piątek, 5 października 2012

Teologia peryferii

Na łamach pisma "Praktyka Teoretyczna" ukazał się interesujący artykuł Michała Pospiszyla "Teologia peryferii", którego fragment publikujemy poniżej. Uznając wartość tego tekstu jako platformy dyskusji nie możemy powstrzymać się od słów krytyki. Nie podzielamy totalnie negatywnego stosunku Pospiszyla wobec nauczania Jana Pawła II gdyż uważamy, że w encykliki społeczne tego pontyfikatu nacechowane są nie tylko humanizmem ale też zawierają elementy antykapitalistyczne. I do nich w pierwszej kolejności powinniśmy się odwoływać. Polski wariant Teologii Wyzwolenia wyrastać musi bowiem z rodzimych warunków, a nie być egzotycznym importem intelektualnym na użytek garstki wyalienowanych snobów.

Choć niemal cała współczesna lewica spogląda w kierunku Ameryki Łacińskiej z nadzieją na narodziny prawdziwie radykalnego ruchu społecznego, to polska recepcja teologii wyzwolenia – kluczowej dla zrozumienia walk i oporów w tym regionie – praktycznie nie istnieje. W pewnym sensie trudno się dziwić. Z jednej strony polska teologia musi znieść piętno Karola Wojtyły, który jako papież w zasadzie unicestwił ją jako dziedzinę w jakimkolwiek znaczeniu twórczą i krytyczną, z drugiej – rodzima lewica, od której oczekiwać by można przychylniejszego spojrzenia na teologię wyzwolenia, działając w środowisku dominacji dyskursu narodowo-katolickiego, dostaje spazmów już na sam dźwięk tego słowa.
W tym sensie nowa książka meksykańskiego marksisty Luisa Martineza Andrade (zbiór świetnie napisanych odrębnych esejów, ułożonych jednak w bardzo przemyślany sposób, pojawiających się w Polsce pod tytułem Ameryka Łacińska: religia bez odkupienia. Sprzeczności społeczne i sny na jawie) może przyczynić się do rozbicia tego osobliwego sojuszu, jaki polska lewica zawiera dziś z polskim Kościołem, jednogłośnie (choć z różnych powodów) odrzucając dziedzictwo lewicowej teologii.
Teza Martineza Andrade jest prosta i znajduje zresztą wśród marksistowskich teoretyków wielu protoplastów (od Marksa aż po Deborda): religia jest zjawiskiem w najwyższym stopniu ambiwalentnym, a jej oświeceniowa, mocno sekularna krytyka, budzi wątpliwości nie tylko dlatego, że zwykle przeprowadzają ją biali wykształceni mężczyźni z klasy średniej, mogący z mniej lub bardziej artykułowaną pogardą odnosić się do wszystkich tych, którym religia przynosi ukojenie (bo sami owego ukojeniu nie potrzebują). Budzi je także dlatego, że – jak pokazuje historia walk społecznych (paradoksalnie, szczególnie w regionach, które zostały zmuszone do przyjęcia chrześcijaństwa pod kolonialnym terrorem) – religia, o ile wyzwolić ją z instytucyjnego pręgierza, staje się jednym z najmocniejszych narzędzi walki z biedą, z podziałami klasowymi, genderowymi czy rasowymi. Chodzi zatem (i jest to oś argumentacji książki Martineza Andrade) o to, żeby czytać religię jako rodzaj nie tylko ideologicznego kamuflażu, którym klasy panujące zakrywają i pacyfikują wszelkie niezadowolenie (choć jego ujawnienie jest rzecz jasna absolutnie zasadnicze), ale spróbować wykrzesać z religii utopijną iskrę, dającą nadzieję na powodzenie rewolucyjnej walki.

Michał Pospiszyl
http://www.praktykateoretyczna.pl/index.php/michal-pospiszyl-teologia-peryferii/

0 komentarze:

Prześlij komentarz