Od ślubów jasnogórskich Jana
Kazimierza, jakie wywołały chłopską partyzantkę, która zmiotła potop szwedzki
aż do Solidarności lat 80-81 odnosiliśmy ważne sukcesy, lub przynajmniej
potrafiliśmy się mobilizować w sytuacji, gdy patriotyzm łączył się w naszych
ideałach i staraniach ze sprawiedliwością społeczną. Także w czasach ( np. 2
połowa XIX wieku), gdy nasz opór przejawiał się tylko na niwie gospodarczej.
Wedle Jana Pawła II
sprawiedliwość to „zasada odpowiedniej miary” dla danej społeczności w danym
czasie funkcjonująca w przeważająej
części jej opinii. Nic więcej nie można tu dodać a jednak na ogół prawie
wszyscy wiedzą, jak ona w danym czasie wygląda.
Jeszcze raz powtarzam to, co
tyle razy pisałem. Jeśli te dwa dążenia – do sprawiedliwości społecznej oraz do
godnego, niepodległego (prócz zobowiązań dobrowolnych) państwa strzegącego
pryncypialnie swych interesów – rozejdą się w przestrzeni społecznej i
politycznej a zwłaszcza, gdy wiodącą rolę uzyska tendencja nie przykładająca
większej wagi do obu tych zasad, stajemy w obliczu zagrożenia niezależnie od
jakichkolwiek innych okoliczności.
Obecnie rządzi nami formacja
tak skrajnie neoliberalna, jak chyba nigdzie na
świecie. Dlatego obie zasady, jakie wymieniłem, są dla niej odległe. Nie trzeba tu nic udowadniać,
fakty aż krzyczą !!!
W pozostałej części świata
politycznego mamy wyraźne rozdzielenie zasady pierwszej ( sprawiedliwośc
społeczna) od zasady patriotyzmu. Formacje, jakie mają dążenia patriotyczne,
sprawiedliwość społeczną traktują jako albo mało ważny dodatek, albo jako
instrumentalne hasło, którego się w praktyce
nie przestrzega. Większość przestrzeni medialnej tej opcji ( choć nie
cała) sprzyja samobójczej tendencji gospodarczej obozu rządzącego. Samobójczej
dla Państwa i Narodu.
Ludzie mający w sobie ducha
patriotyzmu a jednocześnie pragnący sprawiedliwości w życiu publicznym i
ekonomicznym, nie są w ogóle zorganizowani, choć cały etos „S” właśnie na
związaniu tych dwu wartości polegał.
Z kolei istnieje niemała
liczba osób pozostająca mentalnie w PRL pod wpływem ideologii komunistycznej. W
warunkach skrajnych niesprawiedliwości obecnego systemu ludzie ci zaczynają z
sentymentem wspominać dawne czasy, gdzie np. nie było bezrobocia.
Takie były przyczyny wyników
wyborów w 1993 i w 2001 roku, gdy po kilku latach skandalicznych „reform”
rządów pod sztandarem „S” ( a w istocie przeciw jej etosowi) formacje
komunistyczne uzyskały w parlamencie znaczną większość, bo ludzie ( nie tylko
ci mentalnie związani z ideologią komunistyczną) mieli rządów pseudo „S” powyżej uszu.
Ponieważ nie ma formacji
lewicowej patriotycznej, istnieje część opinii publicznej i elektoratu, ceniąca
sobie ideały sprawiedliwości, ale zupelnie niewrażliwa na patriotyzm. Dla
takich ludzi prawda o II wojnie zawiera się w „czterech pancernych” a prawdę o
Kuklińskim serwują z ekranów telewizji założonej przez Urbana przy pomocy
wybitnych TW najwyżsi oficerowie WSI chodzący cały czas w glorii chwały.
Reprezentacja polityczna tej
części opinii ma od dawna kompletnie złamany charakter przez lata wasalstwa w
PRL i liże stopy każdego, kogo się da – Rosji, Brukseli, Niemiec i USA (Klewki).
W zakresie gospodarczym co prawda łagodzi kanty neoliberalizmu i daje ludziom
odsapnąć, ale niewiele się różni w praktyce od pozostałych tendencji w tym
zakresie.
Mamy więc sytuację bez
wyjścia. A raczej z jednym tylko, wspomnianym na wstępie. To znaczy takim,
gdzie tendencja zmierzająca do sprawiedliwości społecznej oraz niekłamany,
zdecydowany patriotyzm zwiążą się razem i rozetną ten węzeł gordyjski.
Inaczej będzie źle, bardzo.
Do wczoraj myslałem, że ten tekst będzie się odnosił do wydarzeń wewnątrz
krajowych tylko. Dziś obawiam się, że nie tylko.
To wszystko. Bywajcie.
Mariusz Muskat