czwartek, 25 lipca 2013

Papież Franciszek: ostateczny dowód?

Na szczeblu światowym i naszym podwórku odbywa się coś w rodzaju procesu lustracyjnego papieża Franciszka: wszyscy dziennikarze zainteresowani przeszłością Jorge Bergoglio zwracają się do argentyńskiego dziennikarza Horacio Verbitzky’ego, który twierdzi, że w latach 70. ówczesny przełożony argentyńskich jezuitów współpracował z juntą generała Videli.
Polski naukowiec i lewicowy publicysta, który dobrze zna problemy polityczne Ameryki Łacińskiej – Zbigniew Marcin Kowalewski, przedstawił wczoraj jedyny pisemny dowód, który ostatecznie wskazuje na kontakt dzisiejszego papieża z władzami argentyńskimi w sprawie jego dwóch braci zakonnych, aresztowanych i torturowanych przez policję junty w maju 1976 r., pod zarzutem przynależności do antyrządowej grupy zbrojnej. Ujawnił go Verbitzky, w dzienniku Página 12, wiosną 2010 r.
To kopia notatki urzędnika argentyńskiego MSZ (oryginału nigdy nie odnaleziono), z której wynika, że Jorge Bergoglio udzielił informacji MSZ na temat jezuity Francisco Jalicsa, który przebywając wówczas na emigracji w Niemczech ubiegał się o możliwość przedłużenia swego paszportu na miejscu, a nie w kraju.
O. Bergoglio udzielił urzędnikowi następujących informacji: że obaj zakonnicy zostali wydaleni z zakonu wiosną 1976 r. ze względu na nieokreślone problemy ich działalności w kongregacjach żeńskich i odmowę pracy w ubogiej dzielnicy,  że zostali potem aresztowani za kontakty z partyzantką i  po wyjściu z więzienia biskupi nie chcieli ich przyjąć. Urzędnik dodaje, że Bergoglio sugerował, by do prośby Jalicsa się nie przychylać.
Verbitsky prezentował też kopię innego dokumentu, który miał dowodzić współpracy o. Bergoglio z władzami, lecz nie pada w nim jego nazwisko, więc powyższa notatka stanowi najjaśniejszy dowód oskarżenia.
W epoce argentyńskiej dyktatury Kościół był posłuszny władzom. Ci duchowni, którzy próbowali się im przeciwstawić byli zabijani, w tym biskupi. O. Bergoglio niewiele wtedy znaczył, zajmował się sprawami swego zakonu i działalnością w dzielnicach nędzy. Powody, dla których miał szkodzić swoim braciom zakonnym, są według jego krytyków dwa: tchórzostwo i w istocie polityczne popieranie junty.
Czarny papież
W wywiadzie dla współpracowniczki Krytyki Politycznej Agnieszki Zakrzewicz dziennikarz argentyńskiego dziennika Clarin Julio Algañar mówi, że Bergoglio właściwie wydał na śmierć dwóch swoich braci zakonnych i, jeśli ich ostatecznie wybronił, to tylko dlatego, że był śmierdzącym tchórzem, „bał się konsekwencji”.
Trzeba jednak dopowiedzieć, że w czasach rządów generałów dziennik Clarin z całej siły je popierał. Był wielkim faworytem władzy i bardzo się na tym wzbogacił, przejmując własność przemysłowców-wrogów reżimu. Generała Videlę ogłaszał „zbawcą narodu”. Dziś to największy argentyński tabloid. Jego właścicielka, miliarderka Ernestina de Noble  ma proces z Matkami z Plaza de Mayo – jest oskarżona o nielegalną adopcję dzieci ofiar junty. Dziennikowi Clarin mogłoby zależeć na odwracaniu uwagi, ale Julio Algañar w swych korespondencjach z Watykanu po wyborze papieża nie wysuwa żadnych oskarżeń.
Są jeszcze u nas oskarżenia bardzo szerokie, jak np. komentarz publicysty Superstacji Piotra Szumlewicza, który, myśląc chyba przede wszystkim o swej książce (Ojciec nieświęty), utrzymuje, że Franciszek będzie – podobnie jak Jan Paweł II – bronił „pedofilów, oszustów i dyktatorów”. Określa go jako „bezpośredniego współpracownika krwawego reżimu wojskowego”.
Czy jednak ta notatka może być tego niezbitym dowodem? Problem polega na tym, że ciągle nie jest całkiem jasne, czy o. Bergoglio chciał swoją sugestią odmowy zaszkodzić czy pomóc byłemu zakonnikowi. Dyktatura trwała wtedy w najlepsze. Nie można wykluczyć, że wolałby nie widzieć go na miejscu z innego powodu niż tchórzostwo i chęć donoszenia. To kwestia interpretacji, a lokalne świadectwa są sprzeczne.
O. Francisco Jalics, który w Niemczech nie przestał być duchownym i wrócił do zakonu, wspomina dziś na stronie internetowej  niemieckich jezuitów: „Opuściłem Argentynę po moim uwolnieniu. Później rozmawiałem o tych wydarzeniach z ojcem Bergoglio, który w międzyczasie został arcybiskupem Buenos Aires. Odprawiliśmy razem mszę i serdecznie uściskaliśmy się”.
Znany teolog wyzwolenia Leonardo Boff (kiedyś potępiony przez Kościół) twierdzi, że o. Bergoglio obronił wielu ludzi w czasach junty i nigdy z nią nie współpracował.
Żaden, nawet najzajadlejszy krytyk, nie kwestionuje poświęcenia społecznego o. Bergoglio, co najwyżej zarzuca mu, że robił to dla kariery. W tej sytuacji ostateczny dowód oskarżenia nie powinien mieć wielkiej wagi.
Za: http://socjalizmteraz.pl/archives/1752

0 komentarze:

Prześlij komentarz