czwartek, 17 stycznia 2013

Trzy gwiazdy Trzech Króli



Tamci pierwsi szli ku Boskiej nadziei, szli (a raczej jechali) ze swych sytych i stabilnych krain ku Duchowi, który przenosił w nad-istnienie codzienność zwykłego czasu. Jechali w radości ku wielkiej, uspokajającej przepowiedni, niesamowicie ziszczonej.
Niczym nie czuli się zagrożeni, poza tym, że trzeba było zręcznie uniknąć spełnienia polecenia Heroda i wskazania mu, gdzie jest Jezus.
Świat był dla nich udomowiony, rozpoznany, kontrolowany, bezpieczny.
Widzieli jednoznacznie Gwiazdę. Niektórzy astronomowie 20 wieku uważali, że miał wtedy miejsce zbieg 3 dużych planet naszego układu i podobno zjawisko to widziane było nawet w Chinach.
Od tamtego czasu przychodzili co roku następni i następni. Jedni byli tak spokojni, jak Ci pierwsi, inni uciekali przed wojną i szukali schronienia, jedni byli syci i napojeni, inni głodni i spragnieni, jedni strojni w piękne szaty, inni w łachmanach, jedni panami niewolników, inni niewolnikami wziętymi w jasyr.
Jedni podbijali kontynenty, inni odwiedzali stajenkę w nadziei na równość między ludźmi. Dla jednych katolicyzm, tak jak jego etymologiczne znaczenie, oznaczał powszechność, dla innych bywał znakiem odcięcia się od innych, samotną chorągwią trzymaną przez jeźdźców odjeżdżających byle dalej od światła.
Tymczasem dzieje toczyły się w sposób często paradoksalny. Cierpienie, klęska, tragedia rozgrywające się na jakimś obszarze na przestrzeni nawet sporego czasu powodowały w czasie znacznie późniejszym i na innym obszarze skutki zbawienne. Nie jestem moralnym relatywistą, w danym momencie zbrodnia jednostki lub zespołu ludzi jest zbrodnią i koniec, ale trudno nie zobaczyć, że na planie dziejowym np. odebranie siłą Ameryki Północnej rdzennym jej mieszkańcom spowodowało w XX wieku, że w ogromnym stopniu dzięki USA pokonany został hitleryzm i komunizm.
Czyż w 1945 i 1989 roku trzej królowie nie odetchnęli z ulgą ?
Przybywając do chrześcijańskiej cywilizacji zachodniej poprzez całą drugą połowę XX wieku trzej królowie mogli odczuwać rozmaite radości i smutki na widok tego, co się w tej cywilizacji dzieje.
Powoli w ich dusze zaczął się jednak wkradać niepokój.
Zaczynali dostrzegać, że nie przybywają do gwiazdy szczęśliwości, ale w przestrzeń zagrożenia.
Gwiazda zagrożenia też składała się z trzech żarzących się kół zachodzących wzajem na siebie. Kół zagrażających wręcz życiu jako takiemu.
Najpierw spostrzegli w Europie bardzo duży spadek urodzeń rdzennych mieszkańców, czyli perspektywę szybkiego wymarcia tych nacji wraz z ich kulturą i tradycją, zresztą już wypieranymi przez globalizację. „Coż” – pomyśleli królowie. „W końcu nic na tej ziemi nie trwa wiecznie. Wygląda na to, że niezadługo będzie tu Islam a właścicielami tych ziem będą Chiny. I tak cała właściwie produkcja sprzedażna jest z tego kraju.
Szkoda – nie będziemy mieli gdzie przyjeżdżać”.
Potem zauważyli, że w ciągu ostatnich ok. 200 lat wzrosło wykładniczo w tej cywilizacji zużycie energii i to nieodnawialnej. Energia nieodnawialna była w ciągu tysięcy lat dziejów świata ewenementem i było jasne, że skoro kula ziemska jest ograniczona , to musi nadejść powrót do energii odnawialnej, oczywiście na znacznie wyższym poziomie technologicznym, niż dawniej. „Czy oni zdążą?” Zapytywali wzajem siebie królowie. „Czy zdążą wrócić, czy też nastąpi colaps ich świata – taki jak pokazują w swych filmach”.
Po pewnym czasie, gdy nadszedł wiek XXI, mędrcy świata – monarchowie zaczęli się w tej materii uspokajać. Zauważyli, że przywódcy zachodniego świata zauważyli ten problem i się nim na serio zajęli, stymulując badania i pobór zielonej energii oraz dając tym samym pracę sporej ilości ludzi.
Przykrym wyjątkiem, jak zauważyli z lekkim zdziwieniem, była Polonia, gdzie wladze niewiele robiły w tym zakresie, mimo, że jako kraj katolicki powinna ona patrzeć w przyszłość bardziej niż inne.” Widocznie opacznie zrozumieli tu pismo święte", rzekli królowie. „Czynić sobie ziemię poddaną to nie znaczy złupić ją doszczętnie ale troskliwie się nią opiekować.”
Zadowolenie królów dostało sporych rumieńców, gdy zobaczyli, z jakim zapałem do przechodzenia na energię odnawialną wzięła się sama ludność (w tym ludność Polonii z właściwą sobie energią i pomysłowością). „No, teraz widać już, że zdążą” – odetchnęli.
Pogrążając się w drzemce pomyśleli jeszcze o wodzie, jako źródle życia. „Na szczęście tu nie ma podziału na odnawialną i nie. „Muszą gospodarować tym, co Bóg dał – trudno. A jak gdzieś zaczyna brakować, to najpierw niech jedni drugim pomogą, przede wszystkim bić sudnie, tak jak to robi pani Ochojska. Potrafią setki miliardów podatników przerzucać w do banków w ramach tzw. „pomocy” a jak trzeba kilkaset milionów na wodę, to nie ma”.
Potem zasnęli, ale słowo „bank” utkwiło jakoś im w podświadomości.
W nocy przebudzili się w strachu i z krzykiem.
Dojrzeli jak trzecia żarząca się planeta nachodzi na dwie pozostałe.
Ujrzeli, jak cywilizacja zachodnia, mająca być ogarnięta światłem chrystusowej nadziei, traci grunt pod nogami i pogrąża się w chaosie....z braku pieniędzy.
Ta najbogatsza część świata, jak śpiewał Piotr Fronczeski : „poniklowana, złota”.” I to z USA na czele, z liderem do niedawna, jak się mówiło, jednobiegunowego świata. Grozi im radykalna podwyżka podatków i radykalne cięcia wydatków „Ja mam tylko kadzidło, ty masz mirrę, ale ty masz złoto, jedź do niech, pomóż” – dyskutowali.
„Oni mają złota po kokardę” odparł zagadnięty król, tylko to nie jest ich – FED jest prywatny.
„Jak nie mają pieniędzy, to kto im je zabrał ?” „Jak powidział
„Widzicie – jak Abraham Lincoln poprosił banki o pożyczkę na wojnę, to zaproponowali mu od 26 do 34 %”. Wtedy Lincoln postanowił sfinansować się sam. Tak powstały dolary czyli zielone. A Lincoln startując na Prezydenta nie prowadził żadnej kampanii wyborczej. I dostał wszystkie głosy.
Ale w pewnym momencie prawo emisji pieniądza scedowano na prywatne banki a prawo to utraciły rządy (art. 220 Konstytytucji RP i 143 traktatu lizbońskiego) do tego stopnia, że nie mogą zadłużać się w swych bankach centralnych, tylko muszą w komercyjnych. W tym samym czasie rezerwy państwowe leżą w tych samych bankach, tylko na wyraźnie niższy procent.
Nie to jest jednak najważniejsze ani nie to, że banki stosują paskarskie procenty, znacznie powyżej wzrostu PKB i inflacji.
Chodzi o to, że banki pożyczają ok. 9 do 10 razy więcej pieniędzy, niż mają z lokat (a i tu trzeba zachować rezerwę). Po prostu zapisują w rejestrze daną sumę na koncie osoby, instytucji lub państwa stwarzając ją z niczego.
Dodając do tego mordercze odsetki (w ciągu 8 lat pożyczka w banku polskim podwaja się do zwrotu) okazuje się, że prawie wszystkie pieniądze krążące w społeczeństwie są długami wobec banków. Instytucji, które niczego nie wytworzyły. Majątek ex nihilo. A ponieważ państwa najbardziej zaawansowane technologicznie, jak zauważa wybitny, choć oczywiście nieznany polski ekono mista Krzysztof Lewandowski, mają najwyższą amortyzację, zatem one pierwsze padają na kolana przed systemem bankowym, dławiąc się swym długiem. Ta operacja trwała około sto lat, przerywały jej ciągłość wojny (zasypywały lukę popytową zagarnianą przez banki, bo państwa wpuszczały na rynek strumienie pieniędzy nie tworząc produktów konsumpcji tylko produkty dla wojny – tak, tak, wojna stabilizuje pieniądz w tym oszalałym systemie). Normalnie lukę popytowa (ok. 30 -40% różnicy między masą towaru a zarobkami ludzi finansuje nam złodziejski kredyt bankowy plus zabiera przedwczesna amortyzacja).
„Przestań, Przestań już! Głowa nas od tego boli. Tłumacz powoli, krok po kroku i powiedz koniecznie, od jak dawna tak jest, czy jest tak wszędzie i jak było dawniej. I co możemy zdziałać, aby kiedyś przyjeżdżać do stajenki znów pod starą gwiazdą szczęścia?”
Dobrze. Na razie pomódlmy się, żeby Barack Obama okazał się tak mądrym i dzielnym facetem jak Lincoln. Chociaż na razie chyba mu to nie grozi.

 Mariusz Muskat







0 komentarze:

Prześlij komentarz