wtorek, 11 czerwca 2013

ACLI: między chadecją a lewicą

 
Poniżej prezentujemy tekst historyczny o Włoskim Stowarzyszeniu Katolickich Robotników. Ukazuje on jak następował rozbrat stowarzyszenia z ówczesną (lata 60- i 70-e XX w.) Chrześcijańską Demokracją. ACLI, powstałe w 1944 roku pod egidą Episkopatu Włoch, było istotną organizacją włoskich pracowników, jej członkostwo masowe.  Gdy włoski system polityczny uległ przetasowaniu na początku lat 90-ych XX w., nie ominęło to również ACLI, którego większa część członków zasiliła centrową nową Włoską Partię Ludową (PPI), która rozdarta między prawą i lewą stroną sceny politycznej, w końcu skierowała się ku centrolewicy, stając się członkiem koalicji Drzewo Oliwne, by poprzez partię Margherita, znaleźć się w Partii Demokratycznej w 2007 roku. Poniższy artykuł ukazuje ewolucję stowarzyszenia: od zupełnej podległości wobec Chrześcijańskiej Demokracji, po wybicie się na niezależność organizacyjną. Artykuł ten stanowi przejście pomiędzy początkami włoskiej lewicy chrześcijańskiej a jej pełnym rozwinięciem w latach 70- i 80-ych XX w.
Dodamy tylko, że same stowarzyszenie ACLI nadal funkcjonuje: http://www.acli.it/
 
W ostatnich latach pontyfikatu Piusa XII, ACLI [Associazione Cattolica Lavoratori Italiani - Stowarzyszenie Katolickich Robotników Włoskich] nie bacząc na to, iż powołane zostało do życia, by działać pod protektoratem papieskim, dokonywać zaczęło wielce niepożądanych przez Watykan i Episkopat Włoch, reorientacji w sferze ideowo-politycznej. O ile w początkach swej działalności ACLI popierało ściśle politykę Chrześcijańskiej Demokracji i pozostawało lojalne wobec hierarchii kościelnej, to w miarę upływu lat stowarzyszenie to rozluźniło swe więzi z chadecją, zatracało swe antykomunistyczne piętno, więcej nawet, stawało się jednym z głównych organizatorów dialogu katolików z marksistami. Zmiany te dokonywały się stopniowo, a do wyraźnego już zwrotu w postawie ACLI doszło po wstąpieniu Jana XXIII na tron papieski. Choć w latach pontyfikatów papieży reformatorów, ACLI zachowuje swe więzi z hierarchią kościelną, to miały one już inny charakter niż dawniej. Na IX Zjeździe sprecyzował przede wszystkim czym ALCI nie jest:
 
"Nie jesteśmy związkiem zawodowym, nie jesteśmy tradycyjną organizacją apostolską, nie jesteśmy partią ani tym bardziej nie jesteśmy ruchem demokracji chrześcijańskiej. Odpowiadamy tylko przed Kościołem."
 
Dokładniej sprecyzował istotę organizacji papież Paweł VI w marcu 1965 roku: "Ruch masowy, chrześcijański, demokratyczny, a więc posiadający własną autonomię, nieobcy siłom katolickim walczącym o społeczne odrodzenie naszej epoki, ruch mas pracujących, ale działający nie drogą związkową czy polityczną, wreszcie ruch dbały o techniczną, moralną, społeczną oraz religijną formację mas pracujących, a więc reagujący także na praktyczne problemy tych mas".
 
Jak widać Paweł VI - inaczej niż Pius XII - nie pobudzał już ACLI do spełnienia roli antykomunistycznej reduty, akcentował natomiast demokratyczny charakter ruchu i jego religijno-moralne funkcje. Słowa te padły wtedy, kiedy w ACLI nie zdecydowano się jeszcze na dokonanie zasadniczego zwrotu.
 
W dniach od 3 do 6 listopada 1966 r. odbywał się X Zjazd ACLI, na którym po raz pierwszy organizacja ta w formie oficjalnej ostro skrytykowała politykę Chrześcijańskiej Demokracji, kurs na "społeczeństwo konsumpcyjne" oraz dążenie w kierunku "monopolistycznego neokapitalizmu". Zjazd poprzedzała dyskusja wewnętrzna w stowarzyszeniu, której przebieg oraz wydarzenia jej towarzyszące wywołały duże zainteresowanie włoskiej opinii publicznej - od prawicy do lewicy, od wpływowych kół kościelnych i chadeckich do czołowych przedstawicieli Włoskiej Partii Komunistycznej. W wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Astrolabio" we wrześniu 1966 roku, Ligio Labor wyraził nadzieję, że zbliżający się Zjazd ACLI przyczyni się do przezwyciężenia rozbieżności we włoskim ruchu zawodowym, które są sprzeczne z "duchem jedności akcji i solidarności mas pracujących". Labor przyznał, że "teza o istniejących sprzecznościach potwierdzona została ostatnio także przez poważny związek zawodowy CGIL", a także powołał się na słowa Pawła VI, że "Kościół rozumie i błogosławi to dążenie do jedności".
 
W toku dyskusji przedzjazdowej nie brakło przestróg działaczy ACLI kierowanych pod adresem chadecji, co znalazło swój wyraz w takim stwierdzeniu: "Jeśli demokracja chrześcijańska dążyć będzie do stania się wielką partią konserwatywną podobnie jak amerykańscy republikanie, chrześcijańskie masy pracujące nie będą mogły jej popierać".
 
W organie Włoskiej Partii Komunistycznej "Rinascita" (w publikacji pióra Libero Pierantozziego) reorientacje dokonujące się w łonie ACLI oceniono następująco:
 
"W rzeczywistości ACLI jest eksperymentem… Eksperymentem, który nie może odciąć się od kryzysu włoskich chrześcijańskich struktur, wchodzących w konflikt z uprzemysłowieniem kraju. ACLI z jednej strony zgłasza chęć 'popierania sprawiedliwej walki mas pracujących', z drugiej strony odrzuca całkowicie uznanie rzeczywistości - ruchu komunistycznego wraz z jego 8 milionami wyborców. Wszystko to jednak nie umniejsza pozytywnych aspektów działalności ACLI, nie umniejsza wkładu jej członków w konkretne akcje walki o rozwiązanie podstawowych problemów kraju. W chwili obecnej ten ruch chrześcijańskich robotników przystępuje do sprecyzowania swej pozycji biorąc pod uwagę podstawowe problemy włoskich mas pracujących i włoskiego życia politycznego. Okres wewnętrznego naprężenia lat 1958-60 minął, proces ujednolicenia grupy kierowniczej prowadzonej przez Labora został zakończony, a walka o złagodzenie sprzeczności między politycznymi a konkretnymi celami ruchu została wreszcie wygrana (…) ACLI popiera dziś jedność związków zawodowych, jako ripostę na koncentrację wielkich właścicieli, a na płaszczyźnie europejskiej jako niezbędne rozwiązanie problemów mas pracujących rozwiniętych krajów przemysłowych. Włosi nie mogą sobie pozwolić w tej chwili na polemikę z frakcyjnością włoskiego ruchu związków zawodowych. Na nowo ożywa aktualność oświadczenia Grandiego z roku 1946, że chrześcijańskich i marksistowskich mas pracujących nie może dzielić żadna zasadnicza sprzeczność, jeśli chodzi o problemy pracy, zarobku, organizacji w fabrykach (…) Jeśli chodzi o tradycyjne stanowisko Kościoła wobec problemu szkolnictwa, nierozwiązywalność więzów małżeńskich, ładu rodzinnego, przywódcy ACLI zachowują stanowisko bardzo sztywne. Jest to stanowisko całej włoskiej hierarchii katolickiej, mimo pewnych skromnych dążności do jego uelastycznienia. Giętkość i brak przesądów ACLI-stów wobec problemów gospodarczych, społecznych, a nawet politycznych zanika, jeśli tylko wchodzą w grę 'interesy Kościoła'; rodzina, szkoła, małżeństwo i inne problemy, które Kościół uważa dziś, jak sto lat temu, za niezaprzeczalne własne sprawy. Pozostaje tylko zastanowić się, kiedy wreszcie z robotniczych dzielnic Turynu czy Mediolanu od wierzących robotników dojrzałych już do problematyki cywilnego, laickiego i nowoczesnego ładu, usłyszy się decyzje, które przeważą decyzje grupy kierowniczej ACLI. Kiedy wreszcie autentyczne żądania rozwiązania starych i nowych problemów, wyrażane przez bojowników bezpośrednio zaangażowanych w fabryczne problemy i walki przeobrażą się nie tylko w ponawiane wyliczanie problemów i dobrych chęci, ale w chęć i decyzje działania na wszystkich szczeblach, nie wyłączając parlamentu i rządu".
 
X Zjazd ACLI (zrzeszającego wtedy 1 mln 25 tys. członków) powitał sekretarz generalny Chrześcijańskiej Demokracji, Mariano Rumor, podkreślając, że ACLI i chadecję łączą wspólne cele. Rumor powiedział m. in.: "Byłoby poważnym błędem ze strony kierownictwa ACLI niedocenianie roli, jaką odgrywa Partia Chrześcijańskiej Demokracji w życiu naszego kraju - partia, która jest niezastąpionym gwarantem równowagi politycznej i rozwoju kraju, która stanowi wyraz chrześcijańskiej ideologii naszego społeczeństwa w całej jego złożoności".
 
W podsumowaniu dyskusji zjazdowej przewodniczący ACLI Ligio Labor, nie uwzględnił tej wypowiedzi, oznajmił bowiem, że stowarzyszenie pragnie prowadzić politykę autonomiczną, niezależną od Chrześcijańskiej Demokracji. Ustosunkował się negatywnie nie tyle do całej rzeszy katolików należących do Democrazia Cristiana, lecz przede wszystkim do grupy tzw. doroteistów, z sekretarzem Mariano Rumorem na czele. Labor zażądał odpowiednich gwarancji w zamian za przymierze z Chrześcijańską Demokracją - większej ilościowo reprezentacji ACLI w kierownictwie chadecji, odnowy struktury ekonomicznej i socjalnej kraju, autonomii lokalnej. Ponadto ocenił krytycznie działalność rządowej koalicji centrolewicowej (tj. chadecji i partii socjalistycznej) i wypowiedział się za koniecznością prowadzenia przyjacielskiego, cierpliwego, krytycznego dialogu oraz konfrontacji stanowisk z komunistami.
 
Tendencje jednościowe manifestowane na Zjeździe ACLI były przejawem ogólniejszych procesów, które ogarniały cały włoski ruch związkowy zmierzający stopniowo do zjednoczenia. 5 grudnia 1968 roku odbyły się w Rzymie i większości prowincji Włoch (a 12 grudnia w pozostałych prowincjach) 24-godzinny strajk generalny zorganizowany wspólnie przez trzy największe centrale związkowe. [...] Strajki poparło również ACLI. [...]
 
W czerwcu 1969 roku obradował w Turynie kolejny Zjazd ACLI, który miał zatwierdzić albo odrzucić linię Ligio Labora. Po X Zjeździe ACLI Labor podjął próby radykalniejszego zwrotu na lewo w tym stowarzyszeniu, za co spotkał się z krytyką ze strony władz kościelnych, a jednocześnie był dezawuowany przez kierownictwo partii chadeckiej. Zarówno chadecja, jak i władze kościelne dokładały starań, aby na zjeździe turyńskim doprowadzić do podważenia orientacji Labora, a przede wszystkim odcięcia ACLI od politycznego dialogu z WłKP. W fazie przygotowawczej do Zjazdu Labor zyskiwał jednak przewagę nad swymi oponentami. 70 proc. Delegatów na Zjazd wybranych na zebraniach regionalnych, opowiedziało się za koncepcja Labora, a nawet za koncepcjami dalej idącymi. Na samym jednak zjeździe turyńskim rozbieżności poglądów delegatów okazały się tak duże, a naciski kierowniczych kół chadecji i Kościoła na tyle skuteczne, że Labor i jego zwolennicy nie zdołali osiągnąć swego celu: uznania współpracy z komunistami za oficjalną wytyczną programową ACLI. Po zjeździe w Turynie Labor opuścił ACLI, opowiedział się za budownictwem socjalizmu i współpracą z siłami dążącymi do tego samego celu; utworzył ugrupowanie pod nazwą Ruch Polityczny Ludzi Pracy (MPL) współdziałające z komunistami i socjalistami. [...]
 
PROSOCJALISTYCZNE DĄŻNOŚCI W ŁONIE ACLI
 
22 marca 1970 roku odbyło się w Rzymie rozszerzone posiedzenie Rady Krajowej ACLI, stowarzyszenia liczącego wtedy już ponad 1,5 mln członków. Kluczowym problemem rozpatrywanym na posiedzeniu była sprawa wzajemnych stosunków między ACLI a Partią Chrześcijańsko-Demokratyczną w obliczu walki politycznej toczącej się w tym czasie wokół kwestii związanych z dopuszczalnością rozwodów.
 
Rada ACLI znaczna większością głosów uchwaliła rezolucję zaproponowaną przez przewodniczącego stowarzyszenia, Gabaglio, zwalniając członków od obowiązku statutowego głosowania na chadecję. Równocześnie w rezolucji tej zalecono kierownictwu ACLI "kontynuowanie pożytecznego dialogu z Episkopatem Włoch", co w tym przypadku oznaczało nie ustępowanie przed nimi w toczącym się sporze. Hierarchia bowiem traktowała swoje stanowisko jako ostateczne, nie podlegające żadnej dyskusji. Taki obrót sprawy spowodował opuszczenie sali obrad przez 12 członków Rady Krajowej, reprezentujących stanowisko hierarchii kościelnej. Dysydenci ci oświadczyli, że rezygnują z dalszego udziału w Radzie i domagają się zwołania nadzwyczajnego zjazdu ACLI. Nie było jednak żadnych podstaw statutowych, które uprawniałyby przewodniczącego stowarzyszenia do spełnienia tych ultymatywnych żądań mniejszości. Wszystko wskazywało na to, że linia postępowania obrana przez kierownictwo ACLI zwycięży. Było to równoznaczne z kształtowaniem się zalążka samodzielnej, lewicowej siły politycznej w obozie katolickim, która mogłaby spowodować utratę przez chadecję monopolu na polityczne reprezentowanie ogółu katolików i Kościoła.
 
Interesujące refleksje na temat przebiegu i rezultatów obraz Rady Krajowej ACLI znajdujemy w lewicowej prasie włoskiej, w której stwierdzono, że ironia losu czy raczej bieg historii sprawił, że ACLI pomyślane jako kościelne, antykomunistyczne przedmurze stało się z biegiem lat na skutek swego składu klasowego, organizacją najbardziej postępową z wszystkich katolickich stowarzyszeń działających we Włoszech. Stowarzyszenie to od pewnego czasu coraz bardziej zdecydowanie opowiadało się za "republiką soborową", czyli za polityczną współpracą komunistów i katolików. Równocześnie członkowie ACLI buntowali się przeciw polityce partii chadeckiej, z którą nominalnie związani byli ścisłą zależnością. Według tradycyjnych wzorów polityczno-ideologicznych chadecja włoska jest reprezentacją całego włoskiego obozu katolickiego i kościelnego, przy całkowitym pominięciu podziałów i sprzeczności klasowych. Polityczna "jedność" wyzyskiwaczy i wyzyskiwanych była możliwa do utrzymania organizacyjnego i zapewnienia w wyborach głosów chadecji dopóty, dopóki utrzymywał się we Włoszech tradycyjny układ społeczno-obyczajowy, o charakterze zdecydowanie paternalistycznym. Układ ten na skutek przemian klasowych, ekonomicznych, obyczajowych i zmian w świadomości ludzi stał się z biegiem czasu całkowitym anachronizmem. Tym samym w obozie katolickim zarysowały się normalne podziały klasowe. ACLI stawała się reprezentacja polityczną świata pracy, zajmując w wielu sprawach stanowisko o wiele bardziej lewicowe od socjalistów. Większość kierownictwa ACLI wypowiadała się za przyjęciem zasady, w myśl której przynależność do ACLI nie powoduje obowiązku głosowania w wyborach na partię chadecką, zaś działacze ACLI nie muszą wcale kandydować z list chadeckich. Tego rodzaju stanowisko stanowiło cios polityczny zarówno dla chadecji, jak i dla Kościoła, który traktował ACLI również jako swojego rodzaju "naganiacza" głosów wyborczych ludzi pracy na rzecz obozu katolickiego i przeciw komunistom.
 
Prosocjalistyczne zaangażowanie ACLI bulwersowało prawicowe odłamy katolicyzmu politycznego we Włoszech, powodowało wzmożone działania Episkopatu Włoch zmierzające do zmiany stanu rzeczy powstałego w tej organizacji, skłoniło również Pawła VI do wyrażenia niepokoju nurtującego najwyższe władze kościelne. Pozornie kuria rzymska okazywała neutralność wobec konfliktu w sprawach zasadniczych powstałego między ACLI a Democrazia Cristiana, w miarę jednam przesuwania się ACLI na pozycje lewicowe, pozory te zachowywała z coraz większym trudem. W przemówieniu wygłoszonym 19 marca 1970 roku Paweł VI przypomniał, że św. Józef jest patronem ludzi pracy, po czym w sposób pośredni udzielił przestrogi, akcentując, iż ACLI jest zobowiązana do posłuszeństwa wobec Kościoła i trwałej z nim solidarności. W liście pasterskim ogłoszonym 6 maja 1971 roku Episkopat Włoch uznał, że ruch ten ma autonomię "w poszukiwaniu konkretów świeckich", to jednak nadmienił, że nie powinien lekceważyć moralno-społecznych pouczeń hierarchii kościelnej. W czerwcu 1971 roku Paweł VI wygłosił przemówienie na konferencji biskupów włoskich, w którym oświadczył m.in.: "Patrzyliśmy z troską na niedawny dramat ACLI, a mianowicie ubolewaliśmy - pozostawiając [tym organizacjom] całkowitą swobodę - nad tym, że kierownictwo ACLI chciało zmienić obowiązujące postanowienia statutowe ruchu i określić go pod względem politycznym, solidaryzując się najwięcej z linią socjalistyczną, z jej dyskusjami i niebezpiecznymi powikłaniami doktrynalnymi i społecznymi; tego ruchu, który cieszył się przez długie lata szczególnym zainteresowaniem Kościoła, a który niestety, wystąpił z własnej inicjatywy z kręgu stowarzyszeń, którym hierarchia udziela swego zezwolenia".
 
Słowa te zaskoczyły i zbiły z tropu przywódców ACLI, którzy sądzili, że mogą polegać na wskazaniu zawartym w liście apostolskim Pawła VI "Octogesima adveniens" z dnia 15 maja 1971 roku, w którym stwierdzono przecież wyraźnie, że: "W sytuacjach konkretnych, licząc się z poczuciem solidarności, przeżywanej przez każdego - należy uznać rozmaitość możliwego wyboru. Ta sama wiara chrześcijańska może prowadzić do różnych form zaangażowania".
 
Na krajowym zjeździe ACLI, który odbywał się 13 kwietnia 1972 roku w stolicy Sardynii - Cagliari, w dalszym ciągu potwierdzano lewicową orientację stowarzyszenia.
 
W tym czasie ta chrześcijańska organizacja parazwiązkowa zrzeszała już około 2 milionów robotników, pracowników umysłowych i przedstawicieli innych kategorii zatrudnionych. Przewodniczący ACLI, Gabaglio, wygłosił na zjeździe referat sprawozdawczy, w którym oznajmił, że zadaniem katolików zrzeszonych w ACLI jest zwalczanie kapitalizmu i zbudowanie społeczeństwa sprawiedliwości i równości, zgodnego z nakazami ewangelii. Równocześnie Gabaglio poczynił szereg uwag krytycznych pod adresem prawicy katolickiej.
Antykapitalistyczne tendencje w łonie ACLI potęgowały niezadowolenie włoskiej hierarchii kościelnej i kierownictwa chadecji, żywiących obawę, że ten do niedawna autentycznie kościelny ruch może stać się nie tylko zapleczem, ale i siłą napędową dla obozu lewicy. Kościół przezornie wycofał swego stałego delegata przy zarządzie ACLI, a Episkopat Włoch w czasie kilku swych posiedzeń ogłosił oświadczenie zawierające krytykę tez politycznych i ideowych ACLI "służących w praktyce realizacji celów nie znajdujących uzasadnienia w kościelnej doktrynie społecznej".
 
Ale i tutaj miał miejsce pewien znaczący wyłom. Biskup Santo Quardi, przewodniczący Komisji do spraw Duszpasterstwa Pracy przy Episkopacie Włoch udzielił wywiadu dziennikowi "Il Messaggero", w którym w zupełnie nowy sposób ocenił antykapitalistyczne postawy w ACLI.
 
"Trzeba od razu wyjaśnić - stwierdził biskup - że jeżeli kapitalizm jako ostateczny cel działalności gospodarczej ma oznaczać wolną konkurencję, jako najwyższe prawo a własność prywatną, jako prawo absolutne i nieograniczone, wówczas każdy chrześcijanin powinien być antykapitalistą; lub antyneokapitalistą. Można dyskutować na temat sposobu, w jaki jest się kapitalistą, trzeba by rozróżnić pomiędzy tymi, którzy utrzymują, że kapitalizm można zreformować, lub odrzucają tę tezę, a wiec pozostają wewnątrz albo na zewnątrz (systemu), zachowując się w sposób demokratyczny lub gwałtowny. Co do jednego nie ma też wątpliwości: całe ACLI i inne podobne organizacje opowiadają się za wykluczeniem możliwości przemian na drodze gwałtu. (...) Jeżeli wyznanie chrześcijańskie pozostanie głównym celem ACLI oraz jeżeli działalność społeczna ACLI uszanuje pewne granice, jest jeszcze szansa porozumienia, gdyż wszyscy uznają konieczność modernizacji. Jeżeli zaś ACLI stanie się organizacją ściśle polityczną, nie będzie możliwe stałe delegowanie duchownych do pracy w jej komórkach. (…) Nauka chrześcijańska dopuszcza najostrzejsze reformy gospodarcze i społeczne. Jednakże chrześcijańska koncepcja życia społecznego wyklucza walkę klasową. I wreszcie, w sprawach współpracy należy przypatrywać się treści wspólnego działania, a także wartościom towarzyszy podróży, po to aby nie ryzykować utraty tysiąca dla zdobycia pięćdziesięciu. Również w tym zakresie hierarchia, jak powiedział papież Jan XXIII na Soborze, ma prawo-obowiązek dokonywania ocen co do zgodności konkretnych wyborów z moralnością".
 
Sens wypowiedzi biskupa Quardi mógł być odczytany następująco: Kościół nie ma nic przeciwko reformom systemu ekonomicznego i postępowi społecznemu, ale nie za cenę współpracy z komunistami, stojącymi na gruncie walki klasowej. Biskup nie powiedział tego wprost, lecz wyraził to w sposób pośredni, co było znamienne, świadczyło bowiem o sile tendencji lewicowych w ACLI i sympatiach prokomunistycznych, których wysoki przedstawiciel Kościoła nie mógł już potępić bez ogródek.
Stanisław Markiewicz, Chrześcijaństwo a związki zawodowe, Warszawa 1985
 

0 komentarze:

Prześlij komentarz