czwartek, 3 stycznia 2013

LEKCJA FRANCUSKA

Z archiwum polskiego radykalizmu chrześcijańskiego... 

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem transponowania żywcem cudzych wzorów. Wyznaję bezwzględnie zasadę, że Polska musi przestać być ,,papugą narodów''.
Takie stanowisko jednak nie przeszkadza temu, by uczyć się od innych narodów, zwłaszcza - o ile chodzi o wzory, już wypróbowane na pewnym terenie. Nauka taka w niczym nie podważa suwerenności polskiej myśli narodowej.
Jeśli chodzi o życie katolickie, wchodzące w nową erę powojenną, możemy i powinniśmy zwrócić się ku Francji, bo to, co tam krystalizuje się w obozie katolickim, posiada uderzająco znamienne cechy.
Oczywiście dalecy jesteśmy od stanowiska oportunistycznego, które sukcesy katolików francuskich mierzy ostatnimi wynikami wyborów do parlamentu. Zupełnie abstrahując od sukcesów politycznych, stwierdzić musimy, że na ziemi francuskiej wyrósł specyficzny typ katolika radykalnego, postępowego, stającego śmiało obok oficjalnej lewicy do realizacji maksymalistycznego programu społecznego.
To, czego dokonali katolicy francuscy - wśród najtrudniejszych warunków - po rozdziale kościoła od państwa musi budzić szczery podziw, musi budzić otuchę i poważne refleksje w całym katolickim społeczeństwie. U nas też.
Nie tu miejsce, by wyliczać wszystkie zdobycze współczesnych katolików francuskich.
Chodzi nam głównie o pozycje w dziedzinie społecznej.
Na pierwsze miejsce wysuwa się potężna organizacja Chrześcijańskich Związków Zawodowych (C.F.T.C.), która uderzająco wzrosła w okresie lat wojennych. Przed wojną liczyła bowiem 120.000 członków, a dziś przekroczyła 700.000. Kadry te rosną w oparciu o bardzo ruchliwą katolicką organizację młodzieży robotniczej (J.O.C.), z której dopływają nowi członkowie, należycie wyszkoleni i wysoce uświadomieni.
Równolegle do organizowania sfer robotniczych postępowi katolicy francuscy sięgnęli po zdobycze w szeregach inteligencji. I doprowadzili na tym terenie do wspaniałego sukcesu. Mogą się bowiem pochlubić największym w świecie odsetkiem katolickiej inteligencji. W każdej dziedzinie kultury widzimy tam silną grupę katolicką. Są tam katolickie zrzeszenia aktorów, literatów, plastyków, uczonych itd., oddziałujące wybitnie na fizjognomię duchową współczesnej Francji.
W czasie wojny postępowi katolicy francuscy stali się - obok komunistów - głównymi filarami ,,ruchu oporu'', na którym oparł się generał de Gaulle. Z nich rekrutuje się nowe stronnictwo o charakterze wybitnie radykalnym pod nazwą ,,Ruchu republikańsko-ludowego'' (Mouvement Republicain Populaire). Organ tego ruchu pt. ,,Temoignage Chretien'' jasno charakteryzuje oblicze ,,M.R.P.'' uwypuklając jego dwie zasadnicze cechy: a) kierunek demokratyczny i b) reformistyczny.
Droga, którą szli radykalni katolicy francuscy, nie była usłana różami.
Katolicy starego typu, tradycjonaliści katoliccy zwalczali w czambuł cały ten ruch postępowy. Rojaliści spod znaku ,,Action Francaise'' przezwali ten ruch ,,czerwonym chrześcijaństwem''. Nie brakło takich starej daty katolików, którzy węszyli w poczynaniach obozu radykalno-katolickiego ,,wpływy masońskie''. Przemysłowcy katoliccy widzieli w tym obozie epigonów komunizmu itd.
Ale postępowi katolicy francuscy nie zrażali się żadnymi inwektywami i zwyciężyli wszelkie trudności, zyskując szczere uznanie nawet u swych przeciwników ze skrajnej lewicy, czemu dał wyraz jeszcze przed wojną generalny sekretarz francuskiej partii komunistycznej, Thorez, oferując radykałom katolickim współpracę.
Znakomitym osiągnięciem postępowych katolików francuskich jest fakt znalezienia wspólnego z socjalistami języka w dziedzinie podstawowych reform społecznych.
Znamiennym wyrazem tego stanu rzeczy była broszura posła do parlamentu, księdza katolickiego Gayrand'a pt. ,,Czy katolik może być socjalistą?'', w której autor przychyla się do odpowiedzi na to frapujące pytanie. W naszych stosunkach zakrawa na to paradoks.
Znamiennym wyrazem tego stanu rzeczy jest opinia czołowego pisarza i myśliciela, dominikanina, ojca Sertilianges'a, autora rozprawy pt. ,,Socjalizm a chrystianizm'', który pisze dosłownie: "sądzę, że cel socjalizmu jest identyczny z tym, który nasuwa się każdemu chrześcijaninowi w dziedzinie społecznej, a mianowicie: polepszenie losu klasy robotniczej, udostępnienie jej życia naprawdę ludzkiego i niezależnego, zniesienie pasożytnictwa i eksploatacji słabych przez silnych, równa możliwość rozwoju każdej jednostki...''
 * * *
Lekcja francuska nie powinna pozostać w naszym społeczeństwie bez echa.
Zwycięscy katolicy francuscy uczą nas, że chcąc ,,z żywymi na przód iść'' - musimy zdecydowanie zdeklarować się po stronie radykalnych przemian społecznych.
I my musimy - w dziedzinie społecznej - znaleźć wspólny język z tymi, którzy poszli lewym torem.
Trzeba mieć tylko szeroko otwarte oczy na rzeczywistość dnia dzisiejszego i najbliższego jutra. A - wówczas łatwo skompletujemy całą litanię problemów, które w równej mierze leżą na sercu tak katolikowi jak i socjaliście.
Ludwik Baranowski widzi możliwość ,,wspólnego marszu katolicyzmu i marksizmu'' na następujących odcinkach życia społecznego: 1) organizacja ruchu zawodowego (związków zawodowych), 2) ruch spółdzielczy, 3) walka z kapitalizmem, jako ustrojem, opartym na krzywdzie społecznej, 4) wspólne dążności pacyfistyczne ze wspólnym celem zasadniczym streszczającym się w próbie zbudowania ponad narodami organizacji typu nadrzędnego, 5) zwalczanie prostytucji, 6) walka z handlem niewolnikami i z eksploatacją ludów kolorowych, 7) wysiłki w kierunku polepszenia doli Murzynów w Ameryce. (Por. ,,Dziś i jutro'').
To zestawienie Baranowskiego nie wyczerpuje wszystkich zagadnień, które umożliwiają ten ,,wspólny marsz''.
Nawarstwianie elementów ,,wspólnego marszu'' będzie echem bieżących potrzeb szerokich mas, będzie echem nowych zagadnień, wyłaniających się z przebudowy społecznej, ku której ludzkość zmierza śmiałymi krokami naprzód.
Trzeba też świętej odwagi w uderzeniu i dużej śmiałości w ataku, bo i u nas znaj się tacy, co nas - postępowych katolików - gotowi posądzać o ,,wpływy masońskie'', albo nawet o kokietowanie komunizmu, dlatego tylko, że chcemy realizacji założeń ideologicznych Ewangelii i wielkich encyklik społecznych - bez reszty.
Dla nas niedomówienia w realizacji programu katolickiego są nie tylko nieszczerością i niekonsekwencją. Dla nas są one zdradą w chwili, gdy rozstrzyga się zagadnienie: czy budowanie nowych czasów ma się dokonać bez Kościoła katolickiego, tzn. przeciw niemu, czy tez przy jego czynnej współpracy: ramionami, a raczej umysłami, sercami i potężnymi kapitałami woli nowych, radykalnych katolików.

Ks. Henryk Weryński

0 komentarze:

Prześlij komentarz