W tym odcinku zajmiemy się odsetkami. Najpierw cytat z roku 1918 z gazety „Zeitung am Mittag” Autorem poniższych słów jest słynny teoretyk finansów Silvio Gesell:
„Mimo, że wszyscy święcie przyrzekają raz na zawsze zaprzestanie wojen, mimo, że miliony ludzi wołają: 'Nigdy więcej wojny!', pomimo wielkich nadziei na przyszłość, zmuszony jestem powiedzieć, co następuje – jeśli nadal będzie się urzymywał panujący system monetarny oparty na oprocentowaniu i procencie składanym, to obawiam się, że nie później, niż za 25 lat będziemy mieli nową, jeszcze straszniejszą wojnę. Bez trudu mogę przewidzieć rozwój wypadków. Dzięki obecnemu stopniowi zaawansowania technologicznego przemysł zanotuje wkrótce rekordowe wyniki. Przyrost kapitału, pomimo ogromnych strat wojennych, będzie postępował w błyskawicznym tempie. Jego nadmierna podaż spowoduje spadek stóp procentowych. Wtedy ludzie zaczną gromadzić pieniądze. Zmaleje aktywność gospodarcza a coraz większa liczba bezrobotnych zacznie się włóczyć po ulicach (...) W głowach niezadowolonych mas wylegną się szalone, rewolucyjne idee. Rozprzestrzeni się trująca roślina o nazwie 'supernacjonalizm'. Nie będzie porozumienia między państwami i w końcu wybuchnie nieunikniona wojna”.
Gesell najwyraźniej „przejęzyczył” się. W istocie podaż pieniądza wobec zgromadzonego kapitału na początku lat 30-tych była zbyt niska a stopy z tego samego powodu zbyt wysokie. Na tym właśnie polegał kryzys nadprodukcji przy wzmożonej tezauryzacji, która się monetarnie opłacała. Rezultatem była zapaść gospodarki realnej i wielkie bezrobocie.
Niemniej mimo tego przejęzyczenia, być może powstałego z powodu kilku tłumaczeń (z niemieckiego na angielski a potem na polski) przewidywanie to w zestawieniu z późniejszymi faktami robi wrażenie piorunujące.
Jeśli bowiem bieg wydarzeń uzależniony jest w tak przemożny stopniu od systemu finansowego, w jakim żyjemy, to po pierwsze trzeba gruntownie ten system poznać a jeśli kryje się w nim zapowiedź jakiegoś nieszczęścia, albo to nieszczęście już trwa, system ten winien być zastąpiony innym, bardziej służącym ludziom, którzy do wojny się nie szykują.
A zatem o czym mówił Gesell, jako o przyczynie zła? O pieniądzu odsetkowym.
Pieniądzu, przeciw któremu występował Kościół Katolicki przez setki lat. Może sobie o tym przypomni. Hm... jakby jest okazja. Jeszcze po pierwszej wojnie, gdy powstawała polska przedsiębiorczość, ludzie ją wdrażający na ogół brzydzili się pożyczaniem na procent między sobą oraz wszelką spekulacją towarami. Uważali to za specjalność Żydów, którzy zresztą pożyczanie na procent gojom uprawiali od dawna, zwłaszcza na poziomie wielkobankierskim. Co innego było z procentem bankowym, ale funkcjonowanie banków w Polsce przed wojną to odrębny temat.
Wróćmy zatem w końcu już do tych odsetek.
Otóż istnieje książka zapomnianego (przeze mnie) niemieckojęzycznego autora pt. „Bilion dolarów”. Bohaterem jest nowojorski roznosiciel pizzy, Włoch oczywiście. Pewnego dnia dostaje zaproszenie do eleganckiej i nobliwej kancelarii adwokackiej. Tam zastaje czterech mężczyzn w różnym wieku – od młodego człowieka do przezroczystego staruszka. Młody człowiek zawiadamia go, że odziedziczył spadek po przodku z wczesnego Renesansu. Wtedy właśnie pewien kupiec złożył w banku pewną niezbyt małą, ale też niezbyt wysoką sumę z przeznaczeniem dla swego potomka pod koniec 20 wieku. Pieniądze te zostały objęte kontrolą zaufanej kancelarii adwokackiej, która istnieje do dzisiaj i którą ci właśnie panowie reprezentują. Deponent spadku zażyczył sobie, aby jego pieniądze nie były nigdy w nic inwestowane, ale pozostawały wyłącznie na procencie bankowym – jedynie miały być rozproszone między bankami dla bezpieczeństwa i w razie zagrożenia umiejscawiane gdzie indziej przez tę kancelarię. Roznosiciel pizzy jest właśnie tym potomkiem a kancelaria od tamtych czasów wciąż trwa.
Młody człowiek zaznaczył na wstępie, że suma spadku jest znaczna i może zrobić na roznosicielu mocne wrażenie. Tenże pomyślał o 20 tysiącach dolarów ale rzeczywistość okazała się pomyślniejsza – 80 tysięcy.
Następnie młodzieniec zapytał, czy obdarowany spadek przyjmuje. Ten rozmarzył się wyobrażając sobie ładne mieszkanie, samochód, może inną pracę. Oczywiście zgodę wyraził.
Wtedy zabrał głos pan w wieku średnim. Oznajmił, że kancelaria nie chciała robić zbyt wielkiego wrażenia na roznosicielu, gdyż nie wiadomo, czy nie jest on np. chory na serce. Prawda jednak jest taka, że nie chodzi o 80 tysięcy ale o 2 miliony.
Pizzermanowi ugięły się kolana i nie mogł złapać oddechu. Padło sakramentalne pytanie, czy przyjmuje spadek. Jego wyobraźnia nie mogła objąć zakresu zastosowania takiej sumy. Panowie z Italii zaczęli mu zatem uzmysławiać radości z posiadania tak wielkiego majątku aż w końcu ustąpił i spadek przyjął.
Wtedy zabrał głos trzeci pan, w wieku starszym już. Z pewnym zażenowaniem, po długich i zawiłych wykrętach wyznał, że spadek jednak jest jeszcze wyższy i wynosi ponad miliard.
Roznosiciela zamurowało i był pewien w tym momencie, że padł ofiarą jakiegoś ponurego żartu. Z drugiej strony kancelaria wyglądała nad wyraz poważnie a panowie jeszcze poważniej. Musieli potroić wysiłki, aby przekonać roznosiciela do przyjęcia spadku. W planie takiej sumy pojawiła się koncepcja prowadzenia na szeroką skalę działalności charytatywnej i dopiero to pokonało strach spadkobiercy.
Minęło kilka długich chwil, panowie zapatrzyli się w zaciągnięte story i wtedy papierowy staruszek, siedzący na wózku poprosił do siebie spadkobiercę. Łagodnym głosem przedstawił mu jego misję dla świata, którą może on spełnić dzięki dobroczynności przodka. Dla całego świata, ponieważ spadek wynosi dokładnie...1 bilion dolarów i rośnie w każdej sekundzie o coraz większe sumy dzięki procentowi składanemu.
Co było dalej, nie ma już znaczenia, poza tym, że dzięki tym pieniądzom o mało nie został prezydentem świata Nelson Mandela. Przykład ten pokazuje, jak działa procent składany. Generowanie inflacji to tylko mały pikuś wobec szaleństwa, jakie on powoduje. Na dłuższą metę pożyczający nie jest w stanie spłacać nawet samych odsetek. I tak wyglądać zaczyna położenie naszego państwa.
Każdy, kto bierze pożyczkę z banku, zżyma się na te odsetki, gdy porówna sumę pożyczoną z tą, jaką potem musi zwrócić. Pieniądze roznosiciela składane były na jakieś 4-5% a teraz banki biorą tyle „że ho, ho”. A ponadto grasują firmy „chodnikowe”, ostatnio zaczepiające ludzi na przystankach i oferujące krótkie „lichwówki” na procenty kosmiczne. Żadne ustawy przeciwlichwiarskie nie działają, bo banki mają zbyt wielkie plecy w Sejmie a w ogóle to Sejmu nie potrzebują, bo są zagraniczne. Opiewana w reklamach SKOK zrobiła pieniądze na chwilówkach robotniczych oprocentowanych na procent 60 w skali roku. Jak ktoś bierze 300 zł na 2 tygodnie, to tego wyzysku nie czuje.
Rozpędzanie się w skali procentów to już rak, ale sama zasada to wprowadzenie trucizny do obiegu.
Aby to zobrazować wyobraźmy sobie, że w roku narodzenia Chrystusa ktoś ulokował w banku pół europejskiego centa na 4%. W roku 1750 mógłby za uzyskaną w ten sposób sumę kupić kulę złota o masie kuli ziemskiej. W roku 1990 mogłby kupić 980 takich kul. Gdyby jednak jakiś bank na początku naszej ery zaproponował mu 5%, to w roku 1990 kupiłby sobie ten zawodnik 2200 miliardów takich kul. Tak działa system, w którym żyjemy. A Chrystus patrzy na to ze wzrokiem pełnym politowania i bardzo mu jest smutno.
Mariusz Muskat
0 komentarze:
Prześlij komentarz