wtorek, 30 kwietnia 2013

1 maja: czyj to dzień?


1 maja to Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy. Obchodzony na całym świecie, ma też swój odpowiednik w kalendarzu liturgicznym.
Papież Pius XII, w roku 1955, wprowadził do kalendarza liturgicznego wspomnienie o św. Józefie Rzemieślniku (Robotniku). Manewr Piusa XII był oczywisty: zmniejszyć oddziaływanie, najlepiej wyeliminować, lewicowych obchodów pierwszomajowych. Można było to zastosować tylko do krajów nie będących w orbicie uzależnień od Związku Radzieckiego, chyba że chciano usprawiedliwić obecność katolików na oficjalnych obchodach – nie sądzę, ale nie wykluczam tego.
Działanie papieża nie spowodowało zamierzonych skutków: tzw. pochody (swoją drogą dość toporne określenie), wiece, demonstracje pierwszomajowe odbywają się – z większym lub mniejszym natężeniem – na całym świecie, także w najbardziej rozwiniętych krajach kapitalistycznych, ba! nawet w USA, gdzie sięgają ich korzenie. Nie czas jednak na historię, gdyż tę prawie każdy zna, a kto nie, to łatwo może ją wyszukać. Chodzi raczej o przenikanie wzajemne dwóch całkowicie teoretycznie odmiennych narracji.
Lewica i chrześcijaństwo nie mają łatwych relacji. Mimo, że są ze sobą niezmiernie powiązane, to raczej starają się oddalać od siebie nić przybliżać, a przecież nie zawsze tak było i być nie musi. Czasem można odnieść wrażenie, że działają sobie na złość, jak dzieci, które zamiast wspólnie się bawić, wolą sobie robić psikusy, niekiedy dość bolesne i dotkliwe. Nie zacierają między sobą różnic, których wcale nie ma tak wiele. Gdyby uczciwie spojrzeć, można dojść do wniosku, że różnice te są pochodnymi obcych naleciałości, które przez wieki pokrywały te dwie wielkie narracje, czasem tylko innymi nazwami obdarowywane, co może powodować pewne zamieszanie. Nie o nazwy tu chodzi, a o konkrety. Lewicowość, czyli prospołeczne działanie, dążenie do kolektywności życia, wspólnotowego postrzegania rzeczywistości, to świecki odpowiednik chrześcijaństwa, które wykracza poza ziemską egzystencję daleko ku błękitom niebios. Profanum i sacrum. Jedno i drugie jest ze sobą złączone. Bez sacrum nie ma profanum i na odwrót. Bez lewicy nie ma... Hola, hola, zagalopowałbym się. Chrześcijaństwo może istnieć bez lewicy formalnej, gdyż cała lewicowość, wrażliwość społeczna, jest w chrześcijaństwie ujęta, w lewicowości mamy wątki społeczne, wrażliwość, ale niekoniecznie ujętą w sacrum. Lewicowość może istnieć bez chrześcijaństwa. Czyli, paradoksalnie, i jedno i drugie bez siebie może funkcjonować. Sacrum i profanum. Jedno i drugie są od siebie odłączone. Bez sacrum jest profanum i na odwrót. Bez chrześcijaństwa jest... tak, jest, ale mocno uboższa niż gdyby opierała się na chrześcijaństwie. Można być uczciwym ateistą i lewicowcem, głęboko etycznym, z bardzo rozbudowaną moralnością; nie można być chrześcijaninem bez wrażliwości, także wrażliwe społecznej. Egoizm jest obcy nauce Chrystusowej. Wspólnota jest jego podstawą.
Dzień św. Józefa Rzemieślnika i Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, to jedno i to samo wydarzenie. W swoim przekazie odnosi się do pracy, godności ludzkiej jako prawdziwie przynależnej pracownikom. Nie ma znaczenie czy będą powiewały czerwone, czarno-czerwone, biało-żółte, czy biało-czerwone sztandary. Zawsze na pierwszym miejscu w tym dniu jest praca i godność pracownika. Z tymże ostatnio coraz gorzej i z jednym i z drugim. Godność pracownika, poszanowanie jego trudu, zanika. Praca zamienia się w niewolnictwo i to w wariancie optymistycznym. Inny wariant, to „marzenie”. Praca dla wielu staje się wymarzonym dobrem. Coś co powinno być powszechne, jest jednym z najbardziej poszukiwanych rzeczy. Trudno więc świętować, coraz trudniej okazywać solidarność z innymi ludźmi pracy, gdy sami jesteśmy na obrzeżach bezrobocia, bardzo trudno nie zazdrościć tym, którzy tą pracę mają. Słabe, ludzkie niezwykle uczucie, zazdrości towarzyszy nam znacznie częściej niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Nie powinniśmy jednak przelewać goryczy nienawiści na tych co pracę jeszcze mają, nie powinniśmy nienawidzić, gdyż uczucie to zatruwa nas, odbiera siłę, tak bardzo potrzebną do walki. Walczyć powinniśmy o nowe miejsca pracy, o godność bezrobotnych, likwidację tego stanu. Jednocześnie nie zamykajmy się w naszej smutnej rzeczywistości, nie spoczywajmy na laurach, gnuśność też jest przewinieniem. Strach musi być nam obcy. Tak jak św. Józef musiał walczyć o zlecenia dla siebie (jako rzemieślnik), tak my walczmy o pracę, o godną pracę i płacę. To dwie rzeczy wspólne. Tak jak lewica i chrześcijaństwo. Nie bójmy się św. Józefa. On jest z nami.

Piotr Tyszler

0 komentarze:

Prześlij komentarz