Od 11 listopada nie milkną echa podpalenia "instalacji
artystycznej" na Placu Zbawiciela. Przy okazji wszyscy zdążyli już się
dowiedzieć, że symbol tęczy jest głęboko ukorzeniony w chrześcijaństwie. W Księdze Rodzaju czytamy: „Po czym Bóg dodał: A to jest
znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z
wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza
między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk
na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z
wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem”. Ba, na lewicowej stronie ukazał się
nawet apel broniący tęczy z pozycji chrześcijańskich: „Twierdzimy, że
niedopuszczalne jest, aby w państwie polskim tolerowane było publiczne palenie
symboli chrześcijańskich” (http://lewica24.pl/ludzie-i-polityka/44-ludzie-i-polityka/3911-kozak-zloz-zawiadomienie-o-przestepstwie-spalenie-teczy-to-obraza-uczuc-religijnych.html).
Trudno się z tym nie zgodzić i warto naszym laickim towarzyszom z lewicy
przypominać ten precedens. Warto, by w kontekście tęczy uzmysłowili sobie także
potrzebę wrażliwości na symbole ważne dla innych ludzi: dla patriotów, dla
chrześcijan, dla muzułmanów - bo mam wrażenie, że na razie nazbyt często
występuje tu hipokrytyczna „moralność Kalego”.
A jaką naukę powinni wyciągnąć z tej sprawy katoliccy
prawicowcy? Zwrócę ich uwagę na przydrożne kapliczki, tak często ozdabiające
polskie drzewa - wiecie, jaki jest ich rodowód? Otóż pogańscy Słowianie czcili
duchy drzew i drzewom oddawali cześć. Chrześcijańscy misjonarze postanowili
schrystianizować ten kult wieszając na drzewach symbole chrześcijaństwa. Podobnie
sytuacja wyglądała w innych krajach. Cytuję Sapkowskiego („Świat króla Artura”) piszącego o św. Kolombanie co
następuje: „Widząc, że Piktowie obdarzają boską czcią źródła i krynice, święty
mąż nie wrzeszczał, nie pluł, nie pomstował i nie próbował pikietować źródełek.
Po cichu kropił je wodą święconą i wypędzał diabła. Ochrzcił, jak twierdzą jego
hagiografowie, takich źródełek trzysta”. Gdyby święci w dawnych wiekach mieli
mentalność współczesnych nacjonalistów żylibyśmy na pustyni, bo wszystkie
drzewa byłyby wykarczowane a źródełka zasypane.
Skoro symbol tęczy ma
niezaprzeczalnie chrześcijański rodowód, to należy podjąć o niego walkę, choćby
- wzorem Kolombana - chrzcząc ta nieszczęsną
„instalację artystyczną”.
Wojciech Sławnikowicz
0 komentarze:
Prześlij komentarz