Właściwie możnaby zapytać jak to się stało, że od początku nowoczesnego parlamentaryzmu w nazwie części partii politycznych pojawiła się kategoria religijna. Przecież to nie jest Średniowiecze.
Następnym pytaniem jest takie oto, jak to się stało, że przymiotnik „chrześcijańska” towarzyszy partiom uważanym za prawicowe.
Aby na te pytania odpowiedzieć trzeba wyraźnie odróżnić wymiar społeczno-ekonomiczny od światopoglądowego. Bez ryzyka istotnej pomyłki można stwierdzić, że partie prawicowe reprezentują z reguły interesy społeczno-ekonomiczne warstw zamożniejszych, zaś lewicowe uboższych.
I znowu pytanie. Dlaczego tak jest? Czy społeczna nauka Kościoła i przesłanie Chrystusa wyznaczają taki kierunek? Wydaje się, że jest wręcz odwrotnie, zaś bezpośredni impuls do tworzenia partii chadeckich został nadany przez ewidentnie lewicową encyklikę Leona XIII „Rerum Novarum”. No i dlatego po półwieczu starań środowisk katolickich w Niemczech i Francji chadecja zaczęła się rodzić i właśnie tak zaczęła się nazywać.
To jest odpowiedź na pierwsze pytanie.
Odpowiedź na drugie:
Przyczyna niekoherencji jest dwoista. Motywy utożsamiania się z chrześcijaństwem po stronie partii prawicowych nie mają związku z społeczną nauką Kościoła (z godnym pochwały wyjątkiem Niemiec), lecz z tradycją obyczajów, normami osobistej moralności a także z przywiązania do hieratycznej struktury Kościoła zespolonego niegdyś z Państwem (a gdzieniegdzie trochę do dziś), a narodowe Państwo jest dla prawicy bardzo ważne. Ta hieratyczna struktura powoduje spostrzeganie kleru (z wyjątkiem zakonników i wikarych) wysoko w stratyfikacji prestiżowo-ekonomicznej a także ze względu na czasem istotny wpływ na władze.
Tym samym środowiska zamożniejsze czują się zbliżone pozycją społeczną z kościelną hierarchią.
W tym układzie nie ma miejsca na społeczno-ekonomiczną naukę Kościoła, która jest zresztą prezentowana bardzo rzadko (poza sferą charytatywną) a jeśli już, to prawie nikt tych tekstów teraz nie czyta a jeśli czyta, to nie prowadzi się ani dyskusji nad nimi ani szerszej prezentacji. Mówimy oczywiście o warunkach polskich.
W tej sytuacji utarło się przekonanie, że nauka społeczna Kościoła dotyczy tylko seksu, rozrodczości i godności śmierci, podczas gdy te kwestie należą do nauki moralnej a nie społecznej.
W tej sytuacji prądy lewicowe (teraz nie mówimy o warunkach polskich, bo tu prądów lewicowych jest jak na lekarstwo) pozbawione mocniejszego poparcia Kościoła, zaczynają żywić się stereotypem sojuszu tronu z episkopatem w kwestiach ekonomicznych. Zaczynają dystansować się od religii (taki był mechanizm rewolucji francuskiej i bolszewickiej, który w pierwszym przypadku przerodził się w koszmar chwilowy a w drugim w bardzo długi).
Na miejscu religii pojawia się libertynizm i permisywizm, choć w żadnym wypadku nie materializm (materializm jest właściwy dla kapitalizmu i komunizmu). Niemniej prądy lewicowe tracą szybko cały zestaw wartości i norm ustanowionych przez religię (niezależnie na ile przestrzeganych) a także często więź kulturową z tradycją narodu, identyfikację polityczną z nim. Najstarsi górale tylko czytali pracę Tadeusza Kotarbińskiego na temat świeckiej etyki.
A teraz przejdźmy już do specyfiki polskiej.
W II RP pomijając agenturalną KPP główną partią lewicową była PPS. Zarysowane przed chwilą zjawisko dwoistości nie miało tam miejsca ze względu na wyjątkowo silną religijność Polaków spowodowaną zaborami, wielkim udziałem PPS w odzyskaniu Niepodległości itd.
Po wojnie wszystko się zupełnie pogmatwało. Właściwie możnaby pominąć okres komunizmu, skoro nie było tam demokracji tylko państwowe niewolnictwo w odróżnieniu od greckiego czy rzymskiego – prywatnego.
Niemniej wbijano nam do głowy, że mamy rządy lewicowe, które skutkują u podstawy struktury społecznej kompletną równością kosztem skrajnej niewoli, w różnym stopniu w różnych okresach, ale tu jest to bez znaczenia. Państwowe niewolnictwo w odróżnieniu od prywatnego jest z reguły ekonomicznie bardziej egalitarne, ale wolność polityczna jest w lewicowości bardziej ceniona niż u prawicy, więc totalitaryzm tak się nazywać nie może.
To, jak się coś nazywa, ma wielkie znaczenie, bo jak system totalitarny się skończył, słowo „lewica” miało posmak okropny. Nikt nie chciał się do tego przyznawać z wyjątkiem oczywiście postkomunistów. Ryszard Bugaj popisał się refleksem szachisty, założył Unię Pracy dwa lata za późno no i został zjedzony w starym komunistycznym stylu.
Dzięki temu (nie tylko temu, ale to już inna kwestia) postkomuniści opanowali całą przestrzeń polityczną, która na Zachodzie ma wymiar ok. 50%, wygrali dwa razy wybory prezydenckie i dwa razy z wielką przewagą parlamentarne.
System polityczny w naszym kraju przeszedł w stadium osobliwości, niczym wąż z trzema głowami. Solidarność, która była ruchem społeczno-ekonomicznie zdecydowanie lewicowym, urodziła partie, z których żadna takiego oblicza mieć nie chciała. Sytuacja dość typowa w historii zrywów ludowych. Ta cecha Solidarności była i jest cały czas pomijana lub fałszowana przez aparat władzy i media. Na wielką skalę trwającą aż do dziś naszą ekonomię i politykę społeczną zdominowała skrajnie prawicowa doktryna neoliberalna. Jest to być może ewenement już teraz w skali światowej.
· Dwoistość wymiarów – społeczno-ekonomicznego i światopoglądowego bardzo wyraźnie występuje - nie tylko w sferze poglądów ale także w sferze majętności uczestników gry politycznej. Ludzie sfery „prawicowej” są ubożsi, niż sfery postkomunistycznej czyli „lewicowej”, co unaocznia książęcy ślub córki guru lewicy lubującego się w luksusowych zegarkach.
· Ludzie „ prawicy” deklarują politykę społeczno-gospodarczą lewicową, ale gdy obejmują władzę, praktykują prawicową. Są oni kostyczni w kwestiach obyczajowych, co zraża do nich większość Polaków.
· Skrajnie ekonomiczno-społecznie władza prawicowa jest w przeważającej swej części umiarkowana w kwestiach obyczajowych. Powstaje w oczach Polaków obraz schizofreniczny.
· Mamy też partię czysto libertyńską a jednocześnie ekonomicznie prawicową (Olechowski na ministra finansów).
· Postkomuniści przy władzy zachowują się ekonomicznie przyzwoiciej niż reszta, co skłania niejednego widza do zastanowienia się, po co była ta wielka „ S” i tyle cierpień. Z drugiej strony postkomuniści merdają ogonkiem na Wschód i na Zachód, podobnie jak obecna władza, co zraża do jednych i drugich ludzi myślących patriotycznie a takich jest wciąż bardzo dużo.
Kościół jest zdecydowanie podzielony także na partie polityczne wedle tego, co wyżej, przestraszony wzbierającym ruchem ludowym na rzecz Trwam, nie potrafiącym obronić Krzyża w świętym symbolicznie miejscu, pozbawionym przywództwa, z Prymasem podejrzanym o współpracę z SB, którego nazwiska prawie nikt nie zna, bo publicznie się nie pokazuje. Liczba wierzących zmniejsza się, to samo dotyczy ślubów, chrztów, zwiększa się ilość rozwodów. Zgroza.
Jak na dłoni widać, że potrzebna jest formacja, która wreszcie wystąpi z programem po prostu zgodnym z przekonaniami Polaków. Socjologia i psychologia społeczna wiedzą, jakie on są. Wobec powyższej typologii widać czarno na białym, dlaczego chodzi na wybory tylko połowa z nas a ci, co chodzą, głosują często nie za lecz przeciw.
Ta potrzebna formacja nazywa się CHRZEŚCIJAŃSKA LEWICA.
Zespół jej wartości był trzonem pierwszej „S” a teraz powoli się odradza w nowym Związku. Nazwa „S” jest jednak politycznie tak skompromitowana i to niejednokrotnie, że należy się od niej trzymać z daleka. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że obecnie struktura społeczna bardzo się skomplikowała od tamtych czasów, powstało wiele interesów cząstkowych, nawet system wartości dzięki warunkom ekonomicznym i presji propagandy, uległ modyfikacji – zwłaszcza wśród tzw. inteligencji. Wszystko to jednak jest do przewalczenia, jeśli ludzie ujrzą program nowej formacji i jej determinację.
Wymaga ona jednak jednego uzupełnienia i jednej zmiany.
Ze względu na wspomniane „merdanie ogonkiem” obecnej „lewicy” konieczne jest dodanie słowa oznaczającego oblicze patriotyczne. Z wielu względów - historycznych a także współczesnych, które dość szybko teraz narastają. Zaś zmiana dotyczy nadania formacji formy dynamicznej. Na ogół wszystkie partie( a u nas na pewno wszystkie) mają nazwy bezosobowe a przez to statyczne.
Proponuję nazwę „Patrioci chrześcijańskiej lewicy”.
To tak jak „rycerze okrągłego stołu” czy „jeźdźcy Apokalipsy”.
Chyba widać, jak od razu nabiera to ofensywności.
Mariusz Muskat
0 komentarze:
Prześlij komentarz