1 maja to Międzynarodowy Dzień
Solidarności Ludzi Pracy. Obchodzony na całym świecie, ma też
swój odpowiednik w kalendarzu liturgicznym.
Papież Pius XII, w roku 1955,
wprowadził do kalendarza liturgicznego wspomnienie o św. Józefie
Rzemieślniku (Robotniku). Manewr Piusa XII był oczywisty:
zmniejszyć oddziaływanie, najlepiej wyeliminować, lewicowych
obchodów pierwszomajowych. Można było to zastosować tylko do
krajów nie będących w orbicie uzależnień od Związku
Radzieckiego, chyba że chciano usprawiedliwić obecność katolików
na oficjalnych obchodach – nie sądzę, ale nie wykluczam tego.
Działanie papieża nie spowodowało
zamierzonych skutków: tzw. pochody (swoją drogą dość toporne
określenie), wiece, demonstracje pierwszomajowe odbywają się – z
większym lub mniejszym natężeniem – na całym świecie, także
w najbardziej rozwiniętych krajach kapitalistycznych, ba! nawet w
USA, gdzie sięgają ich korzenie. Nie czas jednak na historię, gdyż
tę prawie każdy zna, a kto nie, to łatwo może ją wyszukać.
Chodzi raczej o przenikanie wzajemne dwóch całkowicie teoretycznie
odmiennych narracji.
Lewica i chrześcijaństwo nie mają
łatwych relacji. Mimo, że są ze sobą niezmiernie powiązane, to
raczej starają się oddalać od siebie nić przybliżać, a przecież
nie zawsze tak było i być nie musi. Czasem można odnieść
wrażenie, że działają sobie na złość, jak dzieci, które
zamiast wspólnie się bawić, wolą sobie robić psikusy, niekiedy
dość bolesne i dotkliwe. Nie zacierają między sobą różnic,
których wcale nie ma tak wiele. Gdyby uczciwie spojrzeć, można
dojść do wniosku, że różnice te są pochodnymi obcych
naleciałości, które przez wieki pokrywały te dwie wielkie
narracje, czasem tylko innymi nazwami obdarowywane, co może
powodować pewne zamieszanie. Nie o nazwy tu chodzi, a o konkrety.
Lewicowość, czyli prospołeczne działanie, dążenie do
kolektywności życia, wspólnotowego postrzegania rzeczywistości,
to świecki odpowiednik chrześcijaństwa, które wykracza poza
ziemską egzystencję daleko ku błękitom niebios. Profanum i
sacrum. Jedno i drugie jest ze sobą złączone. Bez sacrum nie ma
profanum i na odwrót. Bez lewicy nie ma... Hola, hola,
zagalopowałbym się. Chrześcijaństwo może istnieć bez lewicy
formalnej, gdyż cała lewicowość, wrażliwość społeczna, jest w
chrześcijaństwie ujęta, w lewicowości mamy wątki społeczne,
wrażliwość, ale niekoniecznie ujętą w sacrum. Lewicowość może
istnieć bez chrześcijaństwa. Czyli, paradoksalnie, i jedno i
drugie bez siebie może funkcjonować. Sacrum i profanum. Jedno i
drugie są od siebie odłączone. Bez sacrum jest profanum i na
odwrót. Bez chrześcijaństwa jest... tak, jest, ale mocno uboższa
niż gdyby opierała się na chrześcijaństwie. Można być
uczciwym ateistą i lewicowcem, głęboko etycznym, z bardzo
rozbudowaną moralnością; nie można być chrześcijaninem bez
wrażliwości, także wrażliwe społecznej. Egoizm jest obcy nauce
Chrystusowej. Wspólnota jest jego podstawą.
Dzień św. Józefa Rzemieślnika i
Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, to jedno i to samo
wydarzenie. W swoim przekazie odnosi się do pracy, godności
ludzkiej jako prawdziwie przynależnej pracownikom. Nie ma znaczenie
czy będą powiewały czerwone, czarno-czerwone, biało-żółte, czy
biało-czerwone sztandary. Zawsze na pierwszym miejscu w tym dniu
jest praca i godność pracownika. Z tymże ostatnio coraz gorzej i z
jednym i z drugim. Godność pracownika, poszanowanie jego trudu,
zanika. Praca zamienia się w niewolnictwo i to w wariancie
optymistycznym. Inny wariant, to „marzenie”. Praca dla wielu
staje się wymarzonym dobrem. Coś co powinno być powszechne, jest
jednym z najbardziej poszukiwanych rzeczy. Trudno więc świętować,
coraz trudniej okazywać solidarność z innymi ludźmi pracy, gdy
sami jesteśmy na obrzeżach bezrobocia, bardzo trudno nie zazdrościć
tym, którzy tą pracę mają. Słabe, ludzkie niezwykle uczucie,
zazdrości towarzyszy nam znacznie częściej niż miało to miejsce
jeszcze kilka lat temu. Nie powinniśmy jednak przelewać goryczy
nienawiści na tych co pracę jeszcze mają, nie powinniśmy
nienawidzić, gdyż uczucie to zatruwa nas, odbiera siłę, tak
bardzo potrzebną do walki. Walczyć powinniśmy o nowe miejsca
pracy, o godność bezrobotnych, likwidację tego stanu. Jednocześnie
nie zamykajmy się w naszej smutnej rzeczywistości, nie spoczywajmy
na laurach, gnuśność też jest przewinieniem. Strach musi być nam
obcy. Tak jak św. Józef musiał walczyć o zlecenia dla siebie
(jako rzemieślnik), tak my walczmy o pracę, o godną pracę i
płacę. To dwie rzeczy wspólne. Tak jak lewica i chrześcijaństwo.
Nie bójmy się św. Józefa. On jest z nami.
Piotr Tyszler
Piotr Tyszler
0 komentarze:
Prześlij komentarz