Ani święte, ani odwieczne albo skłot pod świętym Ambrożym

„Nie jest to zgodne nawet z prawem natury. Natura bowiem wszystkie płody wydaje dla wszystkich do wspólnego użytku. (…) Z natury więc wywodzi się prawo wspólnej dla wszystkich własności. Prawo własności prywatnej jest wynikiem ludzkich uroszczeń”

Przemówienie księdza Okonia

Żołnierze, robotnicy i ty biedoto chłopska! Zaświtał wreszcie dla was wszystkich dzień wyzwolenia, swobody, porachunku za tyle krzywd doznanych, za tyle poniewierania twej godności.

Chciwość nie jest dobra

Bohater filmu „Wall Street” Oliviera Stone’a z 1987 r. przekonywał, że chciwość jest dobra (greed is good). Ta porada ochoczo została przyjęta w społeczeństwach Zachodu w ostatnich dwóch dziesięcioleciach

A gdyby papież zdradził

Rządy junty wojskowej (1976-1983) w Argentynie pozostają czarną kartą w dziejach tamtejszego Kościoła, ale również Kościoła powszechnego.

Po papieskiej wizycie w Brazylii. Papież na peryferiach

Od początku pontyfikatu Franciszek nawołuje do wyjścia na peryferia ludzkiej egzystencji, do osób wykluczonych ze społeczeństwa, postawionych na jego marginesie. W tym upatruje misję Kościoła, który prowadzi..

wtorek, 30 kwietnia 2013

1 maja: czyj to dzień?


1 maja to Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy. Obchodzony na całym świecie, ma też swój odpowiednik w kalendarzu liturgicznym.
Papież Pius XII, w roku 1955, wprowadził do kalendarza liturgicznego wspomnienie o św. Józefie Rzemieślniku (Robotniku). Manewr Piusa XII był oczywisty: zmniejszyć oddziaływanie, najlepiej wyeliminować, lewicowych obchodów pierwszomajowych. Można było to zastosować tylko do krajów nie będących w orbicie uzależnień od Związku Radzieckiego, chyba że chciano usprawiedliwić obecność katolików na oficjalnych obchodach – nie sądzę, ale nie wykluczam tego.
Działanie papieża nie spowodowało zamierzonych skutków: tzw. pochody (swoją drogą dość toporne określenie), wiece, demonstracje pierwszomajowe odbywają się – z większym lub mniejszym natężeniem – na całym świecie, także w najbardziej rozwiniętych krajach kapitalistycznych, ba! nawet w USA, gdzie sięgają ich korzenie. Nie czas jednak na historię, gdyż tę prawie każdy zna, a kto nie, to łatwo może ją wyszukać. Chodzi raczej o przenikanie wzajemne dwóch całkowicie teoretycznie odmiennych narracji.
Lewica i chrześcijaństwo nie mają łatwych relacji. Mimo, że są ze sobą niezmiernie powiązane, to raczej starają się oddalać od siebie nić przybliżać, a przecież nie zawsze tak było i być nie musi. Czasem można odnieść wrażenie, że działają sobie na złość, jak dzieci, które zamiast wspólnie się bawić, wolą sobie robić psikusy, niekiedy dość bolesne i dotkliwe. Nie zacierają między sobą różnic, których wcale nie ma tak wiele. Gdyby uczciwie spojrzeć, można dojść do wniosku, że różnice te są pochodnymi obcych naleciałości, które przez wieki pokrywały te dwie wielkie narracje, czasem tylko innymi nazwami obdarowywane, co może powodować pewne zamieszanie. Nie o nazwy tu chodzi, a o konkrety. Lewicowość, czyli prospołeczne działanie, dążenie do kolektywności życia, wspólnotowego postrzegania rzeczywistości, to świecki odpowiednik chrześcijaństwa, które wykracza poza ziemską egzystencję daleko ku błękitom niebios. Profanum i sacrum. Jedno i drugie jest ze sobą złączone. Bez sacrum nie ma profanum i na odwrót. Bez lewicy nie ma... Hola, hola, zagalopowałbym się. Chrześcijaństwo może istnieć bez lewicy formalnej, gdyż cała lewicowość, wrażliwość społeczna, jest w chrześcijaństwie ujęta, w lewicowości mamy wątki społeczne, wrażliwość, ale niekoniecznie ujętą w sacrum. Lewicowość może istnieć bez chrześcijaństwa. Czyli, paradoksalnie, i jedno i drugie bez siebie może funkcjonować. Sacrum i profanum. Jedno i drugie są od siebie odłączone. Bez sacrum jest profanum i na odwrót. Bez chrześcijaństwa jest... tak, jest, ale mocno uboższa niż gdyby opierała się na chrześcijaństwie. Można być uczciwym ateistą i lewicowcem, głęboko etycznym, z bardzo rozbudowaną moralnością; nie można być chrześcijaninem bez wrażliwości, także wrażliwe społecznej. Egoizm jest obcy nauce Chrystusowej. Wspólnota jest jego podstawą.
Dzień św. Józefa Rzemieślnika i Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, to jedno i to samo wydarzenie. W swoim przekazie odnosi się do pracy, godności ludzkiej jako prawdziwie przynależnej pracownikom. Nie ma znaczenie czy będą powiewały czerwone, czarno-czerwone, biało-żółte, czy biało-czerwone sztandary. Zawsze na pierwszym miejscu w tym dniu jest praca i godność pracownika. Z tymże ostatnio coraz gorzej i z jednym i z drugim. Godność pracownika, poszanowanie jego trudu, zanika. Praca zamienia się w niewolnictwo i to w wariancie optymistycznym. Inny wariant, to „marzenie”. Praca dla wielu staje się wymarzonym dobrem. Coś co powinno być powszechne, jest jednym z najbardziej poszukiwanych rzeczy. Trudno więc świętować, coraz trudniej okazywać solidarność z innymi ludźmi pracy, gdy sami jesteśmy na obrzeżach bezrobocia, bardzo trudno nie zazdrościć tym, którzy tą pracę mają. Słabe, ludzkie niezwykle uczucie, zazdrości towarzyszy nam znacznie częściej niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Nie powinniśmy jednak przelewać goryczy nienawiści na tych co pracę jeszcze mają, nie powinniśmy nienawidzić, gdyż uczucie to zatruwa nas, odbiera siłę, tak bardzo potrzebną do walki. Walczyć powinniśmy o nowe miejsca pracy, o godność bezrobotnych, likwidację tego stanu. Jednocześnie nie zamykajmy się w naszej smutnej rzeczywistości, nie spoczywajmy na laurach, gnuśność też jest przewinieniem. Strach musi być nam obcy. Tak jak św. Józef musiał walczyć o zlecenia dla siebie (jako rzemieślnik), tak my walczmy o pracę, o godną pracę i płacę. To dwie rzeczy wspólne. Tak jak lewica i chrześcijaństwo. Nie bójmy się św. Józefa. On jest z nami.

Piotr Tyszler

wtorek, 23 kwietnia 2013

Teatr absurdu


Sprawa Ewy Wójciak, szefowej Teatru 8 Dnia w Poznaniu znów wraca. Tym razem na wokandę. Doniesienie o popełnieniu przestępstwa skierował do prokuratury poseł Solidarnej Polski Tomasz Górski. Wcześniej jednak uczynił to za pomocą e-maila Polak mieszkający w Wielkiej Brytanii. Teatr absurdu zarówno jednej, jak i drugiej strony nie ma końca.

środa, 17 kwietnia 2013

PAX et BONUM II


Kwestie moralno-obyczajowe                       

Jeśli zaczniemy analizować ten problem syntetycznie, to będzie to ślepa uliczka.
Prędzej czy później (raczej prędzej) zaplączemy się na dobre potykając  o własne nogi.
Dlatego trzeba do tych spraw podejść analitycznie.
Są kwestie obyczajowe są moralne i są moralno-obyczajowe. Tak jak logiczne koła Oilera.
Najpierw jednak przypomnienie naświetlenia socjo-historycznego z poprzedniego artykułu. Chodzi o opisane tam niekorzystne sprzężenie zwrotne między ludźmi Kościoła a ludźmi europejskiej lewicy. To sprzężenie zwrotne pociągnęło też za sobą różnice w stosunku do obyczajów. Kościół jest z samej swej istoty instytucją konserwatywną (choć od czasu do czasu przechodzi wręcz wewnętrzną rewolucję - vide Sobór Watykański II). Warstwy dominujące ekonomicznie są (a raczej były, bo teraz obraz stosunków ekonomicznych i ludzkich postaw jest bardziej skomplikowany) za status quo w każdym zakresie,  bo wszak jedna kostka domina może pociągnąć za sobą inne.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Patriotyzm Turkotów



Patriotyzm znów został wywołany do tablicy. Za sprawą coraz bardziej radykalizującej się prawicy, również nacjonalistycznej, nastawionej na polaryzację postaw i jaskrawe określenie się "my-oni", patriotyzm i wartości państwowo-narodowe wracają do głównego obiegu debaty. Dotyczy to także, chcąc - nie chcąc, lewicy, która ma z tym bodaj największe problemy. Nie mam zamiaru, jednak, kontynuować wątku tzw. "lewicy smoleńskiej" (zapoczątkowanego przez Agatę Czarnacką z portalu lewica24.pl), rozwijanego przez internetowy magazyn idei Nowe Peryferie, ale także przewijającego się w Nowym Obywatelu i wielu innych miejscach. Temat "Lewica i patriotyzm" zostawiam innym, chciałbym natomiast skupić się na wątku "Burżuazja a patriotyzm".

sobota, 6 kwietnia 2013

Papież Franciszek i prezydent Chavez


* Prezydent Wenezueli Hugo Chavez, który stanął przed obliczem Boga, mógł mieć wpływ na to, że papieżem został wybrany przedstawiciel Ameryki Łacińskiej – powiedział Nicolas Maduro p.o. prezydenta Wenezueli. „Wiemy, że nasz Comendante osiągnął niebo. Musiał coś zrobić, żeby papieżem został przedstawiciel Ameryki Południowej… i tam Chrystus powiedział: nadszedł czas Ameryki Łacińskiej” – oświadczył Maduro. „A nuż zbierze on (Chavez) w niebie zgromadzenie założycielskie, żeby zmienić Kościół na całym świecie” – powiedział tymczasowy prezydent podczas inauguracji międzynarodowych targów książki w Caracas. Podobnie jak Chavez, Maduro jest człowiekiem wierzącym, a rewolucja boliwariańska ma poparcie bardzo dużej części duchowieństwa w Wenezueli.
* Telewizja państwowa w Wenezueli wyemitowała animację o tym, jak zmarły niedawno prezydent Hugo Chavez trafił do raju. W filmiku, zatytułowanym „Adios, Comandante”, Chavez idzie po zielonej łące raju w kierunku grupy osób, czekających na niego przed chatą. Na twarzy Chaveza na początku wyraźnie widać zdziwienie, ale później pojawia się na niej uśmiech. Zobaczył on wśród nich swoich bohaterów – Che Guevarę, Simona Bolivara, Salvadora Allende i innych.

środa, 3 kwietnia 2013

PAX et BONUM


Dokładnie rok temu przechadzaliśmy się z żoną po łagodnym, rozłożystym wzgórzu miasta Asyż dokąd zawiózł nas syn – wybitny działacz ekologiczny.
Była już wiosna i ludzie z całego świata spacerując odwracali twarze ku słońcu.
Poszliśmy na niedzielną mszę i uderzyło nas to, że w ciągu całego nabożeństwa kapłan nie posłużył się ani razu melorecytacją. Mówił normalnie, bez  pompatycznego patosu.
Na każdym właściwie domostwie widniała ceramiczna tabliczka z napisem „Pokój i Dobro”. Z reguły po włosku, ale ja w sklepikach szukałem jej w języku łacińskim. Wszak Asyż nie należy tylko do Włoch, ale do całego świata i dlatego pamiątka stamtąd winna była być w języku uniwersalnym i to takim, jakim Kościół  w czasach św. Franciszka  posługiwał się wyłącznie.
Teraz ta przynależność Asyżu do całego świata została zwielokrotniona.
A teraz ad rem i to bardzo mocno. Wielkie dzięki dla ludzi, którzy podjęli się trudu powołania do życia platformy ideowej pn. „Lewica Chrześcijańska”. Chodzi tu nie tylko o głęboką trafność i profetyczność tego zestawienia, ale także (mówiąc językiem sportu) znakomity „timing” czyli wstrzelenie się w odpowiedni ku temu czas.
Papież Franciszek daje takim jak my  ogromne moralne wsparcie – prawdopodobnie dziś jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo wielkie – chyba nie trzeba tego uzasadniać. Jan Paweł II też dawał (zwłaszcza poprzez 3 społeczne encykliki), ale siły, które dominowały nad nami sferze idei społecznych zamknęły dostęp do naszych umysłów, uczuć i woli tamtego papieskiego przesłania przez cały dotąd czas III RP. Teraz sytuacja jest zupełnie inna – widać wyraźnie, że nie dadzą już rady.
Wydaje się, że istniejący od dawna stereotyp, że społeczna prawica kojarzy się z kościołem, a lewica z postawą anty-kościelną czy wręcz anty-religijną zostanie złamany i wracamy do Ewangelii. Wszak nasza „Solidarność” była i jest (bo się chyba odradza) zarówno chrześcijańska jak i lewicowa i to w obu częściach tego złożenia radykalna.