultacie - dodaje - ten, kto nie może sobie pozwolić na nowy model cierpi, bo ma "kompleks społecznej niższości".
- Te same technologie, które uczyniły świat bardziej horyzontalnym grożą teraz tym, że przyniosą nowe napięcia - stwierdza prof. Giaccardi na łamach katolickiego dziennika.

Całość: http://fakty.interia.pl/swiat/news/katolicki-dziennik-zaniepokojony-goraczka-wokol-nowego,1842955

sobota, 15 września 2012

Elektrownie atomowe w Polsce

W dniach 23 – 29 lipca w Lubiatowie odbył się pierwszy w Polsce Obóz Antyatomowy. Lubiatowo, obok Gąsek i Żarnowca, jest jedną z trzech miejscowości branych pod uwagę przez polski rząd jako lokalizacja elektrowni atomowej.
W ramach obozu odbywały się wykłady, warsztaty, prelekcje i pokazy filmów. Obóz zakończył się demonstracją antyatomową w Gdańsku.

Dlaczego nie elektrownia atomowa?

Elektrownie atomowe są bardzo kosztowne. Przykładem jest budowa elektrowni atomowej w Olkiluoto 3 w Finlandii. Początkowy koszt budowy bloku 1600MW w tej elektrowni miał wynieść 3 mld euro. Po ponad trzech latach opóźnień koszt szacowany jest na 4,5 mld euro i nikt nie wie, jaki będzie koszt końcowy. Jednocześnie czas jej budowy wydłużył się już dwukrotnie, co także wpłynie na końcowy koszt inwestycji. Planowana elektrownia będzie w Polsce pierwszą, komercyjną instalacją jądrową i z tego względu koszt jej budowy będzie znacząco wyższy niż w krajach, w których już działają tego typu elektrownie.

Energetyka jądrowa nie zapewni także dywersyfikacji źródeł energii. Pierwsza elektrownia jądrowa, która ma powstać w 2022 lub 2024 (nawet Ministerstwo Gospodarki nie jest w stanie określić ostatecznej daty), będzie miała marginalne znaczenie dla dywersyfikacji. Nie spowoduje zmian w sposobie zaopatrzenia w energię wcześniej niż w kolejnej dekadzie, a po
uruchomieniu dostarczy jedynie ok. 1,3% energii finalnej (po ewentualnym uruchomieniu kolejnych bloków udział może sięgnąć ok. 4% w 2030 r.).


Od początku procesu technologia nuklearna niesie zagrożenia, gdyż wydobycie i przetworzenie uranu - paliwa dla reaktorów ma dewastujący wpływ na środowisko, zdrowie i życie pracowników. Oto kilka przykładów. W okresie 1946-90 we Wschodnich Niemczech zmarło na raka płuc spowodowanego działaniem promieniowania 7163 górników z kopalni uranu. Paliwo uranowe pozyskuje się często różnymi metodami ługowania ze skał zawierających rudę uranową. Do ługowanie używa się często kwasu siarkowego. Powstały w czasie ługowania szlam wpuszcza się albo do zbiorników retencyjnych albo wpompowany jest do tzw. studni głębokiego składowania. Ciecz ługująca zawiera wysokie stężenia substancji skażających, wielokrotnie większe niż normy dopuszczalne dla wody pitnej; kadm ( 400 razy), arsen(280 razy), nikiel ( 130 razy), uran ( 83 razy), itd.
Nie rozwiązywalny, wbrew zapewnieniom, wydaje się być również problem zagospodarowania i składowania odpadów atomowych- śmiercionośny prezent dla naszych dzieci i pra-prawnuków. Do czasu zakazu przyjętego w Protokole do Konwencji Londyńskiej z 1993r radzono sobie poprzez zatapianie beczek z odpadami jądrowymi w … morzach i oceanach min. w M. Północnym i Bałtyku. Obecne jedyne rzekomo bezpieczne, choć trudne społecznie i drogie rozwiązanie to składowanie odpadów nisko i średnio-radioaktywnych w głębi ziemi. Rzekomo, gdyż przemysł jądrowy przyjmuje umowny, ale i tak niewyobrażalny, czas, bezpiecznego odizolowania i składowania odpadów w Europie na 100 tys. lat, w USA na 1 mln lat !?
To wszystko nie dotyczy odpadów najgroźniejszych ! Przez 60 lat stosowania technologii nuklearnej nie rozwiązano problemu składowania odpadów wysoko- radioaktywnych. Składuje się je najczęściej przejściowo na terenach EJ w basenach chłodzących. Miejsca te są dużo słabiej zabezpieczone na wypadek np. ataku terrorystów. (Uderzenie samolotu w taki basen lub budynek, w którym składowany jest pluton oddzielony od wypalonego paliwa, miałoby katastrofalne skutki, znacznie poważniejsze niż w wypadku Czarnobylu.

Budowa kolejnych scentralizowanych źródeł energii opartych na atomie to wzrost zagrożeń i ryzyk w związku z awariami i terroryzmem. Niewątpliwie w systemie energetycznym bezpieczniejsze i bardziej stabilne jest posiadanie 250 elektrowni wiatrowych czy biogazowi, systemów skojarzonych o mocy 4 MW w stosunku do 1 bloku o mocy 1000 MW. Tak duże bloki wymagają też zupełnego przebudowywania kosztownych sieci wysokich napięć. Inaczej nie będzie można odebrać wyprodukowanego prądu. O tym elemencie rzadko kto mówi poza specjalistami. Rodzi to złożone, nie zawsze pożądane, dodatkowe skutki finansowe i techniczne dla całego systemu elektroenergetycznego.

Zwolennicy energetyki jądrowej często podkreślają, że obecność funkcjonującej elektrowni atomowej i zakładów z nią związanych (miejsc wydobycia i przetwarzania uranu, mogilników z odpadami promieniotwórczymi) jest zupełnie nieszkodliwa dla zdrowia. Podpierają się wynikami badań statystycznych dotyczących chorób nowotworowych (w tym białaczki) przeprowadzonych wśród pracowników takich ośrodków jak i mieszkańców ich okolic. Istnieje jednak kilka poważnych zarzutów wobec tych badań:
1) Rejestruje się zgony a nie przypadki zachorowań na rozmaite nowotwory
2) Nie uwzględnia się lepszej opieki medycznej wobec pracowników elektrowni jądrowych. Częste badania pozwalają szybciej wykryć nowotwór, a im diagnoza wcześniejsza, tym leczenie skuteczniejsze
3) Pracownicy elektrowni jądrowych są już na wstępie poddawani ostrej selekcji, eliminowane są osoby ze skłonnością do chorób (można podejrzewać, że zadaje się pytania o występowanie chorób nowotworowych w rodzinie), więc samo to powoduje, że próba do badań statystycznych nie jest wybierana losowo (czasem takie badania pokazują wręcz, że liczba przypadków raka u pracowników jest mniejsza niż u reszty populacji). Występuje tzw. efekt zdrowego pracownika
4) W badaniach statystycznych są uwzględniani nawet pracownicy zatrudnieni na krótki czas, co powoduje „rozcieńczenie” przypadków raka wśród ogólnej puli pracowników.
5) Wiek pracowników nie przekracza 45 lat, należałoby monitorować emerytowanych pracowników, aby mieć wgląd w ryzyko wcześniejszego ujawnienia się nowotworów niż w przypadku reszty populacji. Krzywa zachorowalności na nowotwory wskazuje, że większość przypadków raka pojawia się u osób starszych niż osoby uwzględniane przy badaniach statystycznych dotyczących pracowników elektrowni atomowych (dane Krajowego Rejestru Nowotworów za 2004 rok). Nie jest w interesie zwolenników energetyki jądrowej przeprowadzanie badań byłych pracowników elektrowni i związanych z nimi zakładów.
6) Do likwidacji skutków tak zwanych „incydentów” (wycieki substancji promieniotwórczych) używani są pracownicy czasowo zatrudnieni.


Istnieje jednak wiele prac naukowych i artykułów prasowych zajmujących zupełnie odmienne stanowisko wobec rzekomej nieszkodliwości elektrowni jądrowych i stanowisk wydobycia i obróbki substancji promieniotwórczych:

1) Wokół elektrowni jądrowych w Niemczech stwierdzono większą o 22% ilość chorób nowotworowych u dzieci mieszkających w pobliżu elektrowni jądrowych. Częstość występowania raka była zależna od odległości od elektrowni jądrowej. Przeprowadzono dodatkowe badania, które wykazały 54% wzrost zachorowań na raka u małych dzieci (poniżej 5 lat), 36% wzrost ilości zachorowań na białaczkę u dzieci w wieku 0-14 lat oraz aż 76% wzrost przypadków u małych dzieci (0-5 lat). Badania wykazały znacznie większą wrażliwość małych dzieci na promieniowanie. Co więcej, wykazano obecność zwiększonego promieniowania w glebie, wodzie oraz roślinności, co świadczy o wyciekach z reaktorów.
2) Badania wykazały zwiększoną zachorowalność na białaczkę wśród dorosłych mieszkańców okolic elektrowni jądrowej Pilgrim’s, Plymouth.
3) Badania British Medical Journal obejmujące 407,000 pracowników w 15 krajach (przez 15 lat monitorowano stan ich zdrowia) wskazały na 2% wzrost śmiertelności na raka (nie uwzględniano zachorowań a tylko zgony). Może wydawać się to mało, jednak należy uwzględnić lepszą opiekę medyczną i diagnostykę, jaką objęto tych pracowników. Poza tym badanie wskazuje, że nawet stosunkowo niskie dawki promieniowania (95% pracowników nie dostało więcej niż 50mSv) zwiększają zachorowalność na raka, wbrew informacjom, że małe, rozłożone w czasie dawki promieniowania są nieszkodliwe.
4) U pracowników elektrowni jądrowych występuje większa śmiertelność ). Przebadano ponad 65.000 pracowników
5związana z chorobami serca ( zatrudnionych pomiędzy 1946 i 2002 rokiem w 4 placówkach British Nuclear Fuels plc. Badania wykazały, że długoterminowo przyjmowane niewielkie dawki promieniowania powodują wzrost liczby zgonów na atak serca. Podobny efekt obserwowano u mieszkańców Hiroshimy, którzy przeżyli wybuch bomby.
5) Stwierdzono częstsze występowanie nowotworów u mieszkańców okolic EJ w Trilo (Hiszpania), odwrotnie proporcjonalne do dystansu od elektrowni.
6) Wykazano zwiększenie zachorowań na białaczkę wśród dzieci mieszkających w mieście Chepstown (Północna Walia) sąsiadujących z elektrownią jądrową Oldbury , jak również u dzieci mieszkających nad zbiornikami wodnymi, do których uwalniane są substancje promieniotwórcze z ośrodków Berkeley, Hinkley Point i Amersham International. W mieście Burnam on Sea (Północna Walia) stwierdzono częstsze występowanie raka prostaty i piersi.
7) U mieszkańców Północnej Walii wykazano wzrost liczby zachorowań na raka piersi oraz na inne nowotwory.
8) Stwierdzono statystycznie istotny wzrost zachorowań na raka wśród pracowników Instytutu Atomowego w Obnińsk (Rosja), gdzie powstała pierwsza na świecie elektrownia jądrowa. Również wśród mieszkańców tego miasta stwierdzono częstsze występowanie wszystkich typów nowotworów.
9) Na początku lat ’90 odkryto zwiększoną ilość przypadków białaczki i chłoniaka typu NHL (non-Hodgkin’s lymphoma) u dzieci z okolic elektrowni w Sellafield w Anglii oraz ośrodków z nią związanych: AWE Burghfield i UKAEA Dounreay. Pierwszy z nich zajmuje się militarnym zastosowaniem materiałów promieniotwórczych; energetyka jądrowa w jawny sposób jest związania z produkcją broni jądrowej, choćby przez dostarczanie plutonu będącego produktem rozpadu uranu stosowanego jako paliwo w reaktorach). Sellafield „zasłynęło” z wycieku zawierającego silnie promieniotwórczy ruten i rod 106, który doprowadził do zamknięcia pobliskiej plaży, nie licząc ze stale usuwanej z terenu zakładu radioaktywnej wody będącej zagrożeniem dla zdrowia ludzi. oraz z tego, że po opublikowaniu badań dotyczących zachorowań na nowotwory firma British Nuclear Fuel odradzała pracownikom płodzenie dzieci. Okazało się też, że u dzieci mężczyzn pracujących w elektrowni jądrowej Sellafield częściej występują przypadki białaczki i chłoniaków.
10) Stwierdzono dwukrotny wzrost zachorowań na białaczkę u dzieci pracowników elektrowni jądrowej w Rocky Flats (USA). Pokazuje to, że skutki działania elektrowni jądrowych sięgają kolejnych pokoleń.
11) Badania wykazały istotny związek pomiędzy występowaniem abberacji chromosomalnych (m. in. translokacji) a dawkami promieniowania otrzymywanymi przez pracowników fińskich elektrowni jądrowych.

Pojawiają się też doniesienia o większym niż dotychczas sądzono wpływie promieniowania na powstawanie nowotworów. Raport brytyjskiej Health Protection Agency stwierdza, że ryzyko raka u osób narażonych na kontakt z trytem może być dwukrotnie większe niż sądzono. Sugeruje on zaostrzenie standardów bezpieczeństwa i zmniejszenia emisji z elektrowni jądrowych. Tryt jest radioaktywnym izotopem wodoru o czasie połowicznego rozpadu wynoszącym 12,3 roku. Powstaje jako efekt uboczny działania w energetyce jądrowej. W wielu awariach elektrowni jądrowych na świecie był uwalniany do środowiska w dużych ilościach.

Justyna Barańska

czwartek, 13 września 2012

Rewizja Celów i Ideałów Katolickiego Robotnika

Jako że ten numer The Catholic Worker przypada na czwartą rocznicę pisma, właściwym jest jeszcze raz przedstawić naszą pozycję na nasz sprzeciw wobec systemu przemysłowego, przygotowań wojennych, niesprawiedliwości rasowej.
Piszemy jako katolicy i Amerykanie. Wierzymy, że te dwie pozycje nie są ze sobą niezgodne.
Przez fałszywych konserwatystów, którzy nie wiedzą, co chcą konserwować, jesteśmy oskarżani o bycie komunistami. A przez komunistów jesteśmy oskarżani o bycie faszystami.
Tak więc jeszcze raz przedstawiamy naszą pozycję, jak i pozycje naszych komunistycznie i faszystowsko nastawionych przeciwników.
Własność prywatna
Komunista wierzy w państwowy socjalizm, jako krok do komunizmu.
My wierzymy w powszechną własność prywatną, deproletaryzację naszego amerykańskiego społeczeństwa. Wierzymy w jednostkę, posiadającą środki produkcji, ziemię i swoje narzędzia. Przeciwstawiamy się „finansowemu kapitalizmowi”, sprawiedliwie krytykowanemu i potępionemu przez Karola Marksa, ale wierzymy, że może istnieć chrześcijański kapitalizm i może istnieć chrześcijański komunizm.
Walka klas
Komunista wierzy w konieczność osiągnięcia państwowego socjalizmu poprzez wojnę klas. („Jak chcecie nawrócić podłych kapitalistów, spekulantów, bankierów? mówi. I jego odpowiedź to „pozbywając się ich”.)
My wierzymy w używanie następujących środków: indoktrynację przy użyciu wszystkich środków propagandowych, jakie mamy do dyspozycji; przez indywidualną praktykę dzieł miłosierdzia; przez wspólnoty rolnicze, które dostarczałyby pracy dla bezrobotnych i kierownictwa dla tych, którzy są chętni, by podjąć się budowy nowego porządku społecznego.
Ateizm
Komunista jest ateistą. „Ateizm jest integralną częścią marksizmu” powiedział Lenin.
My wierzymy, że jesteśmy członkami lub potencjalnymi członkami mistycznego Ciała Chrystusa, oraz że musimy pokazywać tą wiarę przekładając to co duchowe na materialne. Wszyscy ludzie są naszymi braćmi, Żyd i poganin, biały i czarny, gdyż Bóg stworzył nas wszystkich a Jego Syn umarł za grzechy wszystkich ludzi. Jako że Chrystus jest naszym Bratem, wszyscy ludzie są naszymi braćmi, komunista, faszysta, mccarthysta oraz „kapitalista”.
Przeciwstawiamy się „finansowemu kapitalizmowi” amerykańskiego systemu przemysłowego, ponieważ jest prawdziwie materialistyczny, a więc ateistyczny jak marksizm. I wierzymy, że tylko faszyzm, który odrzuca wszystkie ludzkie wolności, może utrzymać go przy życiu.
Przeciwstawiamy się „planowaniu społecznemu” ponieważ prowadzi do poddaństwa i ponieważ wierzymy razem z R.H.Tawneyem (którego książki Peter Maurin polecał naszym czytelnikom od pierwszego numeru), że „społeczeństwo jest organizmem duchowym, a nie maszyną ekonomiczną.”
Nie dla mccarthyzmu
Wierzymy, że setki tysięcy robotników maszerujących dziś przez centra przemysłowe sprawiedliwie krytykują obecny porządek społeczny jako upadlający.
Wierzymy, że są dzielniejszymi i bardziej szczerymi mężczyznami i kobietami, niż te wielkie masy indyferentnych i wygodnych materialistów, którzy zamykają swoje oczy na biedę i degradację amerykańskiego ludu, czy innych, fanatycznych mccarthystów, którzy w opozycji do rozwiązania komunistycznego utrzymują obecny, materialistyczny system.
Mesjasz
Nie wierzymy, że rozdział bogactwa, sam zreformowany system monetarny, emerytury i epickie plany są praktyczne czy fundamentalne.
Nie wierzymy, że legislacja wyprowadzi nas z bagna w którym jesteśmy zanurzeni.
Wierzymy, że stojący przed nami problem pracy dla porządku społecznego, w którym droga życia umożliwi człowiekowi zbawienie jego duszy, jest problemem moralnym, który musi angażować umysły i energię wszystkich katolików.
Amerykanie
Zaiste, wszyscy Amerykanie powinni otworzyć oczy na rzeczywistość i przypominając sobie, co Thomas Jefferson reprezentował w oczach swoich współobywateli, rozejrzeć się i zastanowić nad stanem, w jakim dziś się znajdujemy. Ten numer gazety niesie po całym świecie opowieść o tych warunkach.
Jeżeli nie jesteśmy zatroskani o te warunki, bierzemy za nie odpowiedzialność.
„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.” powiedział Chrystus.
Dorothy Day

Ten tekst nie jest chroniony przez prawa autorskie. Jednakże, jeżeli używasz tego tekstu lub cytujesz go prosimy o podanie oryginalnego źródła publikacji i tej strony (Dorothy Day Library on the Web na http://www.catholicworker.org/dorothyday/). Dziękujemy.
Tekst oryginalny pochodzi ze strony The Catholic Worker Movement i został po raz pierwszy opublikowany w magazynie The Catholic Worker w maju 1936 roku.

środa, 12 września 2012

Hiszpania: pomoc dla opuszczonych

Do aktywnej i hojnej odpowiedzi na tragedie, które przeżywają rodziny w dobie kryzysu, zachęcił zakonników i zakonnice przewodniczący Hiszpańskiej Konferencji Osób Zakonnych. „Z troską i w duchu wolności ewangelicznej powinniśmy zapytać odpowiedzialnych, czy sprawiedliwie rozkładają ciężary” – pisze ks. Elías Royón SJ w liście z okazji rozpoczynającego się roku duszpasterskiego.
Panujący kryzys ekonomiczny i społeczny dotyka dramatyczną liczbę osób i rodzin w Hiszpanii. Życie zakonne na płaszczyźnie instytucji i konkretnych osób „odpowiada hojnie, na tysiąc sposobów, na tak wiele tragedii”. Dla nas „imiona i nazwiska to konkretne twarze, co przekracza biurokratyczną prośbę o pomoc”. Jednak „nie możemy być niewrażliwi wobec społeczeństwa, które spycha niektórych na margines”. Trzeba głośno mówić o niesprawiedliwym podziale konsekwencji kryzysu, być słowem dla tych, którzy „na tysiąc sposobów zostali zmuszeni do milczenia”, chronić „tych, których zostawiliśmy «bez papierów», zabierając im godność osoby, dziecka Bożego”, być pociechą dla opuszczonych i nadzieją dla młodych sfrustrowanych pustymi obietnicami społecznymi i politycznymi – stwierdza jezuita. Jednocześnie zachęca do refleksji we wspólnotach i zespołach duszpasterskich nad dwoma kwestiami: „ludzkim współczuciem wobec osoby, której pomagamy, oraz naszym zakonnym ubóstwem”.
„Wśród nas nie może być mowy o «cięciach», ale o zdecydowanej i skutecznej woli ewangelicznej solidarności, która prowadzi do dzielenia się tym, co się ma, a niekiedy nawet tym, co niezbędne”. Wszyscy potrzebujemy nawrócenia serca, ponieważ korzenie niesprawiedliwości tkwią w problemie natury duchowej. Jego rozwiązanie polega na „nawróceniu duchowym każdego serca i nawróceniu kulturowym społeczeństwa tak, aby przeważyła wola zmiany struktur grzechu, które trapią nasz świat” – czytamy w liście przewodniczącego konferencji hiszpańskich zakonników.
http://pl.radiovaticana.va/articolo.asp?c=618878

poniedziałek, 10 września 2012

Co oznacza Katolicki Robotnik

Drodzy Robotnicy, Bracia w Chrystusie:
Przed domem mamy piękną rzeźbę św. Józefa. Wykonawcą jest Joe O’Connell z Minnesoty. Mężczyźni uchylają kapeluszy, gdy przechodzą, zaś pewna starsza Włoszka kłania się i całuje jego palce oraz robi znak krzyża i pokazuje inne fizyczne oznaki doceniania jego przyjaźni dla Gościnnego Domu. Pewnego wieczora w ubiegłym tygodniu na chodniku przed naszym domem leżał człowiek, z kolanami przy klatce piersiowej, z głową między rękami. Spał. Nie mówiąca po angielsku Włoszka dobrze chwyciła moją rękę, gdy przyszłam. Ledwie mogłam ją zrozumieć, ale ona wciąż wskazywała na człowieka, powtarzając „Jezu Chryste… mój syn, moje serce jest złamane.” W rzeczywistości to nie był jej syn, ale ona wiedziała o czym mówiła. On był Jezusem Chrystusem, trzęsącym się, pijanym. To była część agonii w ogrodzie, gdzie wziął nasze grzechy i wszystkie grzechy, które dopiero miały nadejść. Ludzie zawsze od razu widzą tą prawdę. Widział ją Gandhi, gdy jadąc pociągiem czytał „Unto This Last”, Ruskina parafrazującego słowa Pisma „jednemu z tych najmniejszych”. Salinger, kolumnista w The New Yorker, rozpoznał to, gdy młodszy brat z jego ostatniej opowieści upomniał swoją siostrę za używanie Modlitwy Jezusowej (popularnej w Kościele Prawosławnym) dla własnego duchowego zadowolenia, jednocześnie szydząc i gardząc bliźnim. „Jezus” powiedział siostrze „jest grubą mieszczanką na werandzie, w bujanym fotelu”.
Co oznacza Katolicki Robotnik – czym jest? – pytają często ludzie. Można by odpowiedzieć: dobrowolne ubóstwo. Albo: pomoc potrzebującym bez osądzania. Albo: wzajemna pomoc; albo też: rodzina. Każdy Gościnny Dom jest rodziną z jej błędami i cnotami i, przede wszystkim, jej miłością. Wszyscy możemy patrzeć na siebie i mówić „Jesteś kością z moich kości i ciałem z mego ciała,” wszyscy jesteśmy nawzajem swoimi członkami, gdyż wszyscy jesteśmy członkami lub potencjalnymi członkami Ciała Chrystusa. Nawet te przerażające słowa, pacyfizm oraz anarchizm, gdy rozważy się je, oznaczają, że zawsze próbujemy kochać, a nie zmuszać, „być takimi, jakimi chcielibyśmy widzieć innych,” być najmniejszymi, nie mieć władzy nad innymi, zaczynać od tego człowieka – mikrokosmosu, czy raczej od nas samych.
Gdybyśmy nie próbowali zaczynać od siebie, by samych siebie oddać, nie moglibyśmy wysyłać wam tego półrocznego apelu o pomoc. Piszę to w kościele, w ciszy, z modlitwą. Drukarz zreprodukuje to, wszyscy mieszkańcy i goście pomogą rozsyłać, najstarsi i najmłodsi. Może ośmioletni syn Felicji, który urodził się, gdy była piętnastolatką, przyjdzie pomóc. Mieszkają, troje dzieci, matka i ojciec, w brudnym, pełnym szczurów i popadającym w ruinę mieszkaniu i szukamy dla nich innego, tak jak i dla dwóch innych rodzin. Płacimy co tydzień osiemnaście dolarów w hotelu Bowery za następną rodzinę. Bycie biednym jest bardzo drogie. Nie ma sensu mówić im, by poszli w lepsze miejsce i płacili mniej. To oni są biedni. Wielu z nich to drobni przestępcy, no i oczywiście nie zawsze zachowują się najlepiej. Ale to nasza rodzina i chcielibyśmy mieć więcej pokoi. Jako że nie mamy, pomaga więcej pieniędzy, by zapłacić za pokój. Większość pieniędzy, które dostajemy idzie na ogrzewanie, światło, wodę. Co najmniej 600 posiłków jest serwowanych codziennie. Są podatki do zapłacenia za dwa budynki, które posiadamy (ludzie nie wynajmują takim rodzinom jak nasza, więc musimy kupować domy).
Fizycznie, każdy z nas może zrobić tak mało. Najlepsze co możemy powiedzieć, to że jest to bardzo bezpośrednie, bardzo natychmiastowe. Rozdajemy to, co mamy, tak szybko jak możliwe. Na pewno możemy próbować wzrastać w miłości, i jest to dobre ćwiczenie, to oddawanie tego, co się dostało, czy jest to filiżanka kawy, czy pieniądze na zapłacenie rachunku w spożywczym. Prosimy was w imię św. Teresy, w której święto piszę, i w imię św. Franciszka, którego święto przypada jutro. Zawsze jest święto tam, gdzie jest miłość, a gdzie jest miłość, jest Bóg.
W Chrystusie, naszym bracie,
Dorothy Day
The Catholic Worker, listopad 1957.

Ten tekst nie jest chroniony prawami autorskimi. Jednak jeżeli wykorzystujesz albo cytuje go prosimy o podanie źródła oryginalnej publikacji i stronę (Dorothy Day Library on the Web na http://www.catholicworker.org/dorothyday/). Dziękujemy.

niedziela, 9 września 2012

Biskup Tutu: Bush pod sąd!

Emerytowany anglikański arcybiskup Kapsztadu w RPA Desmond Tutu uważa, że b. premier brytyjski Tony Blair i b. prezydent USA George W. Bush powinni stanąć przed trybunałem w Hadze z oskarżenia o atak na Irak w 2003 r., ponieważ kłamali i postąpili niemoralnie.
"Wojna z Irakiem bardziej niż inne konflikty z przeszłości sprawiła, że świat stał się niestabilny" - napisał 80-letni Tutu w brytyjskim tygodniku "Observer". Według hierarchy obaj politycy kłamali w sprawie broni masowego rażenia, zniżyli się do poziomu swego wroga Saddama Husajna i uczynili świat bardziej niebezpiecznym.
"Ówcześni polityczni przywódcy USA i W. Brytanii sfabrykowali podstawy (prawne do interwencji zbrojnej w Iraku - PAP), by nas styranizować i podzielić. Doprowadzili nas na krawędź przepaści, gdzie teraz tkwimy w obliczu zmory syryjskiej i irańskiej" - zaznaczył Tutu.
"Zasadnicza kwestia nie dotyczyła tego, czy Saddam Husajn był dobry, czy zły i ile istnień ludzkich zmasakrował. Sednem jest to, że Bush i Blair nie powinni moralnie zniżyć się do jego poziomu" - podkreślił.
Wojna, w której zginęło wiele tysięcy Irakijczyków, inni stracili dach nad głową lub zostali zmuszeni do emigracji jest w ocenie abpa Tutu wystarczającym powodem do postawienia obu polityków przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym (USA nie uznają MTK). Nie widzi on powodu, by mieli być traktowani inaczej niż przywódcy państw czarnej Afryki, których sądzono w Hadze za zbrodnie wobec ludności cywilnej.
http://fakty.interia.pl/swiat/news/zaskakujace-slowa-legendarnego-arcybiskupa,1838262

piątek, 7 września 2012

Watykan na forum ONZ: broń lekka zabójcza dla ubogich

Dla ubogich broń lekka jest bronią masowego zniszczenia. Jej stosowanie jest bowiem głównym czynnikiem destabilizacji, a tym samym przeszkodą dla rozwoju – powiedział abp Francis Chullikatt, stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy głównej siedzibie ONZ w Nowym Jorku. Uczestniczy on w konferencji przeglądowej o wprowadzaniu w życie programu zapobiegania, zwalczania oraz eliminacji nielegalnego handlu bronią ręczną i lekką.
Watykański dyplomata zaznaczył, że broni tej nigdy nie można traktować jak zwyczajnego produktu handlowego. Stolica Apostolska w pełni popiera międzynarodowe mechanizmy prawne, które mają kontrolować produkcję i sprzedaż tego typu broni. Ostatnie lata pokazały jednak, że aby procedury te były skuteczne, należy zacieśnić współpracę międzynarodową. Niezbędne jest również ustalenie jasnych kryteriów dotyczących eksportu, składowania oraz niszczenia tej broni w ramach procesów pokojowych. Stolica Apostolska wskazuje też na potrzebę działań edukacyjnych nastawionych na promocję kultury pokoju i walkę z przestępczością. Na marginesie dyskusji o broni ręcznej i lekkiej watykański dyplomata przypomniał o kategorii społecznej, która najdotkliwiej cierpi z powodu używania tej broni, a mianowicie o dzieciach. Zazwyczaj są one jej biernymi ofiarami. Niekiedy jednak bywają one również wcielane do oddziałów zbrojnych i same są zmuszone do posługiwania się bronią. Abp Chullikatt przypomniał w tym kontekście o potrzebie wypracowania specjalnych programów reedukacyjnych dla nieletnich. Powinien być to stały element uśmierzania konfliktów, rozbrojenia i demobilizacji.